Rozdział 27 - Gdzieś, gdzie nie ma żadnego z was.

186 37 2
                                    

*KIHYUN*

   Powoli przeciągnąłem się, otrząsając się z resztek snu, które wciąż uparcie się mnie trzymały. Zaspanym wzrokiem starałem się ogarnąć pomieszczenie, w którym spędziłem dzisiejszą noc. Przymrużyłem delikatnie oczy, starając się chociaż odrobinę wyostrzyć obraz, mimo braku soczewek, które jak na złość skończyły mi się dwa dni temu. A okulary korekcyjne nabyte wczoraj w miejscowym optyku spokojnie czekały na mnie w łazience kruczowłosego.

   Nie mając nic lepszego do roboty, niż zabawa w ninję, wsunąłem nogi w gumowe kapcie, za duże o kilka rozmiarów. Powolnym ruchem nadgarstka przekręciłem gałkę klamki, przypominając sobie, że na tą chwilę, prawdopodobnie nie byłem jedynym gościem Yongguka.

- Dobrze Ci się spało? - usłyszałem nagle koło siebie cichy szept, kiedy ledwo wydostałem się, na jak mi się wydawało, pusty korytarz.

   Podskoczyłem, rozglądając się dookoła. Minęło kilka chwil, nim w mroku dostrzegłem czającą się za mną postać. Mimo że byłem w stanie zauważyć drobny zarys jej sylwetki, było to zbyt mało, bym mógł przypasować ją do jakiejkolwiek twarzy. Nie pomogło nawet przymrużenie oczu, które nadal przyzwyczajały się do ciemnej przestrzeni.

   Drgnąłem zaskoczony, kiedy czyjeś smukłe palce przejechały po moim policzku, kreśląc na nich bliżej nieokreślony wzór. Przyjemne, mgliście znajome ciepło rozlało się po całej mej twarzy, mając źródło w miejscu zetknięcia się naszych skór. Nie będąc tego do końca świadomym przymknąłem oczy, rozkoszując się tym uczuciem. Zanim całkowicie się w nim pogrążyłem, poczułem nagłe dreszcze, będące skutkiem nowego dotyku. Delikatnych warg pieszczotliwie smakujących moje. Zacisnąłem palce na materiale bluzki, która okalała sylwetkę dobrze zbudowanego chłopaka. Miękki materiał drażnił moje opuszki, zupełnie jakby ostrzegał mnie przed niebezpieczeństwem i bólem, które lada moment pojawią się przede mną i zdzielą mnie w twarz samą swą obecnością.

   Dopiero po kilku chwilach zrozumiałem dlaczego tak się czułem. I szybko odepchnąłem od siebie te niedorzeczne myśli wraz z chłopakiem, którego ręce nie wiedzieć kiedy wślizgnęły się pod moją koszulkę, muskając delikatnie wrażliwą na dotyk skórę. Odsunąłem się od niego, dłonią starając się odnaleźć włącznik światła. Serce niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy w końcu natrafiłem na zimny plastik. Światło, pochodzące z zapalonych żarówek stopniowo zaczęło rozjaśniać korytarz, podczas gdy ja z każdą chwilą czułem coraz wyraźniej ciężar, spadający mi na drobne ramiona. Gdyby nie ściana, znajdująca się tuż za mną, z pewnością leżałbym teraz na ziemi, udając zwłoki. Teraz, nawet bez okularów mogłem rozpoznać osobę stojącą tuż przede mną i uśmiechającą się do mnie z tym dobrze mi znanym wyrazem twarzy, wyrażającym triumf i zadowolenie. Tak bardzo przeciwnie do tego, jak ja się czułem w tym momencie. Byłem zażenowany i wściekły na samego siebie. Wystarczyła dosłownie chwila nieuwagi, bym tak po prostu mu się oddał, zapominając o całym planie, który tak starannie ułożyliśmy z Yonggukiem. Nerwowo przejechałem językiem po górnej wardze, nie zdając sobie do końca sprawy z tego, że w ten sposób tylko niepotrzebnie pobudzam swojego rozmówcę. Podniosłem wzrok z jego erekcji, zatrzymując na dłużej na jego kuszących, lśniących od mojej śliny ustach, aż natrafiłem na jego ciemne tęczówki, zadające mi nieme pytanie.

- Ja... - zacząłem nerwowo, jednak nim udało mi się skończyć, po prostu wskoczyłem do otwartej łazienki, w której jak się okazało wcześniej siedział kruczowłosy.

   Tuż za sobą słyszałem tylko głośne walenie w mahoniowe drzwi oraz Changkyuna, z desperacją wołającego moje imię.

***

- Proszę Cię Kihyunie... - po raz kolejny dało usłyszeć żałosny lament, sprawiający, że moje palce coraz mocniej zaciskały się na ceramicznym pałeczkach, które trzymałem. - Tylko jedno słowo, dobrze?

  Westchnąłem, odkładając sztućce, tylko po to, by okrągłymi ruchami rozmasować sobie bolące od jego głosu skronie. To trwało niemal od momentu rozpoczęcia śniadania. Przez blisko pół godziny starał się wydobyć ze mnie jakiekolwiek słowo, posłane w jego stronę. Łatwo się było domyślić, że nie zamierzałem sprawić mu tej przyjemności, po całej sytuacji, która miała miejsce dzisiaj rano. Nie miałem się zamiaru odzywać do niego przez najbliższe kilka dni. Chociaż znając życie (i siebie samego) wystarczyłoby zaledwie jedno jego spojrzenie, bym szybko i skutecznie zmienić zdanie. Albo czynność...

- Yoo, rumienisz się - zwrócił mi uwagę Yongguk, powodując u mnie mordercze zamiary co do jego osoby.

   Był jedyną osobą, której ta cała sytuacja praktycznie nie dotyczyła. Przez to stawał się "cichym" obserwatorem naszej relacji. Chociaż czasami zachowywał się tak, jakby oglądał jakąś dobrą komedię.

- Zamknij się, Bang - warknąłem, podnosząc się ze swojego miejsca.

   Zerknąłem w dół na swój na wpół zjedzony posiłek i po krótkim namyśle zgarnąłem z talerza nienaruszoną przeze mnie połowę bułki oraz wciąż delikatnie ciepły kawałek bekonu.

- Dokąd idziesz? - padło tym razem ust Changkyuna.

- Gdzieś, gdzie nie ma żadnego z was - powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

***

   Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, kiedy w końcu postanowiłem przestać włóczyć się po pobliskim porcie i zaglądać do każdej napotkanej łódki. Ludzie już dawno przestali zwracać uwagę na moje dziwne zachowanie, tłumacząc zapewne to tym, że nie byłem mieszkańcem Incheon. Uśmiechnąłem się sam do siebie, siadając na tych samych kamieniach, na których znalazł mnie Yongguk pierwszego dnia mego pobytu w tym mieście. Zimno, emitujące od zimnej powierzchni spowodowało u mnie dreszcze. Ziewnąłem głośno, nawet nie trudząc się zasłonięciem otwartych szeroko ust. Mocniej okryłem się długim, trochę za dużym na mnie płaszczem, który na czas pobytu pożyczyłem od kruczowłosego. Ostatnie liźnięcia złotych promieni kolorowały ciemne wody jasnymi kolorami, uspokajając mój burzliwy nastrój, którego nawet długi, wykańczający spacer nie potrafił okiełznać. Czerwone morze wprawiało mnie w ten dziwny rodzaj zadumy, którego nigdy wcześniej nie potrafiłem osiągnąć. Nie myślałem wówczas o niczym sensownym. Cichy, delikatny morski wiatr porywał moje jasne włosy do szalonego tańca, odganiając tym samym pojedyncze, zabłąkane myśli, które nie wiedzieć kiedy pojawiły się  na horyzoncie. 

   Podobnie jak wielki bukiet fiołkowych kwiatów tuż przede mną.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Dzisiaj bez gifa,
Bo mój internet zrobił sobie wolne
I postanowił odmawiać
Jego dodania.

Pozdrawiam,
~Yuuki

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now