Rozdział 37

3.3K 218 51
                                    


Camila POV

Byłam u Lauren jeszcze kilka dni. Dziewczyna przywiozła mi moje rzeczy z domu, bo przecież nie miałam żadnych u niej. Jeszcze nie rozmawiałyśmy z jej mamą o naszym pomyśle ale z Lauren rozmawiałyśmy o tym pomyśle i nawet upatrzyłyśmy sobie nieduży dom . Czułam się już naprawdę dobrze, siniaki powoli znikały i rany tak mnie nie bolały jak i żebra ale nadal muszę nosić tą cholerną opaskę. Rodzina mojej dziewczyny w pełni nas zaakceptowała i  nie musimy się ukrywać co mnie niezmiernie cieszyło. 

- Co chcesz na śniadanie? - Siedziałam na łóżku kiedy tak rozmyślałam aż usłyszałam głos brunetki. Spojrzałam na nią.

- Nie wiem, nie jestem głodna - odpowiedziałam i wróciłam do przeglądania wiadomości w telefonie.


"Wiadomości Miami: ZAYN M. I BRADLEY S. ARESZTOWANI POD ZARZUTEM PORWANIA I ZNĘCANIA SIĘ"


- O kurwa - szepnęłam wytrzeszczając oczy widząc przed sobą ten nagłówek.

- Co jest? - pokazałam zielonookiej co zobaczyłam a ona uniosła brwi i po chwili się szeroko do mnie uśmiechnęła.

- Camz czy Ty wiesz co to oznacza?! - krzyknęła a ja się zaśmiałam szczęśliwa i ją do siebie przytuliłam mimo lekkiego bólu.

- Nic nam już nie zagraża - spojrzałam w jej oczy i po chwili czule pocałowałam. Do pokoju Lauren weszła jej mama.

- Oh, widzę, że Wam przeszkadzam więc przyjdę później - skrzywiła się żartując a my się zaśmiałyśmy.

- Nie mamo, w porządku. Co chciałaś? - uniosła brwi dziewczyna.

- Chciałam zapytać czy może nie chciałybyście się wybrać na kręgle? Camila, czujesz się na siłach by z nami pograć? - zapytała podchodząc bliżej nas. W sumie sama nie wiem. Wolę nie ryzykować.

- Nie bardzo ale chętnie popatrzę jak Wy gracie - uśmiechnęłam się do kobiety. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową.

- No to chodźcie zjemy obiad i możemy jechać. Chris z Taylor powiedzieli, że jeśli wy się zgodzicie to oni też pojadą - zaśmiała się i wyszła z pokoju. Spojrzałam się na Lauren, która się uśmiechała.

- Co jest? - zapytałam

- Po prostu teraz jest wszystko inne bez mojego ojca. Wszyscy są tacy szczęśliwi. On był dla nas bardzo surowy i nigdy nie przyjmował odmowy. Co kazał to trzeba było zrobić. Sama wiesz po tym co się działo z Zaynem - mruknęła.

- Wszystko już jest w porządku, nie ma co wspominać przeszłości, kochanie - pogładziłam jej ramię i wstałam z łóżka a ona za mną. Udałyśmy się do kuchni, po drodze mogłyśmy poczuć wspaniałe zapachy. Będzie pyszne jedzenie.

- Usiądźcie sobie - kiwnęła głową w stronę krzeseł Clara więc poszłyśmy za jej słowami i usiadłyśmy obok rodzeństwa. 

- Mamo, gdy wrócimy chciałybyśmy z Tobą o czymś porozmawiać - oznajmiła Lauren a jej matka odwróciła się by na nas spojrzeć.

- Mam się bać?

- Nie. Raczej nie - zaśmiała się brunetka. Zaczęliśmy jeść obiad i rozmawialiśmy o tym co przeczytałyśmy w internecie. Będziemy miały w końcu święty spokój od tych bandziorów. Kiedy wszyscy zjedli, zebraliśmy się i pojechaliśmy do kręgielni.  

Dobrze się bawiliśmy wszyscy przez te dwie godziny. Każdy miał uśmiech na twarzy od początku gdy tylko tam jechaliśmy. Potem mama Lauren zabrała nas wszystkich na lody. Podczas jego jedzenia myślałam jak pani Jauregui zareaguje na chęć naszej przeprowadzki, bo nie oszukujmy się Toronto jest daleko. Chcemy wyjechać daleko by mieć spokój i własne życie.

"Bad Things" || Camren || ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz