7. ...Tak się tylko zadje nam...

55 8 3
                                    

*Emilia*
Nie miałam już siły. Rano pojechaliśmy w góry, bo tata stwierdził, że to naprawdę dobry pomysł. Przeciągnął nas chyba przez trzy szczyty... Jedynym wynagrodzeniem były widoki i czeski sklep. Studencka i kofola... Czeskie żarełko, które trafia w me łapki raz na ruski rok. Jednak co mnie zdziwiło, ktoś jeszcze do nas przyszedł. Ech, to może tylko przyjaciółka mamy.... Zasłoniłam żaluzje i zamknęłam drzwi, po czym spojrzałam na sufit. Jeszcze tylko trochę... Czas szybko mija. Niedługo występ, a do pomalowania została mi tylko jedna dziesiąta połaci. Może wtedy będę mogła kontynuować? Może dostanę nową wiadomość? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, więc zerwałam się z łóżka i odsłoniłam rolety. Do mojego pokoju weszła... Moja terapeutka?
- Emmm... Dobry wieczór?- nawet nie strałam się ukryć zdziwienia.
- Dobry wieczór- kobieta westchnęła, próbując zamknąć drzwi. Szybko zerwałam się z łóżka i zatrzasnęłam je kopniakiem, bo nie da się ich zamknąć bez użycia siły. Kobieta uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością i smutkiem, a ja wskazałam jej stary, ale wygodny fotel by na nim usiadła. Terapeutka szybko spełniła propozycję.
- Pewnie zastanawiasz się po co przyszłam- zaczęła, gdy usiadłam na skraju łóżka.- Wczoraj dowiedziałam się, że zostałaś oddelegowana do pani Zofii, z którą dotychczas miałaś zajęcia o dwunastej. Ja dostanę jej dotychczasową podopieczną- ze zgrozą przygryzłam wargę. Kuso. A już było dobrze, wyszliśmy na prostą. Nawet ją polubiłam. A teraz co? Dostaję zajęcia z tą kurwą. Już, koniec, opanuj się. Chyba chce jeszcze coś powiedzieć...
- Jednak muszę z tobą o czymś porozmawiać...- szepnęła.- Możesz zasłonić okna? Wiem, że są spadziste, ale będę czuła się pewniej...- z prośbą spojrzała na rolety. Niechętnie kiwnęłam głową. Przez to zobaczy co mam na suficie, ale naprawdę wydawała się zaniepokojona. Gdy w pokoju zapanowała ciemność, sklepienie roziskrzyło się gwiazdami, galaktykami i obłokami. Zaskoczona kobieta uniosła głowę i ze łzami w oczach, spojrzała na malowidło.
- To niebo... Widziałam je... W moim śnie...- szepnęła.
- Ja widziałam je dawno temu... Naprawdę. Zaczęłam je malować po pewnych dziwnych snach, które miałam cztery lata temu. W każdym z nich tkwiłam na polanie, nade mną było to niebo- powiedziałam, wlepiając wzrok w ten jeden gwiazdozbiór. Mój ulubiony, Orion.- W każdym z nich ktoś do mnie mówił jedno zdanie. Czasami ukrywał je, żeby skończyć za parę dni w kolejnym śnie- sięgnęłam po jeden z zeszytów łeżących na biurku. Był to sennik, który prowadziłam już od bardzo dawna. Zapisywałam w nim wszelkie niepokojące lub cudowne sny oraz wizje. Do niektórych dołączone były obrazki. Właśnie na tle tego nieba napisałam białym pisakiem całą treść wiadomości z tych snów.- W całości brzmi to tak: "Spójrz w niebo i będziemy razem. Jeżeli nie możesz go zobaczyć, namaluj je na suficie. Czy teraz je widzisz oczami wyobraźni? Jest tam Leo i Libra, i inne." Mam nadzieję, że jak skończę to malować dostanę kontynuację tego komunikatu- zakończyłam. Nie, nie zmyślam. Już nie mam w zwyczaju. Oduczyła mnie tego jedna, bardzo ważna dla mnie osoba. Jednak kobieta pokiwała głową, po czym znów uniosła wzrok ku "niebu".
- Tej nocy miałam dziwny sen- powiedziała nagle. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, ale nawet nie zwróciła na mnie uwagi.- Stałam na polanie w jakimś dziwnym lesie. Ziemia była szaro-brązowa, a drzewa miały fioletowe i niebieskie liście oraz szarą korę. Nade mną migotało milion gwiazd, dokładnie takich jak tutaj. Gdy znów spojrzałam na ziemię, przede mną stał Dream. Dlatego się pytałam jak wygląda, bo poznałam tylko jego imię, reszty słów nie rozumiałam...

