Rozdział 17 - Wydaje mi się, że właśnie takie relacje nas łączą.

285 36 1
                                    

*KIHYUN* 

   Jakie było moje pierwsze pragnienie po usłyszeniu, że mylnie myślałem o tym, iż Changkyun nie rozpoznał we mnie swojej byłej ofiary? Chciałem uciec z tego łóżka, na którym chwilę wcześniej ostro go pieprzyłem i choćby nago rzucić się z dachu akademika. Fakt, że o wszystkim wiedział mógł oznaczać tylko jedno. Od samego początku tylko ze mną pogrywał. Był to jedynie jego kolejny sposób na udowodnienie jaki byłem żałosny. A ja podświadomie przyznawałem mu rację.

   Nigdy nie byłeś żałosny, odezwał się obcy, a jednocześnie dobrze mi znany głos wewnątrz mojej głowy.

   Z trudem przypomniałem sobie, że w rzeczywistości należał do Hoseoka. Przed oczami zamajaczyło mi moje pierwsze spotkanie z tym kruczowłosym zdrajcą. Nadal byłem wściekły za spisek z moją macochą, jednak zdawałem sobie sprawę, że były to tylko powierzchowne odczucia. Mimo wszystko to właśnie on sprawił, że liceum przestało wyglądać dla mnie jak piekło na ziemi. Odnalazł we mnie coś, o co nigdy bym się sam nie podejrzewał. A teraz nie mogłem nawet mu za to podziękować. Może i był szpiegiem, nasłanym przez macochę, ale nie był w żadnym stopniu fałszywy. Kiedy się do mnie uśmiechał, w jego uśmiechu nie było ani grama kłamstwa. Żałowałem, że wówczas na dachu nie spytałem go o powód, dla którego przyjął jej ofertę.

- Kihyun? - usłyszałem za sobą głos, gwałtownie wyrywający mnie z rozmyślań.

   Wyswobodziłem się z jego uścisku, podnosząc się do siadu. Kołdra, którą wcześniej nas przykrył, powoli zsunęła mi się z ramion, odsłaniając ozdobiony sino - malinowymi plamami tors. Pamiątki i dowody na połączenie naszych ciał ledwo parę chwil temu.

- Dobrze się bawiłeś? - spytałem, patrząc bokiem na jego na wpół odkryte ciało.

   Mimo że moja złośliwa strona dawała o sobie znać, poczułem falę gorąca oblewającą moje policzki na ten widok. W myślach nieświadomie porównałem go do najprzystojniejszego z bogów greckich, Apolla. Widziałem go, unoszącego się na białym obłoku. Jego smukłe palce delikatnie muskały struny instrumentu, trzymany w boskich dłoniach. Dźwięki, które wydawała z siebie ta magiczna lira, były dla mnie niczym słodycze na złamane serce. Nic lepszego na ziemi nie miało prawa bytu.

   Z całej siły starałem się wyprzeć ten absurdalny obraz z głowy. Zwłaszcza teraz, gdy w zamyśleniu zmarszczył uroczo nosek. Cholera... Uspokój się w końcu, Kihyun!

- Jeszcze bardziej niż za pierwszym razem - odpowiedział, uśmiechając się niczym idiota, którym w rzeczywistości był.

   Kiwnąłem tylko głową na jego kretyńskie słowa, zrzucając całkowicie z siebie kołdrę. Niemal od razu w oczy rzuciły mi się czerwone ślady na udach oraz ledwo widoczne zagłębienia po zębach, wciąż leżącego obok mnie chłopaka. Przezwyciężając zażenowanie zsunąłem się z łóżka w celu poszukania ubrań. Spodnie i bokserki odnalazłem bez problemu. Gorzej było z bluzką.

- W takim razie ciesz się, bo więcej to się nie powtórzy.

   Szybko naciągnąłem na siebie dolną część garderoby. Niemal od razu poczułem się pewniej.

- Co masz przez to na myśli? - spytał, lekko drżącym ze zdenerwowania głosem.

   Och... Czyżby bał się, że zbyt szybko rozpracowałem jego chory plan pogrążenia mnie? Miałem już w dupie powody, dla których mnie gnębił. O ile takowe w ogóle istniały. A przynajmniej to starałem sobie wmówić, naciągając na siebie pierwszą lepszą znalezioną koszulkę, która okazała się należeć do mego współlokatora. Cholera.

"Don't you remember me?" Changki - Kihyun x I.M.Where stories live. Discover now