2. Szpieg

157 16 7
                                    

*Alice*
Jeśli ona myśli, że jej się upiecze to niech porzuci swoje marzenia. Nie mam zamiaru jej tego popuścić i zrobię wszystko żeby zostali parą. Nawet za cenę butelki ketchupu. Po pierwsze trzeba ją rozweselić, a po drugie... muszę się jej odpłacić za to co odwaliła przy Red'ie. Nie, tego drugiego nigdy jej nie przebaczę. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym rozejrzałam się po pustce, która wcale nie była taka pusta. Nade mną wisiały kartki, a o wiele dalej, na niebieskich sznurkach, dyndały pacynki Error'a. Jednak nigdzie nie było widać Ink'a.
- Co ty tu robisz?- rozległ się za mną zacinający się głos. W pierwszej chwili się go wystraszyłam, ale zaraz potem rozpoznałam w nim głos Error'a. Jak zwykle przeskakiwał z jednego tonu na drugi, przez co trudno było go udawać.
- Głucha jesteś?- zniecierpliwił się szkielet.- Zadałem ci pytanie!-
- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, Glitchy- odpowiedziałam zaczepnie i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie spode łba i zacisnął pięści. Wiedziałam,że go to zdenerwuje, więc można powiedzieć odniosłam sukces. Dokładnie tak samo nazywał go jego brat czyli koszmar z lat dziewięćdziesiątych Fresh.
- Nieważne, szukam Ink'a, widziałeś go gdzieś?- machnęłam ręką, by rozluźnić atmosferę. Na imię "Ink" Error rozluźnił się lekko, ale dalej patrzył na mnie z niechęcią.
- Poszedł spotkać się z Geno, a co?- rzucił szkielet, krzyżując ręce na piersi.
- Przekaż mu, że pierwszy krok jest za nami- odpowiedziałam z zaczepnym uśmiechem, na co Error również uśmiechnął się krzywo.

*Emilia*
Kolejny topór świsnął w powietrzu i jeszcze mocniej zacisnęłam palce na kamieniu, na którym siedziałam. Gdybym tylko mogła, to bym stanęła między nimi, by nie dać go skrzywdzić. Ale miałam dwa powody żeby tego nie robić: po pierwsze nie chcę obrazić Blue, po drugie nie miałam zamiaru zdradzić swojej obecności. Siedziałam tu od trzech godzin i jak w transie gapiłam się na niego jak miał trening. Nie chcę żeby wiedział, że mam na jego punkcie lekką obsesję. Nie mogłam się skupić na swoich zajęciach, byłam zazdrosna o każdego z kim rozmawiał.... Chwila, czy ja go ŚLEDZĘ?! Ja chyba naprawdę zaczynam tracić zmysły. Dostaję obsesji. Nerwowo przygryzłam wargi i opóściałam głowę. Już miałam wstać i pójść gdzieś by ochłonąć, gdy nagle zobaczyłam, że Blue nie mam z Alphys. Zaczęłam mieć złe przeczucia co do tego. Rozglądałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam go zobaczyć. Nagle usłyszałam donośne "Mweh heh heh!" i coś, a raczej ktoś wyskoczył mi na plecy.
- Mam Cię!- krzyknął Blueberry wspomagając się moimi skrzydłami wdrapał mi się na ramiona. Czyli jednak mnie zobaczył... Na to kicha.
- Co się stało, Dragon?- zapytał się nagle.- Przez cały dzień nie mogłem cię znaleźć, a teraz wydajesz się być czymś przygnębiona...- dodał, pochylając się nad moją głową. W odpowiedzi uśmiechnęłam się słabo i spuściłam wzrok.
- Po prostu ciężki dzień- skłamałam.- Dlaczego mnie szukałeś?-
- Papy chciał żebym przekazał ci wiadomość- Blueberry uśmiechnął się.- "Wiemy, że to czujesz. Nie ukrywaj tego przed nim"- na szczęście beztroski wyraz twarzy/czaszki Blue przekonał mnie, że o niczym nie wie, bo bym zaczęła naprawdę panikować. Ale z tego co powiedział wynikało, że wciągnęli w to także Miodka. Im chyba odbiło. Nie zrobię tego, nie mogę.
- Wszystko dobrze? Znowu robisz się czerwona- zapytał się szkielet, mocniej się pochylając.
- J-jasne- szlag, znów zaczęłam się jąkać. Dlaczego to zawsze się dzieje gdy zadaje takie pytanie, że muszę na nie odpowiedzieć?
- Już rozumiem!- krzyknął nagle.- Jesteś zakochana w moim bracie!- Le what? Skąd mu to przyszło do głowy? Miodek to mój przyjaciel, ale w życiu bym się w nim nie zakochała!- Nie martw się Emilio, przewspaniały Sans pomoże ci wyjawić swe uczucia!- wyraźnie się rozochocił, ale trzeba to było skończyć, bo zaraz zorganizuje nam ślub.
- Dziękuję za twój entuzjazm, przewspaniały Sans'ie, ale nie kocham twojego brata. Chodziło mu o kogoś innego- powiedziałam spokojnie, ściągając Blue ze swoich ramion.
- W takim razie kogo?- spojrzał na mnie z zaciekawieniem. O mój Boże, jak niewinnie! Chyba dostanę cukrzycy.... ale naprawdę nie wiedział? Chyba połowa multiversum się skapnęła. Dlatego przestałam odwiedzać takie miejsca jak Underlust, gdzie moim najlepszym (i chyba jedynym w tym AU) przyjacielem był Grillby.
- Tajemnica- szepnęłam mu do "ucha" (o ile można to tak nazwać). Po chwili wyprostowałam się i cofnęłam kilka kroków z zamiarem odejścia, ale Blue mnie zatrzymał.
- Może chciałabyś dołączyć do nas na treningu?- zapytał się nieśmiało.- Alphys zawsze narzeka, że nie chcesz wstąpić do Straży Królewskiej, mimo że najprwdopodobniej możesz być potężniejsza od niej samej.... więc może będziesz chciała pokazać mi parę sztuczek przydatnych w walce?- nie potrafiłam odmówić jego oczom, więc kiwnęłam głową. Odrazu zostałam pociągnięta w stronę ogródka Alphys. Jednak gdy biegłam za Blue zobaczyłam Alice, która patrzyła na mnie z zazdrością. To oznaczało tylko jedno: najprawdopodobniej wieczorem będę musiała odwiedzić mojego starego przyjaciela. Ale nie miałam czasu na myślenie, bo właśnie zatrzymywaliśmy się przed Alphys. Nie trzeba było wyjaśniać co zaszło i czemu przyszłam z Blue, po prostu pani kapitan straży rozpoczęła trening bez żadnego uprzedzenia. Nie powiem żeby to był jakiś wielki wysiłek, sparowałam prawie wszystkie ciosy. Jednak nagle zobaczyłam, że jeden z toporów leci prosto na Blue i to w taki sposób, że nie miał jak się obronić. Alphys również to zauważyła i próbowała odzyskać kontrolę nad bronią, ale nie dała rady. Bez namysłu rzuciłam się między Blueberry'ego a lecące ostrze i wyciągnęłam przed siebie rękę. Oby zadziałało. Poczułam jak topór dotyka mojej skóry...

~~~~~~~~~~~~<3
Słaby, bo słaby, ale Polsat. Mam nadzieję, że się podobało. Przyznam się, że to pierwszy "romans", który kiedykolwiek napisałam. Do następnego.

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now