Just us (Kamil Stoch x Peter Prevc / Proch)

1.4K 98 12
                                    


List nr 1

Sezon 2013/2014 właśnie się zakończył. Czekaliśmy na konferencję, ty, ja i Severin. Po chwili blondyna poproszono o wywiad do jakieś niemieckiej telewizji. Zostaliśmy sami. Najwięksi rywale tego sezonu. Wygrałeś prawie wszystko. Jedyne co mi udało się zdobyć to mała kryształowa kula. Byłeś wielki. Staliśmy obok siebie, ale w sumie nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Nigdy nie należałem do rozmownych, a dzisiaj tak długo ze sobą przebywaliśmy, że wszelkie pytania o pogodę czy samopoczucie zdawały się być idiotyczne. 

- Naprawdę świetny sezon, Peter - powiedziałeś po kilku minutach ciszy, która jak widać nie tylko mi zaczęła już ciążyć. 

- Nie tak dobry jak twój - odpowiedziałem uśmiechając się do ciebie. Twoje oczy lekko pojaśniały na moje słowa. 

- W twoim wieku, ledwo się kwalifikowałem do zawodów - zaśmiałeś się pod nosem i poklepałeś moje ramię. Za każdym razem, gdy się do mnie zbliżałeś czułem się dziwnie nieswojo, co nie znaczy wcale, że źle, po prostu inaczej niż gdy dotykał mnie ktokolwiek inny. 

- Jakieś plany na wakacje? - zapytałem chcąc jakoś podtrzymać rozmowę i uniknąć niezręcznej ciszy. 

- Chyba tylko przeprowadzka z domu - powiedziałeś smutnym tonem. 

- Nowy dom? 

- Raczej małe mieszkanko, rozwodzę się z żoną - odparłeś, a ja tylko wpatrywałem się w ciebie nie wiedząc co powiedzieć.

- Przykro mi - tylko na tyle było mnie stać. 

- Przepraszam, nie powinienem w ogóle o tym mówić - uśmiechnąłeś się do mnie, a mi zmiękły kolana. Twój uśmiech miał w sobie coś takiego, że chyba nikt nie byłby w stanie pozostać wobec niego obojętny. Na pewno ja nie potrafiłem. 

- Przyjdziesz dzisiaj na imprezę? - zapytałem chcąc zmienić temat. 

- Wasz słoweński melanż roku? - zaśmiałeś się, a ja tylko pokiwałem głową i patrzyłem na ciebie oczekująco. Tak bardzo chciałem, żebyś przyszedł. Wiedziałem, że będę za tobą tęsknić, w końcu czekała nas długa przerwa, aż do letniego Grand Prix. 

- A chcesz żebym przyszedł? - zapytałeś, a ja spojrzałem na ciebie zaskoczony. Czyżby to była jakaś propozycja? Raczej nie, przecież dopiero co rozstałeś się z żoną. Jednak to pytanie brzmiało tak sugestywnie, że prawie zadrżałem. 

- Pewnie - starałem się grać obojętnego, ale zauważyłem w twoich oczach rozbawienie. Chyba już wtedy wiedziałeś jak się to skończy. 

Chwilę później dołączył do nas Freund i rozpoczęła się konferencja. Była tak samo nudna jak zawsze. Te same pytania i te same odpowiedzi. Na szczęście dali nam jakieś owoce. Nie omieszkałem zjeść dwóch mandarynek i jabłka. Patrzyłeś na mnie rozbawiony i ukradłeś kawałek mojej mandarynki. Pewnie samemu nie chciało ci się jej obierać. Niby przypadkiem nasze ramiona się dotykały przez cały czas, niby bez powodu wstrzymywałem oddech za każdym razem gdy mówiłeś mi jakiś żart na ucho, niby bez żadnej przyczyny moje serce biło tak mocno jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. 

Odetchnąłem z ulgą gdy wreszcie przestali zadawać nam pytania. Nie cierpiałem takich sytuacji. Wstaliśmy i udaliśmy się do wyjścia. 

- Widzimy się wieczorem - powiedziałeś na odchodne, w twoich oczach był dziwny błysk. Nie wiedziałem czy bardziej się bałem tego wieczoru czy na niego czekałem. 

