6. Pierwszy krok

109 10 16
                                    

*Emilia*
- Kogo kochasz?- zapytał się Blueberry patrząc na mnie niewinnie. Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało. Z niedowierzaniem patrzyłam na Blue oraz na leżącą obok niego Alice, która się dusiła herbatą i umierała z bólu głowy. Po chwili zleciała z krzesła i upadła na podłogę, próbując wykrztusić swoje wnętrzności.
- J-ja....- wykrztusiłam, po czym podbiegłam do Alice zaczęłam walić ją po plecach. Musiało wyglądać to komicznie, ale znów potrzebowałam zajęcia, które pomogłoby mi ukryć mój przeklęty rumieniec. Dlaczego on się o to zapytał?! Jestem martwa.... Już drugi raz mi zadał to pytanie w równie niezręcznie sytuacji. Czemu to go interesuje?
- B-blue, j-już Ci m- mówiłam, że w-wolę o t-tym nie rozm-mawiać- zaczęłam się jąkać. Nie chciałam żeby dowiedział się tego w ten sposób, nie teraz. Nie mogę...
- Proszę, chcę ci pomóc- powiedział Blue i w tym momencie coś we mnie pękło.
- Chcesz mi pomóc?!- wybuchnęłam, a do moich oczu napłynęły łzy.- Mnie się nie da pomóc! Zakochałam się w kimś to nie czuje do mnie nic więcej niż przyjaźń! Zakochałam się w kimś kogo widzę codziennie, w kimś kto potrafi złamać moje serce jednym spojrzeniem! Ale on nic sobie z tego nie robi, ba nawet nie zauważył, że jestem w nim zakochana po uszy mimo, że pół multiversum już wie!- wrzasnęłam. Nagle uświadomiłam sobie co powiedziałam, co zrobiłam. Zobaczyłam jego twarz pełną strachu. Cofnęłam się parę kroków i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, opierając się o nie i osuwając się na podłogę. Wybuchnęłam płaczem, kryjąc twarz między ramionami. Co ja najlepszego narobiłam....

*Gaster*
Wróciłem dosyć późno, nawet jak na mnie. Przynajmniej skończyłem już projekt i jutro będę miał wolne o ile czegoś nowego nie znajdę. A znalazłem już przy pierwszym spojrzeniu: trzeba będzie skończyć myć kuchnię. Zdziwiło mnie to, zazwyczaj Emilia kończyła to co zaczęła, a już na pewno sprzątanie po mnie w kuchni. Nienawidziła tego syfu, który zostawał po moim gotowaniu. O ironio, jej pokój wyglądał jakby przeszło przez nie tornado, później trzęsienie ziemi, a na końcu tsunami. A propo, powinienem sprawdzić jak się trzyma. Nie widziałem jej cały dzień, gdy wychodziłem odsypiała jeszcze wczorajszą noc. Drzwi były zatrzasinęte, ale nie na zamek. Cicho otworzyłem je i zajrzałem do pokoju. Emilia leżała skulona na łóżku pochlipując.
- Co się stało?- szepnąłem, podchodząc do niej.
- Nakrzyczałam na niego...- powiedziała, połykając łzy.- Bezpodstawnie na niego nakrzyczałam- nie wiedziałem co się stało, ale nie był to jakiś bardzo poważny problem. Ostatni raz widziałem kogoś tak załamanego kiedy Alice przez przypadek zabiła brata Fell'a. Była wtedy tak zrozpaczona, że próbowała odebrać sobie życie. Na szczęście coś przemówiło jej do rozsądku i po prostu zrobiła reset.
- Emilio, wiesz, że nic się nie stało- powiedziałem, obejmując ją ramieniem.- Po prostu pójdź do niego jutro i przeproś. Na pewno ci wybaczy- trwsliśmy tak przez chwilę w milczeniu, po czym oddech Emilii się uspokoił. Zasnęła. Zastanawiam się czasami czy nie powinienem pracować z Dream'em skoro tak wszystkich usypiam?
*Emilia*
Zgodnie z radą Gastera zaraz po śniadaniu poszłam do Blue, żeby go przeprosić. Po drodze zebrałam bukiet echokwiatów i wyszeptałam do niego parę miłych rzeczy. Ostatni raz sprawdziłam czy w koszyku na pewno są bułki i weszłam do Snowdin. Dom Blue i Miodka jak zwykle był przyozdobiony światełkami bożonarodzeniowymi, które migały na różne kolory. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Po drugiej stronie rozległ się huk garnków i drzwi stanęły otworem. W wejściu stał Blue przyglądający mi się że zdziwieniem. Spokojnie zasłoniłam bukiet i uśmiechnęłam się krzywo.
- Ja... Chciałabym cię przeprosić. Za to, że wczoraj na ciebie nakrzyczałam- powiedziałam, spoglądając mu prosto w oczy. Przez chwilę patrzył na mnie ze zdziwieniem, po czym uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie.
- Nie musisz mnie przepraszać, przecież nic się nie stało!- wykrzyknął, wciągając mnie do środka. Salon wyglądał tak jak zawsze, jedynie zniknęły skarpetki Miodka. Bloody zdecydowanie miała na niego dobry wpływ. Postawiłam koszyk na stole, a echokwiaty włożyłam do wazonu, który stał obok "kamienia".
- Chyba też powinienem cię przeprosić. Nie powinienem zadawać ci takich pytań- powiedział Blue, wyciągając rękę na zgodę. Uścisnęłam ją, po czym go przytuliłam.
- Wiesz, opiszę ci osobę, w której się zakochałam, ale nie podam ci imienia- powiedziałam puszczając go.
- Naprawdę?!- krzyknął rozentuzjazmowany, a ja uśmiechnęłam się.- W takim razie zamieniam się w słuch-
- Jest najlepszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam, pełen energii, pozytywny, zawsze skory do pomocy. Uwielbia też gotować i ma starszego brata, którym się opiekuje- powiedziałam, patrząc mu się prosto w oczy. Ciekawe czy zgadnie, że to jego opisuję?- Jest bardzo troskliwy i pragnie mieć mnóstwo przyjaciół. Kiedyś zostanie wielkim rycerzem- dodałam po chwili namysłu. Blue bez słowa mnie przytulił i poszedł do kuchni. Pewnie musi to przemyśleć. Jestem zanim wyszłam mój wzrok padł na echokwiaty. Wzięłam jednego z nich, szepnęłam do niego pewne słowa i wybiegłam z domu.
- Kocham cię.

~~~~~~~~~~~<3
I tym akcentem kończę ten rozdział. Czekam na porady w komentarzu. Ave! Niech Lust będzie z wami!

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now