Rozdział 27

3.5K 226 16
                                    


Lauren POV

- Kurwa mać, zostaniesz moją dziewczyną?

Usłyszałam pytanie z ust Camili. Widziałam jak się denerwuje. Z jednej strony zaskoczyła mnie swoją bezpośredniością ale z drugiej chciałam to usłyszeć to pytanie. Czuję się przy niej zupełnie inaczej niż przy Zaynie, oczywiście w dobrym znaczeniu i nie ma powodu żeby jej odmówić. Nie wiem ile tak się na nią patrzyłam ale dziewczyna się zmieszała

- Uh, nie było pytania, przepraszam - szepnęła i odwróciła wzrok

- Tak - odpowiedziałam po chwili a ona zmarszczyła brwi patrząc na mnie - co, "Tak"? - zapytała dla pewności

- Zostanę Twoją dziewczyną, Camz - uśmiechnęłam się a jej twarz od razu się rozjaśniła odganiając wszelkie zmartwienia. Przybliżyła się do mnie i pocałowała czule łapiąc w swoje ręce moją twarz. To pewne, kocham ją. Cholernie ją kocham i nie mam zielonego pojęcia dlaczego tkwiłam w tym pieprzonym związku z Zaynem, skoro miałam obok takiego anioła.

- Nie żartujesz? - spojrzała mi w oczy nie dowierzając

- Czemu niby miałabym? - uniosłam brew

- N...nie wiem, po prostu się tego nie spodziewałam. - mruknęła i westchnęła

- Nie wątp w siebie Camz, nawet jeśli bym nie czuła tego samego to nie chciałabym Cię stracić - spojrzałam w jej oczy z uśmiechem. Odwzajemniła Go i mnie przytuliła. Wtuliłam się w jej szyję i przymknęłam oczy szczęśliwa.

To się dzieje naprawdę.

Odsunęłyśmy się od siebie po chwili. Camila zapłaciła za nasze pizze kiedy je zjadłyśmy i wyszłyśmy z lokalu. Złapała mnie za rękę, uśmiechnęłam się szeroko czując to i splotłyśmy nasze palce razem. To jest niesamowite. Możecie sobie wyobrazić wzrok starszych pań kiedy nas zobaczyły... Chociaż byłam zaskoczona ale parę staruszek do nas podeszło i powiedziało nam, że urocza z nas para. Nie wiedzieć czemu Camila za każdym takim razem robiła się czerwona. I to niby ona jest w naszym związku dominująca? Za każdym razem widząc ją w takim stanie, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

Miło spędziłyśmy całe popołudnie a miałyśmy udać się dziś do szkoły... jeden dzień w tą czy w tą różnicy mi nie zrobi. Kiedy zbliżał się wieczór moja dziewczyna odprowadziła mnie pod sam dom. Jak to pięknie brzmi.

- Do zobaczenia jutro w szkole, kochanie - uśmiechnęła się składając słodki pocałunek na moich ustach

- Do jutra, Camz - zaśmiałam się odwzajemniając go i po chwili weszłam do domu. Co tu taka cisza? Zdziwiłam się, bo rodzice powinni być o tej porze w domu. Udałam się do pokoju Chrisa, bo był mi bliżej.

- Chris, gdzie rodzice? - zapytałam widząc jak siedzi przy komputerze i w coś gra.

- Pojechali do końca tygodnia na jakiś wyjazd, nie do końca wiem o co im chodzi, zapytaj Tay - odpowiedział mi szybko. Kiwnęłam tylko głową i poszłam tym razem do siostry. Weszłam do pokoju bez pukania i natychmiast tego pożałowałam. Dziewczyna siedziała z jakimś chłopakiem na łóżku i się całowali.

- Woah! Przepraszam! - zakryłam oczy ręką

- Lauren, puka się! - jęknęła niezadowolona. Spojrzałam przez palce i kiedy widziałam, że są od siebie odsunięci zdjęłam rękę.

- Zaraz was zostawię samych, chciałam zapytać o rodziców - mruknęłam kątem oka przyglądając się chłopakowi. Wygląda na porządnego ale niech i tak ma się na baczności.

- Wyjechali w delegację do końca tygodnia. Nie mów im, że Matt do mnie przyszedł, proszę - złożyła ręce błagając. Uśmiechnęłam się, czyli mam na nią haka gdyby coś chciała mi wywinąć.

"Bad Things" || Camren || ✔Where stories live. Discover now