Kilka godzin później siedzieliśmy już przy jednym stoliku. Wokół nas nasi koledzy z kadr, a także Norwegowie i Austriacy. Wszyscy zdecydowanie pod wpływem, my również. Podchodzisz do mnie i proponujesz spacer. Zgadzam się. Nie potrafiłbym ci odmówić, do dzisiaj tego nie umiem, szczególnie po alkoholu. 

- Życie bywa przewrotne, wiesz? - powiedziałeś, gdy szliśmy wąską uliczką w pobliżu klubu. 

- Co masz na myśli? -wybełkotałem, bo alkohol wciąż szumiał mi w głowie, ledwo mogłem złapać równowagę, a tobie się zebrało na jakieś filozoficzne rozmyślania. 

- Walczyłem o Ewę 2 lata, zabiegałem, prosiłem, żeby dała nam szansę, starałem się być jej warty, a gdy już ją dostałem, kiedy została moją żoną, zrozumiałem, że nie jest tym kogo szukam - powiedziałeś, a ja tylko pokiwałem głową i wymamrotałem coś niewyraźnie - Chyba za dużo wypiłeś - zaśmiałeś się, bawiło cię to, że nie potrafiłem utrzymać równowagi i upadłbym, gdybyś mnie nie objął swoimi ramionami. Pachniałeś moimi ulubionymi twoimi perfumami, jeszcze intensywniej niż zazwyczaj. Cholernie dobrze. 

- Gdzie idziemy? - zapytałem gdy minęliśmy drzwi klubu.

- Zaprowadzę cię do pokoju - odpowiedziałeś pewnie. 

- U mnie jest Cene, nie chcę go budzić - powiedziałem, a raczej wymamrotałem pod nosem. Zrozumiałeś mnie jednak, zawsze mnie rozumiałeś najlepiej. 

- Chodźmy do mnie, mam pokój sam - spiąłem się słysząc twoją propozycję, moje serce biło jeszcze szybciej, a ja błagałem tylko mój pijany umysł, żeby nie był z tobą zbyt szczery. Nie chciałem cię spłoszyć, zniszczyć tego co było między nami. Chciałem więcej, to prawda, ale nie potrafiłem sobie już wyobrazić świata bez ciebie. 

Otworzyłeś drzwi do pokoju. Mój upojony alkoholem rozum przegrał z sercem. Przycisnąłem cię do ściany, gdy tylko byliśmy w środku. Moje usta odnalazły twoje. Błagałem w myślach, żebyś mnie nie odrzucił, nie dałbym sobie z tym rady. Ty jednak nie miałeś tego w planach. Twój język wtargnął do moich ust i zaczął powoli je badać. Moje dłonie przyciągały cię bliżej. Chciałem więcej i więcej. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Patrzyłeś na mnie tak dziwnie z szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzył w to co się właśnie wydarzyło. 

- Przepraszam, Kamil... ja... nie powinienem - zacząłem się jąkać. Co miałem ci niby powiedzieć? Czy są jakieś właściwe słowa do użycia, jakieś formułki pasujące do takiej sytuacji? Może w jakieś książce o dobrych manierach, ktoś kiedyś wspomniał co mam zrobić, kiedy właśnie pocałowałem chłopaka... mężczyznę, w którym jestem zakochany, a on prawdopodobnie nawet nie jest gejem? Dlaczego świat nie przygotował mnie na taką sytuację? 

- Połóż się, Peter - wskazałeś ręką na duże małżeńskie łóżko - Chyba wciąż jesteś nieco pijany - dodałeś. Zrobiłem co kazałeś, a ty położyłeś się obok mnie. Nie wyrzuciłeś mnie ze swojego pokoju, nie krzyczałeś, nie wyzywałeś. Zasnąłem szybko. Twoja dłoń gładziła delikatnie moje plecy. Wtedy byłem szczęśliwy.

***

Witajcie Kochani!

Wracam do procha <3 

Za bardzo ich kocham! To takie moje pysiaczki ^^

Piszcie czy Wam się podoba ten format, bo być może napiszę więcej części, jeśli przypadnie Wam do gustu!

Buziaki! <3


Happier - Ski Jumping One ShotsWhere stories live. Discover now