6. niemampomysłunatytuł

56 6 4
                                    

*Gaster*
Z ulgą patrzyłem jak mała zjada płatki z mlekiem. Nie było to jakieś dzieło sztuki, ale w końcu to ma być śniadanie dla dziecka.
- Więc jak się nazywasz?- zapytałem się, gdy skończyła jeść.
- Emilia... Eeeee... Nie potrafię sobie przypomnieć... Ale niedawno jeszcze pamiętałam...- zająkała się zdziwiona. I mnie to zdziwiło.Powinna wiedzieć jak się nazywa, przecież nie jest jakoś bardzo malutka.
- A może pamiętasz gdzie mieszkasz?- przecież musi coś pamiętać. Prawda? Ale dziewczynka ze strachem pokręciła głową.
- Nie, nie pamiętam. Jakbym miała w głowie czarną dziurę. Nic nie pamiętam co dotyczy miejsca lub mojego nazwiska- powiedziała niespokojnie.- Pamiętam rodziców. Ich twarze, głosy... Miałam też brata... I przyjaciółkę... Pamiętam ich wszystkich. Całą moją rodzinę- spojrzała na mnie ze łzami w oczach.- Co teraz ze mną będzie?- rozpłakała się. Zrobiło mi się jej żal. Niedawno prawie umarła, a dzisiaj okazało się, że nie może wrócić do swojej rodziny. Wziąłem ją na kolana i przytuliłem.
- Możesz zostać ze mną- szepnąłem, gładząc ją po głowie.- Będziemy jak rodzina...-
- Będziesz moim stryjkiem?- spojrzała na mnie przez łzy.
- Tak, Emilko, będę twoim stryjkem- odpowiedziałem, uśmiechając się lekko. Nie wiem dlaczego, ale czułem się za nią odpowiedzialny. Nie wynikało to z tego, że mieliśmy wspólną duszę, tylko po prostu... Jak na nią patrzyłem czułem... Ciepło? Nie wiem, czy to można tak określić. To było uczucie, którego nie zaznałem od kiedy zostałem rozdzielony z moimi synami. Po prostu... Muszę​ się nią zająć.
❄💣🖐👈
Spowrotem zawiązałem szal i westchnąłem. Tym razem specjalnie wywołałem wizję. Ale już to wszystko przeżyłem, dlaczego coś karze przeżyć mi to jeszcze raz? Czy to ma na celu uświadomienie mi o moich błędach? Nie, to, że ją uratowałem, to nie był błąd. I nigdy nie będzie. Również to, że przygarnąłem, nie było błędem. Ostatni raz przejechałem palcami po wypustkach na kartce, po czym odłożyłem książkę. Mam dość siedzenia w domu, powinienem się przejść. Podniosłem się z fotela, jednocześnie sięgając po laskę. Nagle poczułem coś dziwnego. Jakby... Ciepło okalające moją duszę.

*Emilia*
Ta ruina telefonu jednak dała mi jakąś nadzieję. Nie tak dużą, by pomóc mojej duszy, ale jednak. Chciałabym chociaż zobaczyć jak bardzo pęknięta jest nasza dusza... Na pewno ma jakiś wpływ na stryjka. Spojrzałam na zegarek. Trochę po szóstej. Chyba powinnam obudzić mamę. Cicho weszłam do jej pokoju i dotknęłam jej ramienia.
- Czas wstawać- szepnąłem, całując ją w czoło. Ona spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem i uśmiechnęła się. Po chwili wróciłam do swojego pokoju, by zabrać torbę i reklamówkę, po czym "zleciałam" ze schodów (czytaj: zeskakiwałam po pięć stopni, po czym z wielkim łup wylądowałam na parterze). Mama zeszła tuż po tym jak skończyłam robić dla niej kawę. Postawiłam filiżankę obok miski z kaszą jaglaną, a ona podziękowała. Zawsze dziękuje. Już miałam wychodzić, kiedy mnie zatrzymała na chwilę.
- Mogłabyś poprosić panią Anitę, by cię zwolniła jutro z terapii? Musimy jutro gdzieś pojechać- zapytała się. Kiwnęłam głową. Udało mi się zaprzyjaźnić z panią Anitą, więc nie powinno być z tym problemu. Sama twierdziła, że potrzebuję trochę odpoczynku i od terapii, i od szycia strojów na przedstawienie. Na pewno zgodzi się na wyjazd.
- Oczywiście, mamo- pocałowałam ją w policzek. Był już późny maj, jeszcze miesiąc i mama będzie miała wakacje. Już wiem, że jedziemy na dwa tygodnie nad morze. Cieszę się, ale na to trzeba poczekać. Mimo wczesnej godziny słońce już tkwiło nad horyzontem, ogrzewając ziemię zmarzniętą po nocy. Cała okolica właśnie się budziła, podczas gdy ja już wsiadałam​ na rower, by odjechać. Mimo wcześniejszych niechęci, teraz cieszyłam się, że tam jadę. Jest piękna pogoda, a poza tym... Jest tam ktoś, kto mnie rozumie. Już nie tkwimy w tym bezsensownym, błędnym kole, tylko idziemy dalej, zastanawiamy się z czego to wyniknęło. W końcu dotarłam do celu i przejechałam przez bramę. Chyba poraz enty zaczęłam zastanawiać się dlaczego nie ma tu stojaka na rowery. Jakbym nie myślała o tym wcześniej. Nagle mnie trochę zamurowało. Zobaczyłam mężczyznę wychodzącego z budynku. Wow, spostrzegawcza jestem. Ale jego ubranie... Fioletowo-różowa koszula, bluza w pastelowych kolorach, neonowopomarańczowe spodenki, czerwono-niebieska czapka z daszkiem.... I te okulary. Czy ja mam zwidy?
- Yo, broski, jak tam żyćko? Lepiej szybko wracaj, bo się o ciebie martwi- powiedział, po czym pstryknął palcami i zniknął.

~~~~~~~~~
Moja wena się wyczerpuje, dlatego końcówka tego rozdziału jest do bani. Nie wiedziałam co zrobić, więc wjebałam Fresh'a. Najprawdopodobniej się wyłączę na parę tygodni... Bleh. Przepraszam. Sześć i czołem w takim razie.

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now