Rozdział 5 - Jaki byłby ze mnie brat [...]?

421 43 2
                                    

*KIHYUN, 10 LAT WCZEŚNIEJ*

   Poruszyłem się niespokojnie, słysząc hałasu, dochodzące z niższego piętra. Krzyki z każdą chwilą zdawały się robić coraz głośniejsze. Nawet zatkanie uszu dłońmi nie pomogło ich zagłuszyć. Powoli podniosłem się na łokciach, rozglądając się po ciemnym pokoju. Pluszowe zabawki, które tak bardzo uwielbiałem, w tym momencie zdawały przeobrazić się w ohydne kreatury, czekające tylko aż wytknę delikatnie stópki poza łóżko. Po omacku odnalazłem leżącego pod pościelą pieska, który towarzyszył mi prawie od momentu narodzin. Na drżących nogach bardzo powoli, niczym ślimak zbliżyłem się do lekko uchylonych drzwi, prowadzących na znajdujący się na drugim piętrze korytarz. Rozchodzące się po nim echo sprawiło, że dźwięki docierały do mnie wzmocnione kilkakrotnie z każdej możliwej strony. Na palcach przeszedłem do sąsiedniego pokoju, należącego do jasnowłosego chłopca. Mała lampka, stojąca na szafce nocnej oświetlała siedzącą na łóżku ciemną postać. Powoli zbliżyłem się do niej, mocniej przyciskając do piersi pluszowego misia.

- Nie śpisz braciszku? - spytałem cicho, bojąc się, że mój głos zwróci na siebie uwagę awanturników.

   Zapytany chłopak podniósł do góry głowę, spoglądając na mnie bystrymi oczyma. W rzeczywistości nie łączyły nas więzy krwi. Byliśmy rodzeństwem jedynie na papierze. Nasi rodzice pobrali się, kiedy robiliśmy jeszcze w pieluchy. A przynajmniej tak stara się nam wmówić jedna z moich guwernantek. Jednak z tego co pamiętałem było to trochę później. Lecz podświadomie wolałem unikać tego tematu. Jakby ktoś nałożył na niego wielką, lśniącą plakietkę ze słowem "tabu". A może po prostu chciałem myśleć, że jest moim prawdziwym bratem? Nie byłem pewien własnych myśli.

   Chae Hyungwon był osobą, którą podziwiałem nawet bardziej niż swoją macochę, która była kobietą sukcesu. W przeciwieństwie do mnie, zawsze na głos wyjawiał własne myśli i wytrwale trzymał się swoich celów. W mych oczach otaczało go intensywne światło, które tylko on mógł posiadać. Chciałem być taki jak on, ale wszystkie próby kopiowania go kończyły się reprymendę ze strony macochy. Dlatego przestałem próbować. Chociaż nadal chciałem chodzić do zwykłej, publicznej szkoły. Miąłem już dość prywatnych nauczycieli, którzy na każdym kroku wychwalali moim rodzicom ile mnie nauczyli. Hah... Większego kłamstwa w życiu nie słyszałem. Cała moja wiedza pochodziła wyłącznie z książek. Jeśli bym słuchał tych idiotów, intelektem zbliżyłbym się do poziomu małp. Ale wracając do mojego brata... Nie wiedziałem dlaczego, ale...  

- Jak mógłbym zasnąć, gdy oni znów się ze sobą kłócą? - warknął, odwracając się do mnie bokiem, zupełnie jakby nie mógł znieść samego mojego widoku.

   ... z jakiegoś powodu chyba mnie nienawidził. Traktował mnie, jakbym popełnił wobec niego jakiś niewybaczalny grzech. Poruszyłem się niespokojnie, kiedy jasnowłosy ponownie utkwił we mnie swe ciemne tęczówki. Wyglądał jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę. W końcu jednak podniósł się i ruszył ku wyjściu, podczas gdy ja nie poruszyłem się nawet o kilka centymetrów. 

- Idziesz czy dalej będziesz gnił - rzucił przez ramię, nawet się do mnie nie odwracając. 

   W trochę lepszym humorze ruszyłem za nim. Poruszaliśmy się powoli, bojąc się, że podłoga nagle postanowi zdradzić innym naszą obecność. Nieświadomie zaciskałem palce na koszuli nocnej, idącego przede mną chłopaka. Nie puściłem jej nawet, kiedy zatrzymaliśmy się u szczytu długich, białych schodów, z których mieliśmy doskonały widok na sytuację w salonie. Teraz rozumieliśmy każde wypowiedziane tam słowo. 

   Wysoka kobieta siedziała z gracją na śnieżnej, skórzanej sofie, nerwowo stukając palcami w teczkę, trzymaną na kolanach. Dłonią odrzuciła długie, czarne włosy, które delikatnie nachodziły jej na twarz. Tuż za nią krążył mężczyzna, ubrany w drogi, granatowy garnitur. Jego klatka piersiowa unosiła się w zawrotnym tempie to w górę, to w dół, w rytm przyśpieszonego oddechu. Gdyby nie elegancki ubiór, z samego zachowania można by było wywnioskować, że niedawno ukończył bieg na czterdzieści dwa kilometry. Jednak to nie miało nic wspólnego z maratonem. Tata zawsze łatwo wpadał w złość i robił awanturę z byle powodów.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now