Wonderful coincidence (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger) Part 3

910 96 50
                                    


Stephan wstał, chcąc odnieść talerze do kuchni, jednak gdy tylko się podniósł, zakręciło mu się w głowie. W ostatniej chwili złapał za kant stołu, powstrzymując się od upadku. Andreas od razu znalazł się przy nim, po czym zaprowadził go na kanapę w salonie. 

- Usiądź - powiedział łagodnym głosem Andi, wciąż obejmując go w pasie.

- To nic takiego, po prostu zakręciło mi się w głowie - zapewnił od razu Leyhe, widząc zmartwioną minę chłopaka. 

- Ta na pewno, a ja marzę o tym, żeby zostać prawnikiem - ironizował Andreas, przyglądając się uważnie nowemu znajomemu, jakby bał się, że może on za chwilę zemdleć - Przyniosę ci wodę i czekoladę, ona podobno jest dobra na wszystko - dodał, sprawiając, że przez bladą twarz Stephana przemknął słaby uśmiech. 

Wellinger faktycznie wrócił z czekoladą i dużą butelką wody. Usiadł obok starszego chłopaka na kanapie, próbując zainicjować rozmowę. Powiedział coś o pogodzie, na co Stephan zareagował jedynie słabym uśmiechem. 

- Może powinnienem ci zmienić ten plaster na głowie, co? Przyniosę apteczkę i zdezynfekuję ranę - zaproponował i nie czekając na odpowiedź prawnika, ruszył do łazienki. 

Gdy Andreas wyszedł z pokoju, Stephan spokojnie rozejrzał się po dużym pomieszczeniu, urządzonym w stylu skandynawskim. Musiał przyznać, że Wellinger lub jego matka mieli naprawdę świetny gust. Postanowił zdjąć z siebie w końcu sztywną marynarkę, bo ona z pewnością nie pomagała mu poczuć się lepiej. Stephan nie chciał zbyt długo zawracać głowy Andreasowi. Czuł się i tak wyjątkowo niezręcznie po tym jak chłopak zaproponował mu gościnę, ugotował obiad i chciał opatrzyć jego ranę. 

Po chwili Andi wrócił do pokoju i ponownie usiadł obok niego na kanapie. Leyhe przez chwilę chciał powiedzieć, że sam sobie zmieni opatrunek, ale zbyt mocno kusiła go możliwość tego, że ktoś się nim zaopiekuje, choć ten jeden raz w życiu.

- Mogę? - zapytał, niepewnie dotykając plastra na jego czole. Stephan w odpowiedzi jedynie pokiwał głową. Andreas jak najostrożniej ściągnął stary opatrunek z twarzy chłopaka, po czym starł ślady krwi i zdezynfekował ranę. Leyhe syknął z bólu, na co Wellinger odruchowo chwycił go za dłoń w pocieszającym geście - Przepraszam - szepnął, zdając sobie sprawę z tego co zrobił, po czym od razu zabrał swoją rękę. Stephan podniósł na niego wzrok, przyglądając mu się uważnie. 

- Wiesz, mój ojciec nigdy nie chciał, żebym był prawnikiem - powiedział nagle, zupełnie nie nawiązując do tego co przed chwilą stało się między nimi - Prowadzi mały sklep w wiosce w połowie drogi między Berlinem a Hamburgiem. Chciał, żebym przejął interes, kiedy on będzie odchodził na emeryturę. Sklep... po środku niczego. Wiesz, taka praca bez ambicji, bez możliwości rozwoju. Nigdy nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze z ojcem. On zawsze myślał, że wiele lepiej co jest dla mnie dobre - kontynuował, ciesząc się, że może wreszcie komuś powiedzieć o tym co mu leży na sercu. Miał wrażenie, że młody chłopak, który właśnie z niezwykłą ostrożnością zmieniał mu opatrunek, nie miał zamiaru go oceniać. 

- Oni zawsze wiedzą lepiej - zgodził się Andi, kończąc zakładanie opatrunku - Rana nie wygląda na głęboką, ale może powinienem cię jednak zawieźć do szpitala? 

- Nie, nie, nie ma takiej potrzeby - zapewnił Stephan, próbując wstać, ale Wellinger przytrzymał go za ramię.

- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał zaskoczony.

- Do domu, nie będę ci dłużej przeszkadzać i tak zmarnowałem ci popołudnie - powiedział, znów chcąc się podnieść i ponownie został zatrzymany przez Andreasa.

Happier - Ski Jumping One ShotsWhere stories live. Discover now