Rozdział 3 - Przepraszam...

478 48 4
                                    

*KIHYUN*

  Rozpaczliwie chwyciłem się za gardło, starając się pochwycić w palące płuca chociaż niewielką dawkę stęchłego powietrza. Nogi ugięły się pode mną, nie mogąc dłużej wytrzymać ciężaru ciała. Do nosa doleciał smród śmierdzących skarpet, powodując odruchy wymiotne. Zamrugałem kilka razy, starając się odpędzić łzy rozpaczy, które cisnęły mi się do zaciśniętych oczu. Po ciasnym wnętrzu rozległo się głośny huk uderzeń o blaszaną klapę. Ciało odruchowo bardziej cofnęło się do tyłu, desperacko pragnąc wtopić się w otaczającą mnie ciemność. Poczułem mocne pieczenie na policzku, zupełnie jakby ktoś z rozmachem mnie w niego uderzył. 

   Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy, tracąc rozeznanie w sytuacji. Klaustrofobiczna szafka zniknęła, zastąpiona jasną, wielką przestrzenią o ścianach w odcieniu mlecznej kawy. Podniosłem się na łokciach, rozglądając się dookoła. Tuż przy dwuosobowym łóżku, z założonymi na klatce piersiowej rękami stał kruczowłosy chłopak, który mimo delikatnego uśmiechu, ciskał we mnie piorunami z ciemnych tęczówek. Na jego szyi zauważyłem długi ślad po zadrapaniu.

- Jak miło, że wreszcie raczył się panicz obudzić - powiedział spokojnie, powodując u mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa.

   Zaśmiałem się, nerwowo drapiąc się po karku. Ostrożnie zsunąłem się z łóżka, kątem oka uważnie obserwując Wonho. Uchyliłem się, kiedy cisnął we mnie poduszką, jednak on przewidział mój unik. Zaatakował mnie w brzuch, używając przy tym jednego z moich ulubionych pluszaków. Skrzywiłem się, gdy jego twardy nosek wbił mi się prosto w niczym nie zakryty pępek.

- Zadowolony? - warknąłem, na wszelki wypadek zasłaniając swój nagi brzuch rękoma.

   Nadal się zasłaniając tyłem skierowałem się do drzwi, prowadzących do sporych rozmiarów garderoby. Jeśli miałbym być szczery, to była ona zdecydowanie za duża jak dla jednej osoby. Rozmiarami przewyższała dwukrotnie moją poprzednią, którą posiadałem w Busan. Ale w przeciwieństwie do tamtej, wyposażonej w same "kujońskie" zestawy, w tej wisiały ubrania, których nie powstydziłby się żaden, nawet najbardziej narcystyczny szlachcic. Sięgnąłem po swoją ulubioną czarną marynarkę oraz obcisłe, jasne jeansy, które według niemalże całej szkoły idealnie eksponowały mój seksowny tyłek.

- Niezupełnie, ale odpuszczę ci ze względu na moją miłość do ciebie - uśmiechnął się do mnie, podając mi jedną z wielu koszulek, znajdujących się na kolorowych wieszakach przy drzwiach.

- Dobrze, że Minhyuk tego nie słyszał, bo z pewnością zabiłby mnie własnymi rękami...

   Zniknąłem za kakaową zasłoną. Szybko przebrałem się, starając się nie myśleć ponownie o koszmarze z dzisiejszej nocy. Szło mi to dosyć opornie. Kiedy wciągałem nosem powietrze, nadal mogłem wyczuć słaby, ale nadal obecny smród znoszonych skarpetek. Z trudem przełknąłem żółć, która nagromadziła mi się w przełyku, po czym wyszedłem zza prowizorycznej kurtyny.

- Dlaczego zawsze musisz przymierzać moje ciuchy? - spytałem, widząc na przyjacielu jedną z moich ulubionych bluzek z jakimś idiotycznym napisem. - Rozciągniesz mi ją.

- Lepiej już chodź - zignorował moją uwagę, tak samo jak ja zazwyczaj jego wybuchy. - I.M. czeka na nas przed domem.

  Zastygłem gwałtownie w bezruchu, słysząc jego absurdalne słowa. Dziwny ucisk w żołądku powrócił nagle ze zdwojoną siłą, podobnie jak senny koszmar, o którym starałem się zapomnieć. Kucnąłem, czując zbierające się wymioty. Już dawno nie dostałem tak silnego napadu paniki. Wnętrzności zdawały przewracać mi się na drugą stronę, powodując nieopisane dreszcze. Nie wiedziałem ile czasu spędziłem w tej żenującej pozycji. Drgnąłem dopiero delikatnie, czując na sobie czyjąś dłoń, która zdawała się wchłaniać cały mój spowodowany senną zmorą strach. Nieśpiesznie podniosłem się, zrzucając przy okazji rękę chłopaka ze swojego ramienia. Pojawiło się we mnie nowe palące uczucie. I tym razem był to gniew.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now