26th place (Kamil Stoch x Peter Prevc / Proch)

1.1K 83 23
                                    


Spojrzałem na listę wyników. Przy moim imieniu widniał numer 26. Żenujący drugi skok sprawił, że spadłem do trzeciej dziesiątki. To już nie był mały kryzys, to była katastrofa. Zupełnie nie potrafiłem się odnaleźć na skoczni. Pozycja dojazdowa przestała być automatyczna. Co chwila popełniałem jakiś błąd. Wcześniej byłem mistrzem spokoju, opanowania, teraz miotałem się jak idiota, często ignorując zalecenia trenerów. Nawet zmieniłem narty, jednak przyniosło to tylko więcej szkody niż pożytku. 

- Nie martw się, Pero - usłyszałem zza sobą jego głos - Jak to się mówi raz na wozie, raz pod wozem - rzucił jakimś polskim powiedzeniem, myśląc, że to poprawi mój beznadziejny nastrój. Nie poprawiło. 

- Łatwo ci mówić - rzuciłem tylko, nie mając najmniejszej ochoty na pogawędki. Nawet z nim.

- Jakbyś zapomniał to dwa tygodnie temu nie zakwalifikowałem się do drugiej serii i to do tego w Wiśle - przypomniał mi, ale w odpowiedzi tylko pokiwałem głową, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Irytowało mnie wszystko. Nawet on. 

- Dzisiaj jednak świetnie ci poszło, tak jak z resztą wszystkim Polakom, chyba więcej was w dziesiątce być nie mogło - powiedziałem jakby od niechcenia. 

- No nie mogło - odpowiedział rozbawiony - Chociaż Horngacher będzie w pełni zadowolony chyba tylko wtedy kiedy będziemy wszyscy w pierwszej szóstce - dodał, a ja może bym się nawet zaśmiał z tej uwagi, gdybym nie był w tak beznadziejnym humorze.

- Kamil, idź sobie pogadać z kimś innym - powiedziałem w końcu, bo już nie mogłem znieść ani jego głosu, ani jego cholernie ciepłego uśmiechu, ani tym bardziej dotyku jego dłoni na moim ramieniu, która od kilku minut delikatnie je masowała. 

- Nie odejdę dopóki nie powiesz mi co się dzieje - odparł tonem, który nie znosił sprzeciwu. Kamil był  takim dobrym duchem. Zawsze sympatyczny, uśmiechnięty, skromny. Nie skrzywdziłby nawet muchy. Świetny zawodnik, ale też wspaniały człowiek. A może przede wszystkim wspaniały człowiek?! 

- Sam nie wiem, wszystko jest ostatnio do dupy - przyznałem szczerze, nie umiałem robić dobrej miny do złej gry. Kamil zawsze to potrafił. Nawet kiedy przegrywał, nie przestawał się uśmiechać i machać do kamery. Zawsze, bez krzty zazdrości, gratulował tym, którzy okazali się od niego lepsi. 

- Coś nie tak z Miną? - dopytywał zapewne chcąc dać mi szansę na wygadanie się. 

- Nie, raczej wszystko ok, tak mi się wydaje - odpowiedziałem, choć sam nie wierzyłem w swoje słowa i zauważyłem, że Kamil też ma wątpliwości. 

- Chodź za mną - powiedział nagle, ciągnąc mnie delikatnie za ramię. Weszliśmy do szatni polskich skoczków. Nikogo już nie było w środku. Zamknął za nami drzwi i  odwrócił się w moją stronę. Przez chwilę zastanawiał się chyba co powinien powiedzieć, ale zamiast tego przycisnął mnie do pobliskiej ściany, łącząc nasze usta w gwałtownym pocałunku. Był on może nieco niezdarny, nieidealny ale to było właśnie to czego potrzebowałem, aby znów móc oddychać. 

- Smakujesz dokładnie tak samo jak 3 lata temu wyszeptał do mojego ucha kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, zadrżałem cały słysząc jego słowa.

- Czyli jednak pamiętasz? 

- Bałem się do tego przyznać, Pero, tak bardzo bałem się moich uczuć do ciebie - przyznał i znów wpił się w moje usta, nie dając mi czasu na odpowiedź. Nie protestowałem, nie miałem na to siły. Nawet jeśli znów przez kolejne lata będzie udawał, że to się nie zdarzyło. 

- Czyli ciągle coś do mnie czujesz? - zapytałem w krótkiej przerwie między następnymi pocałunkami, które stały się teraz wolniejsze, bardziej namiętne. 

- Od tamtego wieczoru w Sochi, nie było dnia, żebym o tobie nie myślał - odpowiedział dokładnie tak jakbym to sobie wymarzył, miałem nadzieję, że to nie jest jakiś sen, z którego za chwilę się obudzę. Tego bym nie przeżył, zbyt mocno mi na nim zależało - W ostatnim sezonie nie mogłem patrzeć  na to jak się męczysz, a gdy zobaczyłem cię dzisiaj, wiedziałem już, że nasze szczęście, że twoje szczęście jest warte ryzyka - dodał, a ja już chciałem coś powiedzieć, ale nie dał mi dość do słowa, zamykając moje usta swoimi wargami. Nie protestowałem. W tamtym momencie był dla mnie wszystkim. 

- Kamil! - usłyszeliśmy głos Piotrka na korytarzu i jakby na komendę odsunęliśmy się od siebie na metr. 

- Już idę! Zapomniałem rękawiczek z szatni - odpowiedział Stoch na co Żyła powiedział tylko, że czekają na niego w samochodzie. 

- Do zobaczenia - powiedziałem, czując się bardzo niezręcznie po tym co przed chwilą między nami zaszło. Rzuciłem mu nieśmiałe spojrzenie, a on zaśmiał się na widok moich zarumienionych policzków.

- Trzymaj się, Peter - wypowiedział moje imię w taki sposób, że aż zadrżałem - Do zobaczenia wkrótce - dodał i po raz ostatni mnie pocałował, po czym bez słowa wyszedł z szatni. Odetchnąłem głęboko od nadmiaru wrażeń. Może jednak przyjazd do Hinterzarten nie był takim złym pomysłem, jak myślałem zaraz po konkursie? 

***

witajcie kochani!

Ja was naprawdę przepraszam, że tu znowu Proch, ale no jak zobaczyłam smutnego Pero po wczorajszym skoku to nie mogłam tego nie napisać. 

Chyba będę niedługo musiała zmienić nazwę shotów na Proch One Shots 🙈🙈😂😂

Buziaki!

PS Mam już pomysł na Lellingera, więc postaram się w tym tygodniu napisać. Żeby już nie było ciągle tego procha 😂😂

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz