Friends (Anze Lanisek x Cene Prevc)

1.3K 91 4
                                    


Zostaliśmy przyjaciółmi, kiedy na obozie trener przydzielił nas do jednego pokoju. Anze zawsze należał do najbardziej lubianych i utalentowanych. Ja odkąd pamiętam trzymałem się nieco z boku. Jako młodszy brat Petera, uniknąłem docinek i żartów, jednak nigdy nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka z chłopakami. Dla Anze nie istniało coś takiego jak wstyd czy nieśmiałość. Zawsze uśmiechnięty, szczery, pomocny. 

- To chyba na drugim piętrze - powiedział podając mi klucz do pokoju. 

- Jasne, to chodźmy - odparłem wciąż nieco skrępowany, chyba to był mój problem, nie potrafiłem się wyluzować, zawsze martwiłem się tym co pomyślą sobie o mnie inni, starałem się analizować każde moje słowo, żeby nie wydać się śmiesznym, co z kolei sprawiało, że byłem dość sztywny i sztuczny. 

Zaśmiał się widząc jakie mam problemy z wniesieniem walizki po schodach. On sam szybko poradził sobie ze swoim bagażem. Nie zostawił mnie jednak i pomógł mi wnieść także moje rzeczy. 

- Dzięki - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.

- Spoko, stary - powiedział tylko i poklepał mnie po plecach. To był pierwszy raz kiedy poczułem, że gdzieś przynależę. Tak mało i jednocześnie tak wiele. 

Weszliśmy do pokoju, a Anze od razu rzucił się na łóżko przy oknie. 

- Byłem pierwszy! - krzyknął jak dziecko. Może był jeszcze wtedy dzieckiem. Pokiwałem tylko głową zgadzając się na łóżko przy ścianie. Zaczęliśmy wypakowywać swoje bagaże. Anze wyjął z walizki pluszową żabę i rzucił na pościel. 

- Pluszak? - zapytałem lekko ironicznie, ale nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. 

- Żaba, to nie tylko, moje przezwisko, żaba to styl życia! - nie mogłem się nie zaśmiać. Już wtedy wiedziałem, że rodzi się między nami jakaś nić porozumienia. 

Po tym wyjeździe nastąpiło wiele innych. Czasem nas rozdzielano, czasem chłopaki chcieli być w pokoju z nim, ale już niekoniecznie ze mną, jednak i ja i Anze, od tego czasu zaczęliśmy częściej ze sobą rozmawiać. Lubiliśmy swoje towarzystwo. Czasami tak jest, że pozna się kogoś, kto do nas pasuje. W naszym przypadku można powiedzieć, że przeciwieństwa zdecydowanie się przyciągają. On wesoły i otwarty, ja cichy i powściągliwy. Mimo różnic, zawsze więcej nas łączyło. Mieliśmy podobne poczucie humoru, lubiliśmy te same gry i trenowaliśmy ten sam sport. Niczego więcej nie potrzeba, żeby połączyć dwóch młodych chłopaków. 

Po dwóch latach od pierwszego wspólnego obozu byliśmy już najlepszymi przyjaciółmi na śmierć i życie. Anze umawiał mnie z dziewczynami, a ja robiłem za niego prace domowe. Duet idealny. Prawie. Gdyby nie fakt, że Lanisek zaczął mi się podobać. Najpierw pomyślałem, że jestem biseksualny, w końcu spotykałem się z kilkoma dziewczynami, jednak po jakimś czasie zrozumiałem, że umawiając się z nimi próbowałem jedynie oszukać rzeczywistość. To Anze, był tym w kim się zakochałem, kimś kto stał się moją małą prywatną obsesją. 

Kolejne zawody, kolejny raz dzieliśmy pokój, kolejny raz widziałem go bez koszulki. Właśnie wyszedł z pod prysznica. Kropelki wody spływały po jego klatce piersiowej i ginęły w niebieskim ręczniku owiniętym wokół jego bioder. 

- Wiem, wiem Cene powinienem więcej ćwiczyć, nie musisz się tak na mnie gapić - zmieszałem się i szybko odwróciłem wzrok. 

