13. Góra Ebott

62 5 1
                                    

Od kiedy zwolnili mnie z terapii minął miesiąc. Miesiąc mieszający się w jedną szarą całość, pełną niecierpliwego oczekiwania na jakiś cud. Dojście do siebie i odzyskanie uczuć zajęło mi tydzień, ale nie mogłam się zmusić do niczego bardziej kreatywnego. Moje prace nad niebem posuwały się coraz wolniej, zupełnie nie rejestrowałam kiedy to się działo. Nawet odrzucałam telefony od Blue, nie odbierałam jego SMS-ów. Tak upływał mi czas aż do pewnej wiadomości. Tego dnia było wyjątkowo ciepło, a tata spóźnił się na pociąg. Właśnie postawiłam na stole patelnię, gdy ojciec wszedł do domu z wielkim uśmiechem na ustach.
- Hej, tato- powiedziałam, uśmiechając się do niego lekko.
- Hej- odpowiedział mi, po czym pocałował mamę.- Cześć, kochanie- tata położył gazety na stole i poszedł umyć ręce. Spojrzałam za nim, ale nie było na co patrzeć. Usiadłam i nałożyłam sobie porcję makaronu z kurczaczkami i brokułem. Tata szybko wrócił i razem usiedliśmy do obiadu. Jednak cały ten czas siedział jak na szpilkach. Dopiero jak skończyliśmy posiłek i zaczęłam sprzątać, nie wytrzymał.
- W mojej pracy organizują wycieczkę objazdową po Stanach Zjednoczonych- powiedział w końcu.- I mam aż trzy miejsca!-
- Czyli wszyscy jedziemy do Ameryki Północnej?- zapytałam się, odwracając od zlewu. Tata uśmiechnął się szerzej i kiwnął głową.
-Chodźcie, pokażę wam trasę- powiedział, wstając od stołu.
- Za chwilę dojdę- powiedziałam, a oni poszli. Chciałam skończyć sprzątać i zrobić im kawę. Nawet jeśli mieliśmy jechać na wycieczkę do Stanów to wolałam mieć niespodziankę. Na szczęście ekspres dosyć głośno chodził, więc jeszcze mniej usłyszałam. Ale w końcu musiałam do nich przyjść. Wzięłam dwie filiżanki i poszłam do pokoju, gdzie rodzice siedzieli przed komputerem. Podałam jeden z pojemników mamie, gdy nagle tata się odezwał.
- A w przedostatni dzień zaplanowane jest zwiedzanie góry Ebott- powiedział.
Ebott.
Usłyszałam dźwięk nagle postawionej szklanki, na moje palce wylał się gorący płyn. Czułam się jakby ktoś zdzielił mnie po twarzy, a do tego tan palący ból w lewej dłoni.
- Wszystko dobrze, Emilko?- zapytała się zaniepokojona mama, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Jak nazywa się ta góra?- zapytałam się nieprzytomnie.
- Ebott. Góra Ebott- usłyszałam odpowiedź, a na moich ustach wykwitł błogi uśmiech. Poczułam jak łzy potoczyły się po moich policzkach. Jak przez mgłę zobaczyłam dziurę w mojej lewej dłoni. Moja dusza... Znów się uleczyła. Szybko pognałam do swojego pokoju, nie zwracając uwagę na kawę spływającą po moich palcach.
🏹
- Skup się- powiedział Halt, kładąc dłonie na moich ramionach. Zmarszczyłem brwi, próbując oczyścić umysł, gdy nagle... Zadzwonił telefon. Niemrawo pomacałem szafkę, aż w końcu moje palce natrafiły na ekranik. Odebrałem nawet nie patrząc kto dzwoni. Po drugiej stronie ktoś się śmiał tak swobodnie i z taką ulgą, że też chciałem. Po chwili rozpoznałem głos. Emilia.
- Coś się stało?- zapytałem się, a ona powoli ucichła.
- Ebott- powiedziała nagle.- Przez te wszystkie lata... Szukałam słowa Ebott- znała nazwę góry... Jak? Nie wiedziałem, ale to było nieważne. Ważne, że pamiętała. Ważne, że wróci.
- Niedługo będę. Nie mów nikomu, będą mieli niespodziankę- powiedziała pieszczotliwie.- Kocham Cię- rozłączyła się. Byłem szczęśliwy. Dawno nie byłem tak szczęśliwy. To było nawet lepsze od wygrania szóstki w totka. Znów ją zobaczę. Znów ją przytulę. Znów ją pocałuję... Będziemy razem, tak jak zawsze powinniśmy być...
- BLUE- rozległ się krzyk Bloody.- TERAZ TWOJA KOLEJ NA WYRZUCANIE ŚMIECI!- zazwyczaj nie mam problemów z wyrzucaniem śmieci, ale teraz pognałem do kuchni z największym na świecie uśmiechem na ustach. Musiałem mieć chyba też łzy w oczach, bo Bloody zapytała się mnie dlaczego płaczę. Odpowiedziałem tylko machnięciem dłoni, po czym wybiegłem z domu. Wyrzucenie śmieci to jedno, ale zaraz po tym pognałem gdzieś indziej. W sumie nie gdzieś bo biegłem przed siebie bez celu, tylko biegłem, by dotrzeć tam, gdzie mnie nogi poniosą. Jak długo biegłem, nie wiem. Zatrzymałem się dopiero kiedy nastał wieczór i dotarłem do naszej tajemniczej dolinki, ukrytej wśród pionowych skarp. Tam położyłem się na trawie, głuchy na zawodzenie echokwiatów. W sumie płakały moim głosem, więc nie traktowałem ich na poważnie. Odetchnąłem z uśmiechem na ustach. Było.... Dobrze. Nie dobrze. Cudownie. Spojrzałem w niebo, na którym zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Ona zawsze kochała je oglądać. Powoli się podniosłem i podszedłem do jeziorka. Woda była cudownie zimna po długim biegu, gwiazdy odbijały się od falującej powierzchni wody tworząc delikatne błyski i refleksy. Przypominały mi o czymś... O pierścionku... Ona wraca... W końcu mogę
SIĘ OŚWIADCZYĆ

~~~~~~
Ludzie... Mam pytanie... CZY WYŚCIE OSZALELI?! 👁 1,04 Tyś Nie wiem jakim cudem, nie wiem czemu czytacie coś takiego, ale.... dziękuję. Kocham was wszystkich... 💜

Inna historia | DragonberryWo Geschichten leben. Entdecke jetzt