Rozdział 7 - Również nie mogę w to uwierzyć.

373 42 0
                                    

*KIHYUN*

   Jak się później okazało, minęło kilka godzin od momentu naszego zniknięcia godzin. Miałem wrażenie, że lada chwila wybuchnę, od nadmiaru negatywnych emocji, które się we mnie kłębiły. Najbardziej zaskakujące było to, że źródłem mego gniewu o dziwo nie był zapłakany nyktofob, a kruczowłosy sadysta, witający nas z "otwartymi" ramionami na obozowej polanie. Jego szeroki uśmiech z jakiegoś powodu powodował u mnie morderczy instynkt, który odkryłem w sobie ledwo pół roku temu. Gdyby nie fakt, że obiema rękami wciąż trzymałem wtulonego we mnie chłopaka, już dawno zniszczyłbym mu tę jego przystojną twarzyczkę. 

- Długo was nie było, dlatego rozpaliliśmy ogień z tego, co znajdowało się dookoła obozu - powiedział, podchodząc do nas i dłonią wskazując na pokaźnych rozmiarów górkę, zbudowaną z suchych patyków. 

   Wyglądały jakby zostały przygotowane jeszcze przed naszym przybyciem. I właśnie z tego powodu moje rozdrażnienie znów podskoczyło o kilka poziomów wyżej. 

   Bez słowa wyminąłem go, kierując się ku podpisanym naszymi imionami namiotom. Było ich dokładnie sześć, każdy różnił się trochę odcieniem od drugiego. Nawet w ciemności, zauważyłem, że jego miał odcień jasnej zieleni, poprzeplatanej w czarne plamki. Z trudem rozsunąłem namiot i niezbyt delikatnie odepchnąłem go od siebie, wrzucając do ciemnego wnętrza.

- Jesteśmy już w obozowisku, więc możesz się zrelaksować - powiedziałem cicho, kucając przed nim. 

   Wydawało mi się, że zauważyłem wciąż obecne w jego spojrzeniu przerażenie, mimo którego powoli kiwnął twierdząco głową. Uśmiechnąłem się lekko, podnosząc się ze swojego miejsca. Zamierzałem pójść do siebie i na spokojnie przemyśleć dzisiejsze wydarzenia, jednak zatrzymała mnie przed tym drżąca ręka, zaciskająca smukłe palce na mym nadgarstku. Odwróciłem się do ich właściciela, znów natrafiając na to samo zlęknione spojrzenie. To był chyba pierwszy raz, gdy z takim skupieniem analizowałem jego twarz. 

- Trochę głupio mi o to prosić. Zwłaszcza po tym, że zobaczyłeś mnie w takim stanie, gdy mieliśmy razem zbierać drewno na opał. - zaśmiał się nerwowo, nadal kurczowo zaciskając palce na mojej ręce. - Nie zrozum mnie źle, dobrze? Nie chcę ci się narzucać, ani nic z tych rzeczy..Ale czy możesz zostać ze mną do czasu, aż nie zasnę?

   Cichy głos w mej głowie zmusił mnie do spełnienia jego prośby. I zanim zdążyłem się zorientować co dokładnie robię, siedziałem już kogo niego, patrząc jak on stara się ułożyć wygodnie. Przełknąłem ślinę, widząc jak ściąga z siebie bluzkę, tylko po to by założyć świeżą.Wyraźne linie jego pleców będą mnie zapewne jeszcze długo prześladować po dzisiejszej nocy. Nagle odwrócił się z moim kierunku, dłonią nerwowym geście, przeszukując podłoże namiotu. Uspokoił się trochę, dopiero kiedy natrafił na mą dłoń, zaciskając na niej mocno palce, jakby bojąc się, że w każdej chwili mogę mu uciec. Cóż... Po części była to prawda. Planowałem zniknąć stąd jak najszybciej i pozbyć się wszystkich związanych z nim myśli. Dzisiaj już wystarczająco zamącił mi w głowie, odbierając zdolność logicznego myślenia. 

- Obiecujesz, że zostaniesz mimo wszystkiego, co zrobię? - spytał, przybliżając się do mnie.

   Jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej, powodując, że czułem się niczym zamknięty w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Było mi słabo, z trudem łapałem kolejne oddechy, więc jedyną rzeczą, którą mogłem zrobił było niezdecydowane kiwanie głową, raz w górę, raz w dół. Bluzka z jakiegoś powodu kleiła mi się do ciała, powodując, że miałem wielką ochotę zedrzeć ją z siebie, jednak sam ten pomysł powodował u mnie zakłopotanie. Zamknąłem oczy, starając się uspokoić i niemalże w tym samym momencie poczułem jak coś niezwykle miękkiego delikatnie muska me wargi. 

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz