Rozdział 24 -To od nikogo z nas.

227 35 14
                                    

*CHANGKYUN*

   Wydawało mi się, że me ciało zaraz rozpadnie się na miliardy maleńkich kawałków za każdym razem gdy w słuchawce dało się słyszeć dobrze mi znane słowa, pochodzące z automatycznej sekretarki. Nie byłem pewny, który już raz mój telefon prawie zostałby rzucony o ścianę. Jednak niczym największy idiota na świecie łudziłem się, że wciąż istniała szansa na usłyszenie jego prawdziwego głosu po drugiej stronie. Dlatego to śmieszne urządzenie, zamiast roztrzaskać się na zabudowaniach pokoju, lądowało za każdym razem w miękkiej pierzynie pościeli.

  Podniosłem się na krótką chwilę, by po chwili znów zalegnąć na łóżku należącym do zaginionego chłopaka. Wciąż obecny na nim zapach Kihyun'a sprawił, że niemal od razu się uspokoiłem. Samo myślenie o nim, czy odczucie chociażby częściowo jego obecności działało na mnie kojąco. Lecz powodował u mnie nie tylko te przyjemne rodzaje uczuć. Jego fizyczny brak sprawiał, że powoli traciłem zdrowe zmysły. Czułem się niczym szaleniec, rozpaczliwie goniący za czymś nierzeczywistym. Jednocześnie miałem stu procentową pewność, że jasnowłosy nie był tylko wytworem mojej wyobraźni. W umyśle widziałem jego słodko rżące z rozkoszy ciało, kiedy łączyliśmy się w spójną całość. Usta wciąż pamiętały malinowy smak jego warg. Czułem obecne od kilku dni mrowienie, przechodzące wzdłuż palców, które były spragnione jego dotyku. Nigdy nie podejrzewałem, że kiedykolwiek w mym życiu pojawi się ktoś, kto całkowicie wypełni je swoją egzystencją. Yoo Kihyun sprawił inne, prócz niego przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. W tym momencie liczyło się na mnie jak najszybsze odnalezienie go, nawet jeśli miałbym go szukać przez resztę swoich dni.

   Podniosłem się, słysząc ciche pukanie do drzwi. A może bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że starałem się to zrobić. Straciłem jednak siły na to, kiedy uświadomiłem sobie, że przestałbym odczuwać koło obecność chłopaka.

- Dalej żadnej odpowiedzi? - usłyszałem męski głos, a zaraz potem ciche skrzypnięcie łóżka.

  Materac tuż obok mnie ugiął się pod dodatkowym ciężarem. Odwróciłem się na plecy,  by spojrzeć na kruczowłosego chłopaka, który w tym momencie utkwił we mnie swe przepełnione smutkiem spojrzenie. W ciągu tego tygodnia od kiedy wyznałem  mu prawdę o dręczeniu jego najlepszego przyjaciela stał się dla mnie milszy. A przynajmniej nie starał się już upokorzyć mnie już na każdym kroku. Cóż... początki zawsze bywają trudne.

  Pokręciłem tylko przecząco głową, zasłaniając oczy ramieniem. Wydawało mi się, że nawet najmniejszy bolec mógł sprawić, bym lada moment rozryczał się jak małe dziecko. Nienawidziłem tej bezsilności, połączonej ze świadomości tego co się wokół mnie działo. Nie zamierzałem jednak z tego powodu jęczeć. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie tylko ja tak bardzo to przeżywałem. Byli też inni, na przykład Wonho, który teraz wzdychając oparł się o ścianę, przy której stało łóżko Kihyun'a. Albo jego matka, która w ciągu tego tygodnia zdążyła zostawić z miliard wiadomości na każdej skrzynce w komórce naszej piątki.

- Myślisz, że uciekł z mojego powodu? - to pytanie z trudem przeszło mi przez ściśnięte gardło.

  Myślałem o tym już od jakiegoś czasu. I za każdym razem moje myśli wędrowały do naszej rozmowy po tym jak wyznałem mu, że rozpoznałem w nim tamtego słabego kujonka. Wówczas nie wiedziałem co miał na myśli. Teraz jednak w pełni dochodziło do mnie znaczenie jego słów.

  "Twoje gierki już nigdy mnie nie zranią, Changkyun. Zapamiętaj to sobie."

  Mimo że już wtedy widziałem ból w jego oczach, kiedy wypowiadał te słowa, nie dochodziło do mnie, że to ja byłem ich przyczyną. Kihyun szczęśliwym przypadkiem, bądź według niego nie, pokochał mnie, mimo naszej wspólnej przeszłości. Lecz nie dopuszczał do siebie faktu, że szczerze odwzajemniałem jego uczucia i byłem w stanie nawet dla niego nosić niebo na barkach za Atlasa*. Gdybym tylko starał się udowodnić mu to bardziej, może nigdy nie znaleźlibyśmy się w tej chorej sytuacji. Możliwe, że teraz, zamiast ukrywać się przed nami, siedziałby teraz z nami, szczęśliwy... i nie ukrywajmy, zalany w trupa. W końcu za kilka dni miały odbyć się jego urodziny.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now