Wonderful coincidence (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger) Part 2

855 92 37
                                    


- Może, w takim razie, opowiesz mi coś o swojej szalonej młodości? - zaproponował Andreas, a Stephan rzucił mu nieco rozbawione spojrzenie. 

- Moja wiedza nie wynika bynajmniej z moich własnych doświadczeń, a z lektury setek różnych akt spraw sądowych - odpowiedział jakby nieco od niechcenia.

- Mówisz jak typowy prawnik - skomentował młodszy chłopak, wkładając makaron do garnka. 

- Czyli jak? - zapytał nieco podrażniony brunet, który wciąż czuł się wyjątkowo niepewnie w towarzystwie Andreasa. 

- Płynnie, sztywno i jakbyś na siłę chciał brzmieć inteligentnie - odparł ironicznie, z widocznym na twarzy rozbawieniem.

- Niby skąd wiesz jak mówią prawnicy? - odpowiedział zdenerwowany Leyhe, znów mając ochotę opuścić mieszkanie blondyna. 

- Mój ojciec jest prawnikiem - powiedział lakonicznie Andreas, nie odrywając wzroku od patelni, na której właśnie smażył boczek. 

- Naprawdę?! Jak się nazywa? Może go znam!

Ku zaskoczeniu blondyna, Stephana niezwykle podekscytowała ta wiadomość. 

- Thomas Wellinger - wymamrotał, po czym z obawą czekał na reakcję Leyhe. Wiedział, że jego ojciec jest jednym z najbardziej znanych adwokatów w stolicy Niemiec i nie było możliwości, żeby Leyhe go nie kojarzył. 

- Naprawdę?! Nie żartujesz sobie ze mnie?! - zapytał zaskoczony, podchodząc bliżej blondyna - Twój ojciec jest...no wiesz niczym bóg dla wszystkich studentów prawa - przyznał z entuzjazmem fanki Justina Biebera. 

- Wiem wiem, jest świetny - odburknął jedynie Andreas, wracając do gotowania. Stephan z podziwem obserwował jak młody chłopak świetnie radzi sobie w kuchni. 

- Nie macie zbyt dobrych relacji - bardziej stwierdził niż zapytał Leyhe. 

- On chciałby, żebym był taki jak ty. Chodził w czarnym garniturze w upale, udając, że wcale nie jest mi tak gorąco, używał więcej łacińskich słów niż niemieckich i grał pieprzonego inteligenta. 

- Właśnie za kogoś takiego mnie masz? - zapytał choć musiał przyznać, że o dziwo nie był zły na chłopka za to co powiedział. Miał wrażenie, że jego opinie o nim były tak naprawdę odzwierciedleniem jego relacji z ojcem. 

- A nie mam racji? - odparł Andreas, nakładając jedzenie na telerze. 

- No wiesz... z tego co pamiętam to nie użyłem dzisiaj żadnego łacińskiego słowa - odparł Stephan uśmiechając się ostrożnie do blondyna, który na jego słowa lekko się rozchmurzył. 

Andreas położył jedzenie na stole, razem ze sztućami i szklankami ze świeżym sokiem. Jedzenie było podane w ten sposób jakby pochodziło z drogiej restauracji, a nie było przyrządzone w domu przez młodego chłopaka, w krótkich spodenkach i widocznie za dużym t-shircie.

- Świetnie wygląda - powiedział z uznaniem Stephan, spoglądając na blondyna, który zarumienił się słysząc ten komplement.

- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało - wymamrotał, widocznie zdenerwowany. W napięciu oczekując aż Leyhe w końcu spróbuje przygotowanej potrawy. 

- Hmm pyszne! To chyba najlepsze spaghetii carbonara jakie jadłem w życiu! - powiedział szczerze brunet, na co blondyn uśmiechął się od ucha do ucha. Leyhe z zachwytem przyglądał się temu widokowi. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że Andreas był naprawdę przystojny. Miał typowo chłopięcą urodę, a niesforne włosy tworzyły na jego głowie uroczy nieład. 

- Czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał blondyn, na co Stephan prawie się zakrztusił. 

- A tak sobie - odpowiedział słabym głosem, zupełnie tracąc pewność siebie. 

- To może powiesz mi coś o sobie - zaproponował Andi, na co Stephan tylko pokiwał głową. Przez chwilę, jednak, nic nie mówił próbując zastanowić się nad tym czym mógłby zianteresować nowego znajomego, niestety miał świadomość, że jego życie nie należy do najciekawszych. Postanowił więc postawić na szczerość, zresztą jego mama zawsze go uczyła, że to najlepsza opcja. 

