Rozdział 22 -Minęło trochę czasu, prawda Kihyun?

229 34 1
                                    

*KIHYUN*
     Zbyt duża dawka informacji sprawiła, że poczułem złośliwy ból w skroni, mówiący że nawet jak na moją inteligencję, tego wszystkiego było za wiele. Dlatego też w tym momencie siedziałem na nie wygodnym plastikowym krześle, starając się uporządkować dopiero co poznane wiadomości. Nie musiałem nawet patrzeć na zegar, by wiedzieć, że już dawno utraciłem możliwość spędzenia nocy w swoim ciepłym łóżku. W przypływie desperacji wplotłem palce w czekoladowe włosy, mocno za nie pociągając. Ból, o który się przyprawiłem, sprawił, że mój umysł przez krótki moment wydawał się przejrzysty i uporządkowany. Ale uczucie totalnego bałaganu prędko powróciło. Zdałem sobie jednak sprawę, że nie z nagłego nadmiaru wiedzy poczułem się przytłoczony. Było to raczej ze świadomości, że mój najlepszy przyjaciel miał problemy, o których ja nie miałem pojęcia. Nie miałem już prawa być dla niego kimś bliskim. Nie po tym, jak dołożyłem mu tylko nie potrzebnych problemów.

    Lekko przepełniony szaleństwem śmiech wyrwał się z mych ust, kiedy po raz kolejny uzmysłowiłem sobie, że znów stałem się dla kogoś zawadą. Z resztą to nie było nic nowego. Z tego co wiedziałem już jako dziecko zniszczyłem życia mojemu tacie i Hyungwonowi. Kilka lat potem dalej zatruwałem je memu bratu, a potem swojej matce. Teraz na dokładkę doszedł jeszcze Hoseok. Oraz zapewne kilkaset innych osób, o których nie mam pojęcia.

    Zatrząsłem się, zupełnie jakbym nagle został otulony zimnym, lodowym płaszczem. Przed oczami przewinęła mi się twarz, której widoku jako jedynej nie mógłbym teraz znieść na żywo. Lim Changkyun. Zabawne, że właśnie mój były prześladowca okazał się być tym, który zawładnął zarówno mym sercem, jak i myślami. Teraz, gdy o tym myślałem, to wszystko wydawało mi się zwykłym zrządzeniem losu, który nienawidził mnie tak bardzo, że postanowił zniszczyć mi całkowicie życie. Lecz nie miałem do niego pretensji. W pełni na to wszystko zasłużyłem. Sam siebie oszukiwałem, starając sobie wmówić, że się zmieniłem. Koniec końców nic z tego nie wyszło. Wciąż byłem samym Yoo Kihyun'em, który powinien żyć jak najdalej od innych.

   Nie wiedziałem ile minęło czasu, nim w końcu podniosłem się z krzesła i spojrzałem na dwójkę osób, która od zakończenia swojej opowieści siedziała cicho. Wydawało mi się, że nogi lada moment ugną się pode mną i tylko lekko niestabilną siłą woli utrzymywałem ciało w pozycji prostej. Nie musiałem nawet na nich patrzeć, by wiedzieć co kryło się pod ich spojrzeniami. Byłem tutaj zbędny. Dlatego tylko ukłoniłem się przed nimi, jednocześnie na znak wdzięczności za spędzony razem czas, jak i przeprosin. Nie zamierzałem jednak powiedzieć tego głośno.

- Muszę to wszystko w spokoju przemyśleć - powiedziałem cicho, z ledwością zapanowując nad swym roztrzęsionym głosem.

  Mój umysł z każdą sekundą stawał się coraz bardziej pusty. To był chyba pierwszy raz, poza chwilami, w których byłem z Changkyun'em, kiedy nie potrafiłem zebrać myśli. Me ciało samo rwało się do przodu w bliżej nieokreślonym kierunku. Nawet nie zauważyłem, gdy dotarłem na znajdujący się dwie ulice dalej stację, gdzie wyssany z energii po prostu opadłem na zimną, drewnianą ławę. Lekko niewyraźnym wzrokiem rozejrzałem się po okolicy, jednak zbyt wiele to nie dało, ponieważ z powodu braku soczewek, czy choćby okularów, wszystko zdawało się znajdować za mgłą, nie do przejrzenia. Z wysiłkiem zmusiłem się do wstania i przeszukania kieszeni spodni. Nie byłem do końca pewny co zamierzałem zrobić ze znalezionymi w nich pieniędzmi, dopóki sekundę później nie usłyszałem komunikatu, o opóźnionym o kilka minut pociągu do Incheon.

- Poproszę bilet normalny do Incheon - powiedziałem cicho, wykładając na ladę wystarczającą ilość pieniędzy.

   Nie byłem do końca świadomy tego, co zamierzałem zrobić. Wiedziałem tylko, że na razie musiałem się znaleźć daleko stąd. I prawdopodobnie me ciało odczuwało tą samą potrzebę.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now