- Hej- szkielet uśmiechnął się, unosząc jedną dłoń w geście pozdrowienia. Drugą, za plecami, trzymał swoją różdżkę. Anita nie odpowiedziała, tylko gapiła się na niego z rozdziawionymi ustami.
- W końcu możemy porozmawiać...- zaśmiał się smutno Dream, siadając przed kobietą.- Pewnie zastanawiasz się gdzie jesteśmy i dlaczego cię wezwałem. A więc... To jest polana w Outertale, często spotykali się tutaj Emilia i Blue. Pokazywała ci ją kiedyś, więc tylko tutaj udało mi się ciebie ściągnąć- tu urwał, spuszczając głowę. Po chwili zebrał się w sobie i ze smutnym uśmiechem na twarzy wyprostował się.- A jesteś tutaj, bo chcę żeby ktoś odzyskał swoje pozytywne emocje. Proszę, pomóż mu, pociesz go. Jako jedyna możesz to zrobić, jako jedyna masz z nią jakiś kontakt. Pewnie możemy porozmawiać dlatego, że teraz ta więź zmalała, ale wiesz o niej dużo!- wykrzyknął z determinacją. Anita popatrzyła się na niego z jeszcze większym zdziwieniem, ale po chwili uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Dobrze, zabierz mnie do niego-

Wśród głazów, na całym podłożu tkwiło morze czerwonych liści. Gdy Anita stanęła pośród nich, sięgały jej do półłydki. Scenerię oświetlały promienie słońca spływające z wyrwy w sklepieniu jak zwykle przebijają się przez chmury. Pośród​ czerwonych liści klęczał kolejny szkielet, płacząc. Był wyższy od Dream'a i strasznie chudy jakby się głodził. Jego oczy zasłaniały drobne, żółte kwiatki, tak, że kobieta nie mogła zobaczyć całej twarzy. Ale ubiór wydawał się Anicie znajomy. Niebieska chusta, szara koszula z krótkim rękawem, naramienniki...
- Zmienił się od kiedy przez przypadek zaabsorbował duszę Chary- Dream siedział obok kobiety na jednym z kamieni.- Co prawda później ją oddał, ale zmiana we wzroście została. No i przez długi czas odmawiał jedzenia. Bardzo się kochali...- szepnął. Nagle szkielet opuścił głowę i skierował kwiaty prosto w stronę kobiety jakby na nią patrzył.
- Kim jesteś?- zapytał się. Miał młodzieńczy, ale zmęczony głos.
- Nazywam się Anita, jestem terapeutką- odpowiedziała zmieszana kobieta.- Emilia była moją podopieczną- dodała po chwili szeptem. Na te słowa szkielet drgnął niespokojnie, a łzy potoczyły się mocnym strumieniem.
- Znałem Emilię, byliśmy razem- jego ręka powędrowała ku kieszeni u spodni. Po chwili wyciągnął małe pudełeczko i upuścił je w liście.
- Jesteś Blue, prawda?- nagle kobieta zdała sobie sprawę z kim rozmawia. Dlatego go kojażyła. Pojawiał się w szkicowniku Emilii dużo razy. Ale tam był niższy o conajmniej głowę i krąglejszy. Szkielet drgnął zdziwiony i kiwnął głową.
- Emilia mówiła mi o tobie. Wiele razy... Kiedy pierwszy raz do mnie trafiła... Na każdą wzmiankę o tobie... Płakała... Dalej czasami płacze...- kobieta zwolniła, przypominając sobie łzy dziewczyny. Płakała dokładnie tak samo jak on. Łzy ciekły i ciekły nawet po tym jak już skończyła, w jej głosie dalej czaiły się smutek i uraza.
- Ona...- szepnął nagle Blue, połykając łzy. Jego klatka piersiowa poruszała się szybko, ramiona unosiły się w górę i w dół.- ona mnie... pamięta?- kobita przytaknęła niepewnie, ale Blue wydawał się być skupiony na innej myśli. Na jego ustach błądził uśmiech, aż nagle się roześmiał. Był to prawdziwa radość, pełna ulgi. Również Dream uśmiechnął się z nadzieją. Po chwili Blue spojrzał na terapeutkę, a kobieta nareszcie zobaczyła w nim tę samą osobę, o której opowiadała jej Emilia. Chłopca, uśmiechniętego szeroko i pełnego nadziei.
- Dziękuję- powiedział z wdzięcznością.- Proszę, powiedz jej, że czekam. Nie wiem kiedy jeszcze raz się zobaczymy, ale czekam. I kocham ją zawsze i wszędzie- po tych słowach kobieta zamigotała i zniknęła z groty. Po prostu przestała tam być. Jednak Blue dalej klęczał wśród liści, cicho nucąc piosenkę, którą niegdyś usłyszał od Emilii.
Niech mówią, że to nie jest miłość, że tak się tylko zdaje nam...

Inna historia | DragonberryWhere stories live. Discover now