Rozdział 36

3.1K 219 26
                                    


Lauren POV

Czy on musi zawsze wracać w najmniej odpowiednim momencie? Teraz jesteśmy w czarnej dupie. Jestem pewna, że nas zwyzywa od najgorszych. Zobaczyłam jego zdenerwowaną posturę w drzwiach pomieszczenia gdzie aktualnie siedziałyśmy. Wiem, że Camila z zewnątrz próbuje grać twardą a w środku pewnie się boi cokolwiek powiedzieć.

- To Twoja wina! Moja córka nie jest lesbijką! - wskazał bezczelnie palcem na Camilę podchodząc coraz bliżej nas. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zaraz weźmie Camz za ubrania i wyrzuci za drzwi ale sytuację uratowała moja mama.

- Michael! Uspokój się do cholery! - krzyknęła i wstała podchodząc do niego. Odepchnęła go tak żeby się wycofał. Ojciec na nią spojrzał zdziwiony.

- Nie mów, że to popierasz do chuja! To nie jest normalne! - krzyczał i wymachiwał rękoma na wszystkie strony. On zaraz jej coś zrobi jeśli się nie uspokoi.

- Jesteś jej ojcem i powinieneś to zaakceptować czy Ci się to podoba czy nie! Przestań w końcu myśleć o niej jak o malutkiej Lauren, która wszystko psociła, to już dorosła kobieta, która decyduje o sobie i o swoim życiu. Więc jeśli do cholery jasnej nie masz zamiaru się z tym pogodzić to wynocha z mojego mieszkania! - zrobiłam wielkie oczy. Wow. Nie wiedziałam, że moja matka tak się zachowa. Jezu, kocham ją. Tak, wyrzuć go i będzie spokój. Nie powinnam nawet tak myśleć, bo to mój Tata. Ale co z niego ojciec jak próbował na siłę żebym się zakochała w Zaynie wiedząc, że próbował mnie zgwałcić. Żaden.

- Co Ci odpieprza? - zmarszczył brwi widząc, że mama jest na niego wkurzona. Nie, jest wkurwiona. Bije od niej wściekłością na kilometr.

- Mi? Śmieszny jesteś jebany egoisto. Zabieraj swoje rzeczy i się wynoś z naszego życia! - do salonu przyszło moje rodzeństwo. Każdy z nas już stał z tych emocji. Mike stał już pod ścianą nie wiedząc co ma powiedzieć. No tak, nie miałby gdzie się podziać więc pewnie knuje jakieś marne przeprosiny by tylko tu zostać. Żałosne.

- Ja.. prze...

- Nawet nie zaczynaj. Zejdź mi z oczu - Clara poszła do kuchni a wszyscy skierowali swój wzrok na mojego ojca, który po chwili też opuścił salon.

- Co tu się dzieje... - szepnęła zszokowana Camila.

- Serio? To sama jestem w szoku. Nie widziałam jeszcze nigdy w życiu mojej mamy w takim stanie - mruknęłam i spojrzałam na nią.

- Pójdę z nią pogadać. Usiądź i poczekaj. - cmoknęłam ja przelotnie w usta i poszłam do kuchni gdzie udała się moja matka. Stała do mnie tyłem opierając się o blat dłońmi i miała spuszczoną głowę. Zapewne jest jej trudno z tym jaki jest jej mąż i co się właśnie dowiedziała. Podeszłam do niej stając za nią. Położyłam dłoń na jej ramieniu.

- Mamuś,  wszystko w porządku? - zapytałam delikatnie, bo może jeszcze jest zdenerwowana. Kobieta po chwili wzięła głęboki wdech i odwróciła się do mnie.

- Nie wiem jak mogłam mieć za męża takiego egoistę i homofoba. Przepraszam Cię kochanie... powinnam coś z tym wcześniej zrobić a nie dopiero teraz... - spojrzała mi w oczy a ja ją przytuliłam.

- Lepiej teraz niż miałabyś nigdy tego nie dostrzec a co gorsza być jak on... Nie zniosłabym tego. - mruknęłam i potem się odsunęłam by na nią spojrzeć.

- Akceptujesz mnie taką jaka jestem? - zapytałam i zagryzłam nerwowo wargę.

