15. Szanty

90 6 6
                                    

*Emilia*
Jestem z Blue już od paru miesięcy. Wszystko jest dobrze.... Ale zaniedługo będzie reset. Ze smutkiem patrzyłam jak Chara przechodzi przez barierę i znika po drugiej stronie białej połaci. Zniknęła kolejna szansa na szczęśliwe zakończenie... Ale chwilę później poczułam nieprzyjemne mrowienie, które zawsze towarzyszyło resetowi. Na mnie on nie oddziaływał, nie należałam do tego alternatywnego uniwersum. Powoli zsunęłam się z filaru i po cichu wyszłam z sali. Królowa oczywiście mnie znała, ale nie lubię wywoływać niepotrzebnego zamieszania swoim nagłym pojawianiem się. Nie miałam również ochoty na teleportowanie się. Moje bose stopy nie wydawały najmniejszego dźwięku wśród morza czerwonych liści. Szybko przeszłam przez stolicę i rdzeń, po czym weszłam do Hotland. Jak zwykle było tam potwornie gorąco. Pierwszymi osobami jakimi spotkałam po drodze był Bratty i Catty, dwie członkinie straży królewskiej. Zawsze mnie to zastanawia jak one mogą ciągle chodzić w tych zbrojach. Toż to bym się w nich usmażyła. Otarłam pot z czoła i pomachałam jednemu z Wulkinów. Odmachał mi wesoło i pobiegł dalej. O, w końcu winda! Zbawcza metalowa puszka z klimatyzacją... Po chwili już byłam przed laboratorium Undyne. Jednak nie isteresowała mnie budowla i poszłam dalej, do rzeki. Jak zawsze czekał już tam tutejszy Gaster na łódce.
- Jak zwykle do Wodospadów, tral-la-la?- zanucił, dostrzegając mnie.
- Poproszę- odpowiedziałam mu śpiewnie.
- Co dziś śpiewamy, tral-la-la?- uśmiechnął się.
- Proponuję "Morskie opowieści"- odwzajemniłam uśmiech. Uwielbiałam śpiewać z nim szanty. Zawsze dobrze wpasowywało się to w klimat rejsu i szum wody. Czasami zabierałam się z nim tylko by z nim posiedzieć i pośpiewać, pływając bez konkretnego celu. Pod ławkami z łódce zawsze trzymał gitarę, na której dawno temu nauczył mnie grać.

Hej, ho, kolejkę nalej,
Hej, ho, kielichy wznieśmy,
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Pływał raz marynarz, który
Żywił się wyłącznie pieprzem.
Sypał pieprz do konfitury
I do zupy mlecznej.