- Jestem adwokatem na aplikacji, dopiero rok temu skończyłem studia, pracuję w dużej kancelarii w centrum. Daleko mi od życia luksusowego prawnika. W pracy częściej kseruję dokumenty niż zajmuję się prawdziwymi sprawami. Mieszkam na obrzeżach, w obsukrnym mieszkaniu z dwójką dziwnych współlokatorów. Nie mam samochodu, psa ani dziewczyny. Mam za to dług u ojca, który pożyczył mi trochę kasy na studia i poczucie zawodu po tym jak moje dziecięce marzenia o zostaniu prawnikiem zderzyły się z brutalną rzeczywistością. W mojej szafie wisi pięć tanich, czarnych garniturów, których szczerze nienawidzę i siedem koszul, których nie cierpię prasować. To by było na tyle. Chyba miałeś rację, gdy mówiłeś o tym, że jestem sztywniakiem. 

Stephan skończył swoją wypowiedź, czując się nieco zażenowany swoją nadmierną wylewnością. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo brakowało mu jego najlepszego przyjaciela, który pojechał na studia do Hiszpanii. Leyhe z racji tego, że był introwertykiem, nie szukał na siłę kontaktu z ludźmi. Czasem wydawało mu się, że wcale ich nie potrzebował. Jednak w tym momencie, sama możliwość powiedzenia kilku słów o sobie do osoby, która wydawała się tym szczerze zainteresowana, miało działanie terapeutyczne. 

- Właśnie wręcz przeciwnie - odparł Andreas po chwili ciszy. Stephan spojrzał na niego pytająco, zagubiony we własnych myślach - Wcale nie jesteś sztywniakiem - pospieszył z wytłumaczeniem blondyn. 

- Dziękuję chyba - wymamrotał Leyhe, uśmiechając się niepewnie do Andreasa. 

- Przepraszam, wiem, że byłem dla ciebie nieco niesprawiedliwy. To wszystko wina mojego ojca. On zawsze chciał, żebym został prawnikiem. Nie mógł znieść tego, że wcale mnie to nie kręci. Gdy powiedziałem, że zamierzam zostać kucharzem, nie odzywał się do mnie przez miesiąc. To mieszkanie odziedziczyłem po matce, zmarła trzy lata temu. Rozwiedli się z ojcem, gdy miałem dwanaście lat. 

- Przykro mi - odparł szczerze Stephan, nie wiedząc co jeszcze mógłby powiedzieć. 

- Wiesz, chodzę do szkoły kucharskiej - powiedział z nagłym przypływem entuzjazmu Andi, jakby chciał komuś wreszcie o tym opowiedzieć - Dostałem się do jednej z najlepszych w Europie. Uczę się tam tak wielu rzeczy i poznałem mnóstwo inspirujących ludzi. 

- To świetnie - powiedział z uśmiechem Leyhe. 

- Naprawdę tak myślisz? Sądzisz, że mam prawo być z siebie dumny? - zapytał nagle, zmieniając ton na znacznie poważniejszy. 

- No pewnie! Jesteś przecież studentem w jednej z najlepszych szkół w Europie - odpowiedział Stephan, powtarzając słowa blondyna.

- Ale ojciec uważa, że to zajęcie dla bab! 

Młody prawnik zauważył, że Andi wciąż pozostawał pod silnym wpływem swojego ojca. Mimo iż zdecydował się wybrać swoją ścieżkę to opnia Thomasa Wellingera ciągle była dla niego ważna. 

- Ja myślę, że jesteś w tym świetny! Uśmiechasz się na samo wspomnienie o gotowaniu. Poza tym z tego co wiem, to najlepsi kucharze świata to mężczyźni - dodał, obserwując jak kąciki ust blondyna unoszą się ku górze. 

Stephan zastanowił się chwilę i zauważył jak bardzo on i Andreas byli do siebie podobni. Zagubieni w świecie chłopcy z pasją, marzeniam i z surowymi ojcami, którzy gotowi byli ich ściągać na ziemię gdy tylko poczuliby się dobrze z samymi sobą. 

***

Hej Kochani! 

Dziękuję za tyle przemiłych komentarzy pod poprzednią częścią. Mam nadzieję, że ta też przypadnie wam do gustu. Koniecznie dajcie znać w komentarzach. 

Buziaki.

Happier - Ski Jumping One ShotsWhere stories live. Discover now