What's going on? (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger)

1.3K 110 41
                                    


Andreas, coś się stało? 

Andi, wszystko w porządku? 

Welli, dobrze się czujesz? 

Pytania. Z każdej strony słyszałem pytania. Rosła presja, a ja nie wiedziałem co mam im powiedzieć. Chciałbym wiedzieć co się ze mną dzieje. Mógłbym wtedy szukać jakiegoś rozwiązania, a tak to tylko pogrążałem się we własnych myślach. Zeszłoroczny RawAir był bolesnym wspomnieniem, ale ta edycja jest chyba jeszcze gorsza. Wtedy miałem nadzieję, cieszyłem się skokami i dopiero na ostatniej prostej wypuściłem wygraną z rąk. Tym razem jednak nic się nie układa tak jak powinno. 

Kolejny wieczór w autobusie. Na szczęście było wystarczająco miejsca, żeby rozłożyć się na dwóch siedzeniach. Stephan rzucił mi pocieszające spojrzenie, jednak tym razem to było za mało. Przymknąłem oczy i pozwoliłem sobie na krótką drzemkę. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu było już bardzo późno. Leyhe odebrał kartę do pokoju i pociągnął mnie za sobą do windy. Lubiłem go. Czasem miałem wrażenie, że bardziej niż powinienem. Stephan mnie rozumiał. Tak po prostu. Nie musiałem mu nic mówić. On zawsze wiedział co powiedzieć, jak się zachować, co zrobić.

- Na szczęście nieco większy niż poprzednio - skomentował, rzucając okiem na nasz pokój. 

- Chociaż tyle dobrego - odpowiedziałem, odkładając torbę przy łóżku. Tym razem wspólnym, podwójnym. Znów będę spał blisko Stephana i nie wiedziałem czy powinienem martwić się, czy cieszyć. 

- Idź pierwszy pod prysznic - powiedział, nie dając mi wyboru. Szczerze mówiąc byłem mu wdzięczny. W tym stanie nie byłem potrafiłem decydować o niczym. Steph jak zawsze wiedział czego mi trzeba. 

Długi, gorący prysznic, ukoił nieco moje ciało, ale nie uleczył mojej duszy. Myśli nie dawały mi spokoju. Wdarła się we mnie dziwna niepewność, która wzięła się znikąd. Oparłem głowę o kafelki, pozwalając wodzie spływać po moim nagim ciele. Czułem się dziwnie otępiały i nieobecny. 

W końcu, wyszedłem z łazienki. Stephan rzucił mi nieco zirytowane spojrzenie, ale nic nie powiedział. Chyba spędziłem tam więcej czasu niż przypuszczałem. Leyhe wyminął mnie i też poszedł wziąć prysznic. Pewnie też był zmęczony po drodze. Mogłem o tym pomyśleć i nie siedzieć w łazience godzinami. Byłem tak samo słabym przyjacielem jak skoczkiem. Usiadłem na łóżko i beznamiętnie wpatrywałem się w ścianę. Nie wyjąłem nawet telefonu, co miałem w zwyczaju. Social Media mogły poczekać jeden dzień. 

Stephan nie potrzebował dużo czasu na prysznic. Wyszedł z łazienki po kilkunastu minutach. Widok Leyhe w samych bokserkach od pewnego czasu robił ze mną dziwne rzeczy, których nie potrafiłem wytłumaczyć. Spojrzałem na niego przelotnie i nie wiadomo czemu zaschło mi w gardle. 

- Idziemy spać, wyglądasz jakbyś zasypiał na siedząco - rzucił Leyhe, a ja nie byłem w stanie mówić, więc tylko pokiwałem głową. Położyłem się po lewej stronie łóżka. Ona z reguły należała do mnie. Czasem żartowaliśmy z tego, że mamy swoje przyzwyczajenia niczym stare dobre małżeństwo. 

Stephan zgasił światło i dołączył do mnie na łóżku. Przez chwilę oboje leżeliśmy na plecach, chyba chcieliśmy coś powiedzieć, ale żaden z nas nie wiedział jak zacząć. 

- Andi - wyszeptał chrapliwym tonem Stephan, po czym odkaszlnął, żeby oczyścić gardło - Wiem, że pewnie wszyscy cię o to pytają, ale... Czy coś się stało? Możesz mi powiedzieć, nikomu nie wygadam, ja...

- Czemu myślisz, że coś się dzieje? - przerwałem mu, odwracając się w jego stronę. Moje oczy wciąż nie przyzwyczaiły się do ciemności, więc widziałem tylko zarys jego twarzy. 

- Jesteś ostatnio dziwnie smutny - odpowiedział łamliwym głosem, wyczytałem z niego, że Stephan jest zakłopotany. 

- Sam nie wiem co się dzieje. Niby nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Nagle zrobiłem się zupełnie obojętny na wszystko dookoła - przyznałem szczerze, wiedząc jak idiotycznie to brzmi. Stephan martwił się, myśląc, że stało się coś złego, gdy tak naprawdę to była tylko moja wina. 

Leyhe nic nie odpowiedział. Przez chwilę myślałem już, że po prostu zasnął, zmęczony po podróży. Nie miałbym mu tego za złe. Należał mu się odpoczynek. Po kilkunastu sekundach on jednak ostrożnie i niepewnie, chwycił moją dłoń w pocieszającym geście. To chyba miał być niewinny dotyk, ale ja odczułem go jak trafienie pioruna. Mimowolnie pogładziłem swoimi palcami jego dłoń, po czym zacząłem wyznaczać opuszkami palców ścieżkę od jego nadgarstka do zgięcia jego ręki. Steph szybko oddychał, ale nie odsunął się ode mnie. Pozwolił mi na powolne odkrywanie jego ciała. 

Minęło kilka chwil, nie wiedziałem co się ze mną działo. Byłem niczym w transie. Prawie łapczywie dotykałem ramienia bruneta z namiętnością muskając jego wysportowane mięśnie. Stephan przekręcił się na bok. Nasze oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, ale wciąż nie widzieliśmy idealnie. To chyba dobrze, bo byłem dziwnie zakłopotany, zaciekawiony i zmieszany. Niepewnie zbliżyłem się do bruneta. Czy on właśnie oblizał swoje wargi? Czy patrzył na mnie wyczekująco bo spodziewał się, że go pocałuję czy miał inne powody? Nie wiedziałem co robić. Ręce miałem całe spocone, głos ugrzęzł mi w gardle, a serce biło jak szalone. W tym momencie poczułem na swoich ustach ciepłe wargi Stephana. Prawie mnie zaatakował, całując mnie mocno i dokładnie. Przyciągnąłem go bliżej, choć wciąż wydawało mi się, że jest zbyt daleko. Wplotłem palce w jego włosy i oddawałem każdy jego pocałunek jakby jutra miało nie być. Jakby ta noc była jedyną pewną rzeczą na tym świecie. Może była. 

Całowanie Stephana Leyhe było jednym z najwspanialszych doświadczeń w moim życiu. Z pewnością jednym z najbardziej namiętnych. Brunet był silny, męski i zdeterminowany. Miałem wrażenie, że każdym pocałunkiem zmieniał moją obojętność i irytację w pasję i zaangażowanie. Nigdy nikt nie sprawił, że czułem się tak bardzo chciany i kochany, w przeciągu kilku sekund. 

Oderwaliśmy się od siebie, potrzebując złapać nieco powietrza. Każdy z nas ciężko oddychał. Spotkałem jego wzrok i zatonąłem w jego spojrzeniu. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, próbując wyrównać przyspieszone oddechy, nie spuszczaliśmy jednak z siebie oczu. Moja dłoń przesunęła się na jego policzek, gładząc go ostrożnie.

- U mnie już chyba wszystko dobrze - powiedziałem w końcu, na co Stephan zaśmiał się krótko i pocałował mnie ponownie. 

***

Hej Kochani!

Cierpię na niedobór opowiadań z Lellingerem, więc postanowiłam sama sobie napisać 😂😂😂

Mam nadzieję, że nie jest tak źle. Napiszcie proszę co sądzicie.

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