- Oczywiście skarbie, jesteś moją córką, kocham Cię i chce dla Ciebie jak najlepiej. Nawet jeśli nie będę mieć z tego wnuków to i tak się cieszę twoim szczęściem - zaśmiała się pod koniec a ja z nią. Dobra nie musi o tym wiedzieć.

- Dziękuję. Jesteś najlepsza - znowu się do niej przytuliłam

- Nie wierzę, że popierasz taki związek. To niedopuszczalne - usłyszałam głos swojego już nie ojca. Mogę tak powiedzieć prawda?

- Panu już podziękujemy. Napisz mi adres gdzie mam Ci wysłać resztę ciuchów i możesz iść - podała mu kartkę a on po chwili napisał na niej adres gdzie prawdopodobnie się zatrzyma. Nie jest mi go żal. Ani trochę. Cieszę się, że przynajmniej mama to akceptuje. Tyle mi wystarczy.

- Popierdolone to wszystko - dodał zanim opuścił mieszkanie na dobre. W końcu spokój.

- Cieszę się, że  w końcu to zrobiłaś. - uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam w policzek.

- Ja też. Nawet nie wiesz jaką ulgę poczułam mówiąc mu wszystkie te słowa - westchnęła - No zresztą nieważne. Wróćmy do twojej dziewczyny, bo pewnie umiera ze strachu - zaśmiała się. Zrobiłam to samo i poszłam za nią do salonu. Obok Camz siedziało moje rodzeństwo i rozmawiali. To kochane, że próbują ją pocieszyć.

- Kim Kardashian  ma okropny tyłek - powiedział Chris. Że co proszę? Czy oni pod naszą nieobecność postanowili rozmawiać o tyłkach?

- Nikt nie ma lepszego od... - Camila nie dokończyła, bo zobaczyła mnie.

- Od kogo? Słyszałam o czym gadacie - walnęłam Chrisa w głowę i wszyscy się zaśmialiśmy. Co za magia, że gdy tylko Mike wyszedł każdy się śmieje.

- Zadałam Ci pytanie - usiadłam obok mojej dziewczyny a ona na mnie spojrzała

- Od Ciebie... - szepnęła a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Nie przy nich...

- No dobrze. Wiem, że nie wszyscy są tu pełnoletni ale trzeba wypić za odejście tego gnoja - odezwała się moja moja mama a ja się zaśmiałam.

Camila POV

Nawet nie wiecie jaka szczęśliwa jestem, że tak wszystko się dobrze potoczyło. Miałam same najgorsze scenariusze w głowie. Jak to ja. Mike'a nie ma w domu i wszyscy się cieszą a ja mogę bez żadnego skrępowania patrzeć na moją dziewczynę ile tylko chcę i nikt nie będzie mi robił wyrzutów, że jestem taka i owaka. Kocham ją całym sercem i nie wiem co zrobię jeśli jej mi zabraknie. Co ja pieprze. Odwróciłam wzrok na jej mamę która wyciągnęła szampana i kieliszki. Uwielbiam tą kobietę jak i rodzeństwo Lauren. Są po prostu świetni, to nie do opisania. Czuję się tu po prostu wyśmienicie.

Pani Jauregui nalała nam wszystkim do kieliszka szampana pewnie droższego niż moje wszystkie ciuchy razem wzięte.

- Cieszmy się tą chwilą kochani. I za naszą uroczą parę! - uśmiechnęła się szeroko unosząc naczynie w górę. Wszyscy poszli w jej ślady i po chwili się napiłam. Idealny. Mogłabym pić go codziennie. Wszyscy zaczęli rozmawiać.  Nie mogłam uwierzyć,  że to wszystko jest prawdziwe. Patrzyłam się na nich ale i tak najdłużej mój wzrok spoczywał na Lauren kiedy wesoło rozmawiała ze swoją rodziną. Od czasu do czasu się odezwałam. Nie miałam jakoś ochoty rozmawiać, cieszyłam się po prostu z dobrego obrotu sytuacji. Czuję, że teraz może być tylko lepiej.

Obym się nie myliła.

********

Zapraszam do pisania do mnie na Twitterze!
Jestem pod nazwa: caurebello

"Bad Things" || Camren || ✔Where stories live. Discover now