- Przepraszam - wykrztusiłem, a on tylko się zaśmiał.

- Wszystko okej, Cene? - czy wszystko było wtedy okej? Chyba cię kocham cisnęło mi się wtedy na język, ale nie miałem odwagi tego powiedzieć. Bałem się nawet o tym myśleć. 

- Tak, tak - odpowiedziałem wymijająco i szybko wstałem, żeby udać się pod prysznic.

Cztery lata później, znów dzieliśmy pokój na zawodach. Tym razem był to puchar świata. Cieszyliśmy się, że startujemy w zawodach najwyższej rangi. Byliśmy tu razem i chyba to ekscytowało mnie najbardziej. 

- Dobrze ci poszło, Cene - powiedział z uśmiechem siadając obok mnie na łóżku.

- Dzięki, ty też byłeś świetny - oboje zakwalifikowaliśmy się do jutrzejszego konkursu, poza tym oddaliśmy naprawdę dobre skoki, nie mogliśmy się nie cieszyć. 

- Cene, chciałbym ci coś powiedzieć, ale boję się, że nie będziesz chciał się już ze mną zadawać - wyglądał na zdenerwowanego, nerwowo krzyżował palce.

- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, powiedz mi, cokolwiek to jest, nic to między nami nie zmieni - zapewniłem go, teraz już wiedziałem, że go kocham.

- Chyba jestem gejem - moje wargi rozchyliły się w niedowierzaniu, patrzyłem się na niego zdezorientowany - Wiem, wiem, przepraszam - zmieszany próbował wstać z mojego łóżka, ale pociągnąłem go za rękę, nie chcąc, żeby odszedł. Spojrzał na mnie oczekująco, chciał, żebym wreszcie się odezwał. 

- Ja chyba też - powiedziałem po chwili, spuszczając wzrok. 

- Ty? - Anze patrzył na mnie zaszokowany, a ja tylko pokiwałem głową - Mogę cię pocałować? - zapytał po chwili wpatrywania się we mnie, czy on naprawdę chce to zrobić? Moje serce zaczęło bić jak oszalałe - Jeśli nie chcesz, to w porządku, nic nie szkodzi, ja tylko chciałem spróbować, bo ja nigdy... no wiesz ja nigdy nic... z chłopakiem... - jąkał się cały czerwony z zażenowania, słodko wyglądał choć nie przypominał wcale mojego zabawnego i pewnego siebie Anze. Uśmiechnąłem się do niego i chcąc przerwać jego męki sam wpiłem się w jego usta. Chciałem tego od tak dawna, a teraz wreszcie mogłem to zrobić. Jego wargi były zupełnie inne od ust dziewczyn, z którymi się wcześniej całowałem. Jego dłoń wplątała się w moje włosy, przyciągając mnie bliżej. Moje palce musnęły jego policzek. Po chwili zaczęło nam brakować powietrza, ale Anze, chyba nie chciał tego przerywać bo jego usta zsunęły się na moją szyję. Jęknąłem cicho, gdy delikatnie przegryzł moją skórę. 

- Anze - powiedziałem cicho w sumie bez większego celu, jakbym szukał potwierdzenia, że on tu naprawdę jest. Lanisek niestety odczytał to jako sygnał do przerwania tego co się między nami działo. 

- Przepraszam, poniosło mnie trochę - znów się zarumienił, zabawne było widzieć go takiego, nie znałem go od tej strony. 

- Nie masz mnie za co przepraszać, może cię częściej ponosić - powiedziałem z lekkim uśmiechem, a jego oczy zapłonęły, gdy zrozumiał sens moich słów. 

- Chcesz tego, Cene? - zapytał zbliżając się ponownie do mojej twarzy oblizując wargi. 

- Tak... - tylko tyle zdołałem wydusić, zanim jego usta ponownie odnalazły moje. Wtedy po raz pierwszy, tak naprawdę, poczułem się szczęśliwy. 

***

Witajcie!

Wracam do jednego z moich ulubionych paringów <3

Buziaki!


Happier - Ski Jumping One ShotsKde žijí příběhy. Začni objevovat