15. Jaskinie

47 3 0
                                    

- Witam państwa na naszej dzisiejszej wycieczce- zaczął przewodnik. Ku mojemu zdziwieniu okazał się młodym człowiekiem, a nie potworem. Może po prostu nie chcą wracać do podziemi, skoro udało im się wyjść na powierzchnię.
- Jak już pewnie wiecie będziemy zwiedzali stare jaskinie, w których niegdyś uwięzione były potwory za pomocą magicznej bariery. Można było ją złamać za pomocą siedmiu ludzkich dusz- kontynuował przewodnik.- I tylko ludzie mogli przez nią swobodnie przejść-
- Błąd- powiedziałam.- Przejść przez barierę mogła tylko istota o niezwykle potężnej duszy, a jednym z przykładów jest duszo potwora i ludzka połączone w jedno. W ten sposób dziesiątki lat temu barierę przekroczył królewski syn- "no i ja" dodałam w myślach. Moja wypowiedź rozłożyła mężczyznę na łopatki i chyba zapomniał języka w gębie. Jednak po chwili odchrząknął i się wyprostował.
- To... Jest oczywiście poprawne...- powiedział niepewnie, po czym odwrócił się w stronę wyjścia.- Może jednak zejdźmy do podziemi, bo czeka nas długa droga- grupa ruszyła.
- Skąd to wiedziałaś?- zapytał się mnie tata, gdy przekroczyliśmy kamienny łuk, stanowiący wejście do podziemi. Nie odpowiedziałam. Przyjemny chłód muskał moją skórę, a chropowata powierzchnia przesówała się pod moimi palcami. Było ciemno. Pachniało ziemią, lecz z oddali dochodził słodki zapach kwiatów. Wkrótce zobaczyliśmy miejsce, w którym niegdyś znajdowała się bariera, ale poszliśmy dalej ciemnym korytarzem. Do sali tronowej. Przywitała mnie głęboka, ciemna czerwień liści i plecy dwóch wielkich złotych tronów. Promienie słońca zabarwione przez szybę na żółto padały swobodnie na to żywe morze.
- Sala tronowa- powiedział przewodnik i zaczął opowiadać o tym miejscu. I królowej. I całej rodzinie królewskiej. Ale nie słuchałam. Z resztą znałam tę opowieść na pamięć. Dobrze było wrócić.
&
Patrzenie na opuszczoną stolicę było conajmniej okropne. Z tego, co kiedyś tętniło życiem, zostały tylko wyniosłe, szare, smętne skorupy. W oknach nie wisiały już wielokolorowe firanki. Czarne otwory ziały przeszywającym chłodem, przyprawiając o dreszcze. Pusty dom Toriel również wydawał się nienaturalny, wręcz straszny. Takie samo wrażenie wywierało na mnie drzewo stojące tuż przed drzwiami. Dalej była winda, rdzeń i ośrodek Napstabota. I te miejsce wydawało się zbyt ciche. Nawet nie było już wody w fontannie. Dalszej drogi po Hotland nie potrafię opisać. Było potwornie gorąco i chciało mi się płakać. Dopiero podczas tej wycieczki uświadomiłam sobie co do tego miejsca wniosły i co wyniosły mieszkające tam potwory. Faktycznie, widoki były oszałamiające, ale... Nie było już w nich tej miłości. Przynajmniej nie dla mnie, nie dla osoby, która spędziła tu połowę swojego życia w otoczeniu serdecznych potworów. Za to mój ojciec był w niebo wzięty.
- Spójrz na rdzeń- gdy przechodziliśmy przez tartak z widokiem na rdzeń, przystanął by zrobić zdjęcia. Jak już przystawał tysiąc razy. Uśmiechnęłam się cierpliwie, patrząc na dzieło podziemnej techniki. Nagle poczułam jak po policzku spływa mi łza. Jedna, pojedyncza łza. W duchy zaśmiałam się gorzko. Kiedy stałam się tak słaba? Eh, głupie uczucia. Jeszcze mocniej się rozkleiłam w Wodospadach.
*Emilio, jakie jest twoje największe marzenie?* powiedział nagle jeden z Echokwiatów, gdy obok nich przechodziliśmy. Zamarłam. Nie chciałam podchodzić do następnego kwiatu, nie chciałam znów słuchać tej rozmowy. Ale nie mogłam ich zniszczyć. Kto wie ile osób już to usłyszało?
- Nazywają się echokwiaty- powiedział nagle tata, stając obok mnie.
- Wiem- szepnęłam, kładąc palec na ustach- Nie powinno się mówić przy nich za głośno, bo będą powtarzały twoje słowa. Czasem potrafią zapamiętać całe piosenki- po chwili wpadłam na pomysł i zaczęłam cicho śpiewać. Była to stara pieśń z podziemia, ich stary hymn. Pieśń przebrzmiewająca chwałą, tęsknotą i miłością.
- I me serce zabije znów, gdy ujrzę czerwonego słońca wschód....- zakończyłam. Po chwili kwiaty również zaczęły śpiewać tę smętną balladę. Powoli wstałam, otrzepując kolana z ciemnego pyłu. Wspomnienia przelewały się przeze mnie niczym rwąca rzeka, a ja nie zamierzałam jej tamować. Już nie. Z podniesioną głową chcę pójść przed siebie, wprost w ramiona mej przeszłości, przeszłości i teraźniejszości. Już się nie boję. Cokolwiek podziemie i powierzchnia mają mi do zaoferowania przyjmę to z podniesioną głową. Nie opuszczę jej tak samo jak nie zrobiły tego potwory.

~~~~~~~
Tak, trochę krótkie i niemrawe, ale hej! Nie zawsze człowiek może mieć wenę do pisania, co nie? Zwłaszcza kiedy siedzi w domu i śmiertelnie mu się nudzi. Więc zostało nam.... Z pięć, góra osiem rozdziałów do końca, chyba, że się rozpiszę. Ale już teraz uprzedzam, mam zamiar zrobić część drugą (tak, będę to męczyć, bo fajnie mi się to pisze) ale z innej perspektywy. Może być? To znaczy i tak ją napiszę, mam już nawet rozdział. A to kiedyś muszę skończyć.

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now