Rozdział 19

3.7K 239 7
                                    


Lauren POV

Poszłyśmy do kasy i zaczęłyśmy wykładać zakupy na taśmę.

- Lubię kiedy nosisz te spodnie... świetnie opinają twój tyłek... - usłyszałam głos przy uchu. Spojrzałam się na Camilę, która się do mnie głupio uśmiechała. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok. Lubię kiedy mówi mi takie sprośne rzeczy. Kiedy była nasza kolej zaczęłam pakować skasowane produkty do torby a Camz zapłaciła za swoje zakupy. Wyszłyśmy ze sklepu i udałyśmy się do jej domu.

- Camila? - zaczęłam nagle podczas ciszy

- hm?

- Może to trochę głupie pytanie ale... um, znaczę coś dla Ciebie? - zapytałam i przygryzłam warge nerwowo. Przez dłuższy czas była cisza aż w końcu się odezwała.

- Tak. Jesteś dla mnie ważna - posłała mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam a dalej droga nam przebiegła w ciszy.

Wróciłyśmy do domu i od razu zaczęłyśmy rozpakowywać zakupy i chowałyśmy je tam gdzie ich miejsce. Zauważyłam, że odkąd wracałyśmy do domu Camila jest jakaś zamyślona i nieobecna.

- Wszystko w porządku? - zapytałam patrząc się na brązowooką. Pokiwała tylko głową i poszła do salonu. Okey,  to jest niepokojące. Poszłam za nią i usiadłam obok niej na kanapie.

- Nie kłam. Widzę, że coś jest nie tak. - mruknęłam patrząc na nią

Dziewczyna westchnęła i przeczesała swoje włosy palcami.

- Tak sobie myślę... i sądzę, że lepiej by było gdybyś mnie nie poznała. - mruknęła. Uniosłam brwi.

- Słucham? Co ty mówisz Camz...

- Taka prawda. Nie mam za ciekawej przeszłości. Jedyną moją przyjaciółką jest Dinah, która w pełni mnie rozumie i akceptuje moją odmienność, moją popieprzoną przeszłość i wiem, że mnie nie zostawi. Nie wiem co mam myśleć o Tobie. Pochodzisz z bogatej rodziny. Zawsze masz to co chcesz a ja... no cóż.. musiałam na to pracować by cokolwiek mieć. Jesteśmy z dwóch różnych światów Lauren. Nie wiem czy ta znajomość ma jakikolwiek sens. Gdyby twoi rodzice mnie poznali to by chyba zwyzywali od szatanów i inne takie. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - zatrzymała swoją wypowiedź by na mnie spojrzeć.

- Co? - zapytałam i pozwoliłam jej kontynuować.

- Że mi Kurwa na Tobie zależy. Tak kurewsko mi na Tobie zależy, że nie chcę byś była daleko ode mnie. Chcę Cię mieć zawsze obok Ciebie ale kurwa się o Ciebie boję.  Boję się, że nie wywiążę się ze swojej obietnicy i coś Ci się do chuja stanie. Ale wiem, że to będzie dobre rozwiązanie dla nas obu. Ja jestem sama dla siebie problemem i nie chcę byś je miała przeze mnie. Więc.. postanowiłam żebyśmy się.. przestały spotykać. Przepraszam jeśli Cię uraziłam. - zacisnęła usta kończąc a ja patrzyłam na nią ze łzami w oczach. Mówi, że jej na mnie zależy a teraz kończy ze mną znajomość. Co to ma znaczyć?

- Nie mówisz poważnie... - odpowiedziałam drżącym głosem patrząc się na nią.

- Tak będzie lepiej, Lo. - spojrzała mi w oczy. Nie płakała. Nic. Patrzyła na mnie bez żadnych emocji wypisanych na twarzy albo po prostu idealnie udaje.

- Po prostu mnie wykorzystałaś - szepnęłam nie dowierzając. Jaki miała tupet żeby mi to zrobić?

- Lauren ja... - Nie dałam jej dokończyć. Nie kontrolowałam tego. Walnęłam ją otwartą ręką w policzek i szybko wstałam chcąc jak najszybciej stąd wyjść.

Ona nawet za mną nie poszła...

