Birthday party (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger)

891 87 42
                                    


Andreas był zawsze tym chłopakiem, którego lubili i podziwiali wszyscy. Cała nasza klasa nie potrafiła oprzeć się jego urokowi. Nawet ja, największy przegryw, siedzący na prawie każdej lekcji w pierwszej ławce na przeciwko nauczyciela, uwielbiałem go równie mocno jak wszyscy. No może odrobinę bardziej, ale o tym raczej nikt nie wiedział. Dla moich kolegów z klasy byłem przeźroczysty, zupełnie nie zwracali na mnie uwagi. A nawet jeśli ktoś zauważył moją obecność, to tylko po to, żeby rzucić jakiś głupi tekst pod moim adresem, rozśmieszając tym resztę grupy. Obecnie był w naszej klasie sezon osiemnastek, ale nie zaproszono mnie na żadną imprezę. Tak jakbym wcale nie istniał. Czasem czułem, że gdybym znikł, to pewnie nikt by tego nie zauważył.

Wysoki blondyn, z czarującym uśmiechem, który sprawiał, że miękły pode mną kolana, wyszedł na środek sali lekcyjnej, korzystając z tego, że nauczycielka jeszcze nie wróciła z przerwy. Przyglądałem mu się uważnie, ciesząc się widokiem. Z reguły unikałem gapienia się na niego bo zwyczajnie bałem się, że mnie na tym przyłapie i jeszcze jakimś cudem odkryje to co czuję. Teraz jednak to on sam stanął na środku, widocznie chcąc coś powiedzieć, więc przyglądanie się jemu, było raczej naturalne i nie powinno nikogo zdziwić.

- Jak pewnie wiecie albo i nie, jutro kończę osiemnaście lat i z tej okazji chciałbym zaprosić was wszystkich do klubu Basement, w piątek o 20. Wiem, że jak zwykle organizacja na ostatnią chwilę, ale taki już jestem - powiedział, z rozbrajającym uśmiechem, sprawiając, że cała klasa się zaśmiała wdzięcznie i od razu zaczęła plotkować o nadchodzącej imprezie. Dziewczyny siedzące za mną już planowały w co powinny się ubrać i jaki kupić prezent - Tak więc, mam nadzieję, że wszyscy, podkreślam wszyscy przyjdziecie - powtórzył, omiatając wzrokiem salę. Miałem wrażenie, że przez chwilę patrzył się na mnie, ale zapewne to tylko moja głupia wyobraźnia bawiła się ze mną. Nawet jeśli bardzo chciałem przyjść na tę imprezę, wiedziałem, że to zaproszenie mnie nie dotyczy. Z pewnością ktoś taki jak Andreas nie chciałby, żebym pojawił się na jego urodzinach. Poza tym, nawet jeśli bym poszedł to i tak nie wiedziałbym jak mam się zachować. 

Kilka chwil później, nauczycielka wróciła do sali i rozpoczęła kolejną, nudną lekcję historii. Nie miałem najmniejszej ochoty słuchać o średniowiecznych bitwach, dlatego całą lekcję przesiedziałem myśląc tylko o tym, żeby wreszcie wrócić do domu. Co kilka minut sprawdzałem ile czasu zostało jeszcze do końca, ale wskazówka zegarka poruszała się okropnie wolno. W końcu jednak wybrzmiał dzwonek, a ja z radością ruszyłem do drzwi.

Dopiero kiedy przebierałem buty, do szatni zeszli koledzy z klasy. Pospieszyłem się, chcąc wyjść jak najszybciej z ciasnego pomieszczenia. Gdy byłem już przy wyjściu ze szkoły, wydarzyła się najbardziej niespodziewana rzecz w moim życiu.

- Steph, poczekaj! 

Zamarłem słysząc tak dobrze znany mi głos. Andreas podbiegł do mnie, jakby chciał powiedzieć mi coś ważnego. Nazwał mnie Steph. Cholerne zdrobnienie. Nikt nigdy mnie tak nie nazywał. Poza tym sama świadomość, że Wellinger znał moje imię była budująca. 

- Coś się stało? - zapytałem łamiącym się głosem, opuszczając wzrok na podłogę. 

- Chciałem tylko upewnić się, że przyjdziesz jutro na moje urodziny - powiedział, a ja spojrzałem na niego zaszokowany. To była ostatnia rzecz jakiej mogłem się spodziewać. Czułem, że moje policzki zaczęły piec, a była to bezwątpienia wina przyglądającego mi się uważnie blondyna. 

- Wiesz nie jestem pewien, czy...

- A ja jestem - przerwał mi Andreas - Musisz wreszcie przyjść na jakąś imprezę. Nigdy nigdzie nie przychodzisz! - powiedział z wyrzutem, jakby naprawdę zależało mu na moim towarzystwie. Przez chwilę nic nie odpowiedziałem, próbując znaleźć sposób, żeby się z tego wykręcić, jednak nic sensownego nie przyszło mi do głowy. 

Happier - Ski Jumping One ShotsWhere stories live. Discover now