3. Ja nie chciałam

135 14 7
                                    

*Emilia*
Broń ledwo musnęła moją skórę i rozpadła się na milion kawałków, które rozprysnęły się we wszystkie strony. Ledwo trzymałam się na nogach, ale adrenalina zrobiła swoje. Miałam niewyobrażalne szczęście, że zaklęcie się udało. Inaczej bym dołączyła do śmieci w pojemniku bio jako kupka pyłu. Ale przynajmniej ja nie on. Warto by było.
- Emilio?- wyszeptał Blue, przytrzymując mnie w talii. Nawet nie zauważyłam, że prawie klęczałam na ziemi. Powoli zaczęły mi się pojawiać czarne plamy przed oczami.
- Wszystko w porządku- wydusiłam, opierając się o jego ramię.- M-muszę tylko odpocząć- cholera, Gaster mnie zabije. Nie cierpiał gdy zużywałam tyle energii przy rzucaniu zaklęć. Ale to była wyjątkowa okazja, może mi wybaczy.... Nagle jedyne co widziałam to była ciemność.
*Gaster*
Blue naprawdę mnie wystraszył, gdy przyniósł ją na ramionach do domu. Zużyła za dużo energii, ale zrozumiałem jej postępowanie. Chciała tylko chronić Blue, a nie znała innego sposobu, na użycie miecza nie było czasu.
- Wszystko będzie z nią dobrze?- zapytał nagle Blue, ponownie przykładając dłoń do jej czoła. Bardzo martwił się tym całym zajściem, bo to on zaprosił Emilię na trening.
- Oczywiście, Sans, musi tylko odpocząć- odpowiedziałem, głaszcząc go po czaszce. Blue spojrzał na mnie dziwnie, po czym się lekko uśmiechnął.
- Ale czemu to zrobiła? Czemu stanęła mojej obronie?- do jego oczodołów napłynęły łzy.- Mogła zginąć!-
- Wiem. I ona też wiedziała- odpowiedziałem.- Ale gdyby tego nie zrobiła, ty byś zginął. I w ten sposób Emilia też by była martwa, a Papyrus pogrążyłby się w rozpaczy- marne pocieszenie, ale przynajmniej było prawdą. Gdy Blue zginął, Dragonsson najpewniej z rozpaczy odebrałaby sobie życie.
- C-czemu?- wydusił przez łzy szkielet, ściskając dłoń mojej podopiecznej.- Czemu ona t-też by zginęła?!- krzyknął, wybuchając niepohamowanym płaczem. Westchnąłem, po czym mimo jego protestów wziąłem go na ręce i wyniosłem z pokoju.
- Puszczaj mnie! Chcę z nią zostać!- krzyczał, wyrywając się. Jednak szybko uśpiłem go prostym zaklęciem, które wykorzystywałem kiedyś, gdy Emilia była pogrążona w żałobie. Doniesienie go do jego domu nie było problemem, gorzej z wytłumaczeniem Papyrus'owi co się stało. Gdy w końcu wróciłem do domu Emilia była już przytomna.
- P-przepraszam!- krzyknęła od razu jak wszedłem.- J-ja nie chciał-łam. G-gdym...-
- Spokojnie- przerwałem jej, lekkim ruchem ręki. Drago odrazu umilkła i że skruchą patrzyła mi prosto w oczy.
- Wiem dlaczego to zrobiłaś, nie musisz się tłumaczyć. Miałaś ku temu powód i moim zdaniem postąpiłaś słusznie- powiedziałem, przytulając ją. Po chwili zaczęła płakać, a potem się śmiać. Przytuliła się do mnie mocno, a ja znów odwzajemniłem uścisk.
*Emilia*
Wszystko było dobrze.... Nie wiedziałam o czym myśleć, co czuć. Najpierw myślałam, że jestem martwa, ale żyję. On żyje! Jednocześnie płakałam ze strachu i śmiałam się ze szczęścia. Jestem dziwna, wiem.
*Time skip*
Reszta dnia upłynęła raczej spokojnie. Właśnie wracałam do domu z Asylumtale przez Anty-Void i Ink prawił mi kazanie, jak powinnam postępować w sytuacji zagrożenia życia. Niestety często odwoływał się do niemożliwych sytuacji, więc odczułam lekką ulgę gdy znalazłam drzwi do domu.
- Dzięki Ink za porady, ale już jesteśmy- przerwałam przemowę przyjaciela, kładąc dłoń na klamce.
- Poczekaj- powiedział nagle Ink i zaczął szukać czegoś po kieszeniach. W końcu to znalazł i wręczył mi.- To w ramach podziękowania. Wiesz, za uratowanie życia Blueberry'emu. Wiem ile dla Ciebie znaczy- dodał i odszedł, zostawiając mnie samą przy drzwiach z dziwnym pakunkiem w dłoni. Zdziwiona weszłam do domu i zaraz na progu zastałam.... Blue.
- Nic ci nie jest!- wykrzyknął, gdy tylko mnie zobaczył, po czym zaraz zmiażdżył mnie w jednym ze swoich niedźwiedzich uścisków.- Martwiłem się o ciebie!-
- O-oczywiście, że n-nic m-mi nie je-est- wydusiłam.- A-ale mógłbyś mnie p-puścić? D-duszę się- dodałam po chwili, bo naprawdę zaczęło brakować mi powietrza. Blue odrazu mnie puścił i zbawczy tlen zaczął dopływać do płuc.
- Czemu to zrobiłaś?- zapytał się nagle Blueberry, spoglądając mi prosto w oczy.
- Nie chciałam cię zmartwić Blue, naprawdę- zaczęłam, po chym westchęłam i kucnęłam przed nim.- Nie było szans na powstrzymanie tego topora w inny sposób, a ty nie zdążyłbyś wykonać uniku. Dlatego stanęłam przed tobą nawet nie wiedząc czy zaklęcie zadziała- powiedziałam spokojnie, ale nagle Blue znów się do mnie przytulił. Czułam jego ciepłe łzy skapujące mi na ramię, słyszałam jego cichy szloch.
- Co ci odbiło?! Mogłaś zginąć! Gdyby... Gdyby to się stało nigdy nie mógłbym sobie wybaczyć!- krzyknął przez łzy.
- Wiem. A ja nie mogłabym sobie wybaczyć twojej śmierci. Świat cię bardziej potrzebuje niż mnie- szepnęłam.- Ja cię potrzebuję- dodałam jeszcze ciszej. Chyba tego nie usłyszał, to dobrze. Po chwili uścisk się rozłuźnił, a jego oddech się uspokoił. Zasnął.

~~~~~~~~~~~<3
Przepraszam, że tylko 740 słów, wiem, że krótkie. Znów męczy mnie brak większej weny co pewnie widać po tym rozdziale. Następny przystanek: underlust. Ave! Niech Lust będzie z wami!

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now