14. Rolki

75 5 1
                                    

Prawdziwy rozdział.

*Emilia*
Usłyszałam cichy trzask i krzyk "nic mi nie jest". Westchnęłam. To już Error'a szybciej nauczyłam jeździć niż ją.
- Które to drzewo dzisiaj?- zapytałam, nawet nie dbając o składnię. Gaster zawsze zwracał mi na to uwagę, ale czasem mogę sobie pozwolić na chwilę nieuwagi.
- Dopiero trzecie- prychnęła Alice odpychając się od potężnego dębu.
- Plus cztery latarnie- spojrzałam na nią z powątpiewaniem. A mogłyśmy pójść pozjeżdzać na nartach lub snowboardzie w Snowtale... Ale nie, uparłam się, że idziemy na rolki. Podjechałam do przyjaciółki, ledwo ruszając nogami, a ona przewróciła oczami.
- Musisz się tak popisywać?- warknęła.
- Może- wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej. Była piękna pogoda, świeciło słońce i wiał lekki wiaterek. Był właśnie początek kwietnia i w Endertale było chyba z 25°C. Szkoda marnować takiej pogody na siedzenie w podziemiu, więc uparłam się, że pójdziemy na rolki. Niestety Blue miał trening z Alphys i nie mógł pójść. Oczywiście próbował mnie namówić, ale po tym jak przypomniał sobie co ostatnio się stało to szybko zmienił zdanie. Dlatego jeździliśmy teraz w trójkę. A raczej w dwójkę, ponieważ Fell siedział obrażony w krzakach, w które wjechał. Jakieś pół parku za nami.
- Jpr, co za głupi środek transportu- po tych słowach poleciała niezła wiązka przekleństw, a ja pokręciłam głową. Po chwili chwyciłam ją za rękę i pojechałyśmy spowrotem po Felka.
- Jak wy na tym jeździcie?- zagadnął nas nagle jeden dziadek siedzący na ławce. Widać było, że pijak, ale i z takimi można pożartować.
- Nieumiejętnie- odpowiedziałam i jakby na potwierdzenie moich słów Alice zachwiała się ledwo odzyskując równowagę.
- A jak hamujecie?- zapytał się znów mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Też nieumiejętnie- odpowiedziała, próbując zachomować w "poprawny sposób" przy czym prawie się wywaliłam.
- Łyżwy są łatwiejsze- zawołał jeszcze za nami dziadek.
- Potwierdzam- mruknęła pod nosem Alice, po czym znów poleciała wiązka przekleństw, bo po raz setny straciła równowagę.
- Na łyżwach też potrafię jeździć- stwierdziłam. Tak po prostu.
- To miała być przechwałka czy żal?- syknęła Alice, patrząc na mnie wilkiem.
- Fakt- rzuciłam i zaczęłam nucić megalovanię, żeby uspokoić siostrę. Podziałało. Po chwili jechałyśmy razem, ramię w ramię, śpiewając (czytaj: drąc się) megalovanię, a później Bergentruckung ( jeśli ktoś nie jarzy piosenka Asgora, powinno być przez "u umlałt" ale klawiatura mi nie pozwala). Przy okazji Alice nagrywała to wszystko na telefon. Współczuję temu, kto dostanie to nagranie w swoje łapki. W końcu dojechałyśmy do Felka, który już nie siedział w krzakach tylko gramolił się z ziemi, mrucząc coś pod nosem.
- Mogłyście na mnie poczekać- warknął, gdy tylko nas zobaczył. Uśmiechnęłam się lekko i podałam mu rękę. Powoli wstał, przy czym ją prawie wylądowałam na ziemi. Do tego w powrotnej drodze do miasta z satysfakcją wepchnął mnie do jeziora. Spojrzałam na niego z wyrzutem, po czym wyciągnęłam przed siebie rękę z niemym rządaniem, by mi pomógł wstać. Fell wzruszył ramionami i chwycił moją dłoń. Jednak zamiast wstać, wciągnęłam go do wody i sama szybko wyszłam na ścieżkę.
- Ej, to było nie fair!- krzyknął, sztucznie zdenerwowany. Tak naprawdę się śmiał, widać to było w jego oczach. Szybko wygramolił się z wody i pacnął mnie w głowę. Nagle wszyscy wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Tak po prostu: trójka głupków, dwoje z nich ociekający wodą, stoją w rolkach na środku ścieżki i się ryją.
- Kto ostatni przy drodze stawia lody- krzyknęła nagle Alice, szybko odjeżdżając. Spojrzeliśmy po sobie z Fell'em i ruszyliśmy za nią. Szybko wszyscy się zrównaliy, po czym ich wyprzedziłam. Byłam już prawie przy drodze gdy nagle sceneria się zmieniła. Zniknęli ludzie, potwory, niebo zasłoniły ciężkie, szare chmury. Powoli się zatrzymałam i odwróciłam. To nie był park z Endertale. To był park z miasta, w którym się urodziłam. Ale był opuszczony, wiatr gnał liście i huśtał huśtawkami. Nagle wszystko zaczęło się glithować, a przed oczami pojawił mi się napis "Stracisz to co kochasz tylko dla tego widoku".
- Emilio? Emilio!- z daleka dobiegł do mnie głos Alice. Otrząsnęłam się. Stałam że łzami w oczach, a Alice stała z Fell'em na drodze i patrzyła na mnie za strachem.
- Co się stało?- zapytała się z niepokojem w głosie.
- Nic, po prostu się zapatrzyłam na... Coś- skłamałam, ocierając łzy. Wyprostowałam się i szybko do nich podjechałam.- To gdzie idziemy na te lody?- uśmiechnęłam się swobodnie.  Jednak głęboko w duszy byłam bardzo zaniepokojona. Czemu teraz? Co miał znaczyć ten widok? I te słowa.... "Stracisz to co kochasz tylko dla tego widoku"... Czemu czuję jakbym miała stąd odejść i nigdy nie wrócić?

~~~~~~~~~~~~~<3
Mistrz zamieszania powrócił XD. Miałam nadzieję, że tego tak nie pokręcę jak innych moich opowieści, ale jak widać nie wyszło. Ale mówi się trudno i płynie się dalej. Ave! Niech Lust będzie z wami!

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now