Camila POV

Dostałam wiadomość, która mnie do tego zmusiła. Nie chciałam tego robić ale tak bardzo się o nią bałam. Nie chciałam by coś jej się stało. Bardzo mi na niej zależy do cholery. Nie potrafię opisać tego jak dobrze się przy niej czuję ale nie mogę ryzykować jej i nawet swoim życiem. Za każdym razem gdy chcę być szczęśliwa coś mi kurwa przeszkadza. Za każdym pierdolonym razem. Tą przeszkodą jest tym razem Zayn pieprzony kretyn Malik i Bradley zjebany loczek Simpson. Nienawidzę ich z całego serca. Mam ochotę ich zabić i zakopać żeby więcej nie oglądać ich twarzy. Będę na pewno tęsknić za tymi szmaragdowymi oczami. Kto by nie tęsknił... obiecałam ją chronić i postaram się robić to tak by się do niej nie zbliżać. To dla mnie najlepsza opcja jak i dla niej.

Schowałam twarz w ręce i pierwszy raz od mogę bez wątpienia powiedzieć roku uroniłam łzy. Płakałam nad moim straconym skarbem. Bo ona jest skarbem, którego nie często się spotyka. Jest skarbem, który każdy by chciał mieć ale ona patrzy tylko na mnie a ja ją właśnie zraniłam i nie wiem czy kiedykolwiek odzyskam. Boli mnie myśl, że mogłaby być z kimś innym niż ze mną. Tak naprawdę to trochę skłamałam o tym związku. Jeśli miałabym już się pakować w takie coś to tylko z nią. Ale teraz nie jest mi to dane.

Spojrzałam przed siebie i z całej siły wywróciłam stół do góry nogami ze złości jaką miałam w sobie. Muszę sprawić, że już na zawsze będzie moja i przede wszystkim bezpieczna. Poszłam w tym celu do sypialni szukając swojego telefonu i zadzwoniłam do Dinyh. Ona mi może w tym całym bałaganie pomóc,  bo zna każdy szczegół mojego życia. 

- Halo? - usłyszałam jak ziewa

- Nie mów, że Cię obudziłam Cheechee... - mruknęłam lekko się uśmiechając.

- um nie.. co ty. Po prostu drzemałam - zaczęła

- dobra nieważne. Mam bardzo ważną sprawę. Mam nadzieję, że jesteś w dyspozycji. - chodziłam w kółko po pokoju zagryzając co chwilę nerwowo wargę

- Tak. Oczywiście. Coś się stało? - zapytała i słyszałam, że coś stłukła. Przyłożyłam rękę do czoła.

- Co ty tam odpieprzasz - zaśmiałam się - nieważne. Kiedy mam wpaść? - zapytała

- Jak najszybciej. Mam cholernie trudny problem do rozwiązania. Pamiętasz jak Ci mówiłam o Bradleyu Simpsonie prawda? - usiadłam na łóżku a chwilę później się na nim położyłam

-Tak pamiętam. Co z nim? - znowu coś trzasnęło ale nie zwróciłam na to uwagi.

- Przyjdź to ci opowiem - rozłączyłam się i spojrzałam w sufit. Mam nadzieję, że Lo bezpiecznie dotarła do domu. Nie chciałam jej skrzywdzić ale naprawdę sądzę, że to było najlepsze wyjście. Myślałam nad tym wszystkim jak opowiedzieć to Dinah. Z mocnych zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Westchnęłam i wstałam udając się w ich stronę. Otworzyłam jej a ona weszła do środka zdejmując po chwili buty i bluzę.

- Chcesz coś do picia? - zapytałam idąc do kuchni z rękoma w kieszeni.

- Pewnie. Sok może być.

Nalałam jej soku do szklanki i postawiłam napój przed nią. Oparłam się o blat a ona się napiła i na mnie spojrzała.

- Więc co z tym Bradleyem? - zapytała z powagą

- On wrócił. - zagryzłam mocno wargę a jej oczy wyglądały jakby miały wyskoczyć zaraz z orbit.

- Że co? - prawie, że krzyknęła i przeczesała włosy dłonią.

- No to mamy przejebane...

"Bad Things" || Camren || ✔Where stories live. Discover now