Birthday party (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger) Part 2

728 78 23
                                    


Na szczęście w momencie kiedy Sophie oczekiwała ode mnie jakieś odpowiedzi, do pomieszczenia wszedł Andreas, uśmiechając się od ucha do ucha. Uwielbiałem go takiego radosnego. Miał w sobie tak wiele uroku i wdzięku. Nie musiał nic robić, żebym bez myślenia śledził go wzrokiem. 

- O tym właśnie mówiłam - powiedziała brunetka, wyrywając mnie z moich myśli.

- Co? - zapytałem, nie rozumiejąc kontekstu jej słów.

- Robisz maślane oczy - odparła, nie trudząc się ściszeniem głosu, aby blondyn jej nie usłyszał.

- Maślane oczy? Do kogo? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Andreas, na co Sophie jedynie przewróciła oczami, prychając cicho pod nosem. 

- Do nikogo - odpowiedziałem szybko, próbując zakończyć tę żenującą rozmowę zanim na dobre się zaczęła. 

- Długo jeszcze zamierzacie grać w tę grę? - zapytała nagle brunetka, odwracając się w naszym kierunku, przechodząc wzrokiem od Andreasa do mnie, przyglądając się nam znacząco. 

- Jaką grę? O co ci chodzi?! - blondyn nie ukrywał zaskoczenia.

- Tobie podoba się on - powiedziała wskazując na mnie - A jemu podobasz się ty - wytłumaczyła, a ja czułem, że moje serce zaraz wyrwie się z mojej klatki piersiowej. Biło ono tak głośno, że prawie nie słyszałem tego co mówiła Sophie - Nie musicie mi dziękować - dodała, po czym po prostu wyszła na zewnątrz, zostawiając nas samych.

 Powietrze stało się jakby ciężkie. Czułem, że nie mogę oddychać. Niepewnie podniosłem wzrok, mimo wszystko chcąc na niego spojrzeć. Blondyn jednak zamarł, przez kilka chwil nie ruszył się nawet o milimetr. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Andreas wyraźnie się rumienił, a jego górna warga zaczęła trząść się ze zdenerwowania. Zdziwiłem się, że to ja, klasowy przegryw, czułem się w tej sytuacji pewniej niż on. 

- Andi, ja...

Chciałem coś powiedzieć, nawet nie wiedziałem co, cokolwiek co przerwałoby tę krępującą chwilę ciszy. Na szczęście, wyręczyli mnie pierwsi goście, którzy weszli do lokalu, krzycząc jednocześnie "Wszystkiego Najlepszego". Nie znałem nikogo z nowoprzybyłych osób, więc gdy oni zaczęli składać życzenia, wciąż nieco oszołomionemu Andreasowi, ja postanowiłem wyjść na zewnątrz, żeby zaczerpać świeżego powietrza. 

Usiadłem na wąskim murku przed lokalem. Na zewnątrz wciąż było jeszcze względnie jasno. Po chwili obok mnie usiadła kuzynka blondyna. Nie zareagowałem na jej obecność w żaden sposób. Chciałem coś powiedzieć, ale po raz kolejny tego dnia brakowało mi słów. 

- Całowaliście się? - zapytała jak zwykle subtelna Sophie. 

Zrobiłem najbardziej oburzoną minę, chcąc pokazać jak bardzo gardzę jej wścibstwem, ale brunetka wydawała się być niewzruszona. 

- Nie - mruknąłem po chwili, mimo wszystko czując, że chciałbym z kimś o tym porozmawiać, wciąż jednak niepewny czy mogę jej zaufać. 

- Czy ja wam muszę we wszystkim pomagać? 

- To co zrobiłaś raczej nie miało zbyt wiele wspólnego z pomocą - odparłem, prychając pod nosem. 

- Przyznaj się sam przed sobą, że zajęłoby ci wieki, żeby powiedzieć mu o swoich uczuciach, o ile w ogóle byś się na to zdecydował - odpowiedziała, podnosząc wyzywająco wzrok. Cholera, miała rację, ale nie zamierzałem się do tego przyznać. 

- Faceci nie rozmawiają o uczuciach...

- I to właśnie jest największy problem. Przez brak rozmowy często nie dzieją się rzeczy, które powinny się wydarzyć - powiedziała filozoficznie, wyciągając paczkę papierosów - Chcesz jednego? - zapytała, ale ja tylko pokiwałem przecząco głową. Brunetka odpaliła papierosa, patrząc się beznamiętnie przed siebie. 

- Jakie rzeczy? - zapytałem, wracając do naszej rozmowy.

- Na przykład ty i Andi - odparła, rzucając mi krótkie choć znaczące spojrzenie. 

- Między mną a Wellingerem niczego nie ma - odpowiedziałem szybko, choć mój głos nieco zadrżał. 

- Ale chciałbyś, żeby coś się wydarzyło, prawda? 

Nie odpowiedziałem. Nie potrafiłem zaprzeczyć, ale nie chciałem też potwierdzać jej słów. Takie małe niedopowiedzenie było wyjątkowo wygodne. Dziewczyna dopaliła papierosa i wstała, widocznie nie spodziewając się, że odpowiem na jej pytanie.

- Idziemy do środka? - zaproponowała, a ja jedynie pokiwałem głową w odpowiedzi. 

***

Impreza była nudna i głośna. Czułem się zagubiony i zupełnie nie potrafiłem się odnaleźć. Koledzy i koleżanki z klasy zupełnie mnie ignorowali, jakbyśmy się wcale nie znali. Ich zachowanie jednak mnie nie zabolało, byłem już do niego przyzwyczajony. Chwyciłem kufel z piwem, które było wyjątkowo paskudne i udałem się na zaplecze klubu. Gdzieś podświadomie czułem, że znajdę tam pewnego blondyna. Nie zawiodłem się. 

- Steph?! Co ty tu robisz?

- Szukałem cię - odpowiedziałem szczerze, siadając obok niego na podłodze. 

Blondyn był nieco wstawiony, więc gdy tylko zająłem miejsce, oparł głowę na moim ramieniu. 

- Świat mi trochę wiruje przed oczami - wybełkotał rozbawiony, po czym zaśmiał się, jakby powiedział coś wyjątkowo zabawnego. 

To było dziwne. Cały ten dzień był dziwny.

- Wszystko w porządku? - zapytałem niepewnie.

- Teraz już tak. Cieszę się, że mnie znalazłeś - powiedział wzruszony, po czym złapał moją dłoń i połączył nasze palce.

- Andi?!

- Nie chcesz? - zapytał unikając mojego wzroku.

- Chcę - odpowiedziałem, nie będąc pewien o co mu dokładnie chodzi, jednak cokolwiek by to nie było to chciałem. 

***

Hej Kochani! 

Dziękuję za tyle miłych komentarzy pod poprzednią częścią. Mam nadzieję, że ta również przypadnie Wam do gustu. 

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz