Rozdział 2 - Ale on nie musi o tym wiedzieć, prawda?

509 57 10
                                    

*KIHYUN*
   Ciche siorpanie zostało zagłuszone przez głośne pomruki pełne niezadowolenia, które od pewnego czasu nie opuszczały ust kruczowłosego. Z westchnieniem odłożyłem swój owocowy napój i leniwie rozejrzałem się do stoliku, przy którym siedzieliśmy. Łącznie siedziało przy nim pięć osób, w tym ja i pomrukujący kretyn. Jak się okazało wszyscy, prócz Minhyuka starali się w miarę możliwości ignorować wybuchy gniewu towarzysza, podobnie jak ja to zwykłem robić.

   Oparłem podbródek na dłoni, po raz kolejny powracając myślami do dzisiejszego felernego poranka. Dlaczego życie lubi najbardziej walić się w momencie, kiedy dopiero co je odbudowaliśmy? Co tym razem złego zrobiłem, że moja egzystencja po raz kolejny postanowiła zmienić się w osobiste, prywatne piekło? Po całym ciele przebiegły mi dreszcze, gdy przed oczyma znów ujrzałem jego szczerzącą się gębę, a do uszu ponownie doleciał jego głos, ujawniający jego prawdziwą tożsamość, tym samym potwierdzając moje przypuszczenia.

  Zamknąłem oczy, usiłując przegonić swoje myśli gdzieś daleko.

- Wszystko w porządku, Kihyun? - wzdrygnąłem się, czując na ramieniu dłoń Shownu.

    Powoli podniosłem powieki ku górze, odwracając się przodem do siedzącego obok mnie szatyna. Jego widelec zamarł w połowie drogi do ust, podczas gdy nieduże oczy wpatrywały się we mnie z nieopisaną troską. Son Hyunwoo wśród innych uczniów uchodził za naszego nieoficjalnego lidera i z biegiem czasu zorientowałem się, że sam zacząłem go tak traktować. Na początku jednak, gdy był w pobliżu, czułem się bardzo niezręcznie, ale zmieniłem nastawienie, kiedy zobaczyłem jak ćwiczył w sali tanecznej. Właśnie wtedy opowiedział mi o swojej pasji i problemach związanych z natarczywym ojcem, który nie akceptował jego planów na przyszłość. Widocznie nie tylko mnie życie nie lubiło.

- Nic nie jest w porządku... - westchnąłem, przejeżdżając dłonią po różowych włosach.

   Podniosłem się ze swojego miejsca, chcąc uciec przed pytaniami, którymi lada moment z pewnością zostałbym zaatakowany. Nie miałem nastroju na zwierzanie się innym ze swojego "poprzedniego" życia. Sama świadomość, że jego część powróciła do mnie niczym bumerang, była już aż nazbyt bolesna. Byłem bardziej niż pewny, że tej nocy będą nękać mnie koszmary. O wiele intensywniejsze niż zazwyczaj.

   Przetarłem dłonią oczy, zupełnie jakbym w ten sposób chciał wyrwać się z tej chorej i popieprzonej rzeczywistości. Otworzyłem swoją szafkę, by wyciągnąć książkę na następną lekcję. Nie zdziwił mnie wcale widok kilku upadających na ziemię paczek. Mimo że się ich spodziewałem, z ust wyrwało mi się ciche przekleństwo. Ile razy dzisiejszego dnia zamierzają jeszcze włamać się do mojej szafki i każą mi zmieniać kod?

- Widzę, że jesteś bardzo popularny - oznajmił ktoś, podnosząc z lekko pobrudzonej błotem podłogi pakunek.

   Wzdrygnąłem się na jego dźwięk w duchu, jednak na zewnątrz nie dałem nic po sobie poznać. Powoli odwróciłem się przodem do stojącego za mną jasnowłosego chłopaka. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, dlaczego wcześniej go nie rozpoznałem. Pół roku temu jego włosy przypominały ciemną, gorzką w smaku czekoladę, a z pustych tęczówek bił chłód, który zdołałby jednym spojrzeniem zamrozić Słońce. Chłopak stojący tuż przede mną był o wiele szczuplejszy na twarzy, a na jego wargach igrał uśmiech, który w żadnym stopniu nie przypominał tamtego zrodzonego z pogardy. Bez słowa odebrałem od niego pudełko, starając zbytnio mu się nie przyglądać. Posłałem mu grymas po brzegi wypełnione kpiną.

- Czy to nie oczywiste? - zaniosłem się śmiechem, całkowicie wypranym z radości. - W końcu jestem nieziemsko...

- Przystojny? - dokończył za mnie, unosząc jedną brew ku górze. - Zauważyłem ten fakt, gdy nasze oczy spotkały się po raz pierwszy.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now