Niestety musieliśmy skończyć już po pierwszej zwrotce, bo dotarliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Gasterem i pognałam do domu.
- Wróciłam!- krzyknęłam, zamykając za sobą drzwi. Stryja nigdzie nie było, a Alice siedziała w swoim pokoju przed kompem.
- Reset?- zapytała się nie odrywając wzroku od ekranu.
- Miejmy nadzieję, że pacyfistyczna- westchęłam i usiadłam obok niej. Nawet nie ściągnęłam swojego szalika, ale po prostu lubię w nim chodzić. Dostałam go od Papyrus'a ze zwykłego Undertale. Alice jak zwykle rysowała kolejny rysunek przedstawiający jednego z Sans'ów. Tym razem chyba był to... G!Error?
- Doszłaś już do G!Ink i G!Error'a?- zapytałam się, a Alice potwierdziła tylko mruknięciem. Podczas pracy nie była zbyt rozmowna, więc postanowiłam jej nie przeszkadzać. Spróbowałam się zająć codziennymi sprawami, ale coś nie dawało mi spokoju. Miałam dziwne wrażenie, że stanie się  coś niedobrego. Że ten reset znaczył więcej. Musiałam to sprawdzić.
- Wychodzę na chwilę- krzyknęłam, ubierając trampki. Tym razem szłam do Snowdin, na bosaka byłoby trudno.
- Za chwilę do ciebie dołączę- odkrzyknęła Alice, dalej patrząc w ekran. Wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. Skierowałam się w stronę Snowdin. Dziwne, nie widziałam tego potwora, który zawsze wyjaśniał człowiekowi do czego służą echokwiaty. Proszę tylko żebym się pomyliła... Miasteczko też było swego rodzaju opustoszałe, u Muffet nie było nikogo. Coś zdecydowanie było nie tak. Ostrożnie weszłam do lasu, ale i tu panowała dziwna cisza. Zazwyczaj było tu pełno osób, a w oddali słychać było ujadanie psów ze straży królewskiej. Po drodze zobaczyłam Charę. Wyglądała trochę inaczej: ciągle mrużyła oczy i kurczowo ściskała w ręce plastikowy nóż. Nie podobało mi się to coraz bardziej jednak szłam dalej. Ale.... Gdzie są wszyscy? Nie spotkałam nikogo, doszłam do drzwi do ruin. Uchyliłam je, ale nikt nie przyszedł mnie powstrzymać przed wejściem. W środku było ciemno, jedynie jasny krąg trawy odznaczał się od ponurej scenerii. Otworzyłam następne drzwi i przeszłam przez nie. Nagle stanęłam na czymś miękkim i jednocześnie sypkim. Spojrzałam w dół. Zamarłam przerażona. Stałam na sporej kupce prochu. Prochu, który zostaje z potwora gdy ten umiera. Ludobujcza.... Chara robi ludobujczą. Potykając się o własne nogi wybiegłam z ruin i pędem puściłam się przez las. Proszę, muszę zdążyć, muszę... Nigdzie nie było śladu po człowieku i Blue. Proszę, niech nie będzie za późno... Są! Ale Chara już do niego podchodziła, trzymając kurczowo nóż.
- Nie!- wrzasnęłam, gdy uniosła broń. Teleportowałam się między nich, jednocześnie dobywając miecza. Zblokowałm cięcie. Chara odsunęła się ze zdziwieniem i strachem, ale po chwili znów zaatakowała. Nie mogłam stać bezczynnie. Odepchnęłam Blue na bok i przygotowałam się do obrony. Mam nadzieję, że odwrócę jej uwagę na tyle by mógł uciec. Chara wykonywała szybkie pchnięcia, które trudno było sparować, ale od czasu do czasu atakowała również cięciami. Jednak nie pozostawałam jej dłużna. Nigdy nie przestrzegałam zasad walki w podziemiu, co mocno dezorientowało Charę. Ciągle zaskakiwałam ją pchnięciami podczas jej sekwencji cięć lub nagle parowałam ciosy, jednocześnie popychając ją do tyłu. Nagle Chara zagapiła się na chwilę i mój miecz rozcharatał jej pierś. Jej dusza pękła, a ciało przeniosło się do ostatniego zapisu. Szybko ukryłam się w krzakach, by Blue nie zauważył mojej obecności. Nie wiem co by wtedy powiedział... Jest, przyszedł.
- Co ty robisz?- zapytała się nagle Alice, stając obok mnie.- Myślałam, że już nie szpiegujesz Blue. Przecież jesteście parą-
- Nie szpieguję go- syknęłam, niechętnie odwracając głowę od obserwowanej ścieżki.
- Taaak. Tylko siedzisz za krzakami i łowisz ryby- Alice uśmiechnęła się lekko i usiadła obok mnie. Spojrzałam na nią z wyrzutem.
- Ja nie chłopczyk z Koszmaru Elevena- odburknęłam, a uśmiech Alice stał się jeszcze szerszy. Nagle uślyszałam szybkie kroki. Odwróciłam się dokładnie by zobaczyć jak Chara skacze na Blue z obnażonym nożem. Przeteleportowałam się jednocześnie wyciągając przed siebie miecz.

999999

Upadłam na kolana, jednocześnie wyrywając duszę z piersi Chary. Przez moją pierś biegła głęboka, czerwona pręga, z której obficie płynęła krew. Blue stał jak sparaliżowany ze strachem i niedowierzaniem w oczach. Uśmiechnęłam się słabo do duszy.
- Przepraszam Chara. Musiałam zatrzymać Frisk- wydukałam, po czym obraz przed oczami mi się rozmył.
- Emilia, nie!- wrzasnął Blue, próbując mnie złapać. Ale było za późno. Moje ciało rozsypało się w proch i nastała ciemność.

💔

Inna historia | DragonberryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz