|8| Wonho (Monsta x)

949 56 7
                                    

Był słoneczny dzień. Dlatego stwierdziłam, że przejdę pieszo kilka przystanków metra. Na dwór wyszło dużo ludzi, z powodu dobrej pogody. Byłam już blisko stacji, gdy zobaczyłam chłopaka ubranego w czapkę z daszkiem i maskę przechodzącego przez ulicę. Szybko spojrzał na jadące z jego prawej auto, a potem wrócił do pisania na telefonie. Patrzyłam aż auto się zatrzyma. Jednak tego nie zrobiło. Wstrzymałam oddech, z nadzieją że to zrobi zanim się stanie tragedia. Ale uderzył w chłopaka. Kierowca wysiadł, popatrzył na leżącego chłopaka, wsiadł i dalej pojechał. Moje serce stanęło, gdy przejechał nad poszkodowanym. Chyba nie zachaczył o niego podwoziem.
Szybko do niego podbiegłam, bo wiedziałam że w dzisiejszych czasach z pierwszą pomocą ciężko.
-Halo, słyszysz mnie? -spytałam spanikowana, starając się uspokoić. Nic nie usłyszałam. Zdjęłam czapkę i maskę mu z twarzy i nie mogłam uwierzyć w to co widzę, jednak szybko się otrząsnęłam. Ratowałam życie Wonho z Monsta x! Jednak teraz ważne było jego życie, jak każdego człowieka. Sprawdziłam puls i oddech, które na szczęście były. Wyjęłam z jego kieszeni klucze, by mu nie uwierały. Bałam się go przenieść w bezpieczne miejsce, ale musiałam, jedna z zasad pierwszej pomocy. Poprosiłam jednego mężczyznę, by mi pomógł go przenieść na chodnik. Położyliśmy go tam, a ja przekręciłam go tak, by w razie jakby wymiotował się nie zakrztusił.
-Niech ktoś dzwoni po karetkę! -krzyknęłam w tył, bo wszyscy ludzie po prostu obserwowali całą sytuację. Mężczyzna, który pomógł mi przenieść chłopaka wyjął telefon i zaczął dzwonić. Ja cały czas sprawdzałam, czy Hoseok nie odzyskał przytomności, czy ma puls i czy oddycha. W pewnym momencie nie wyczułam żadnej z tych czynności życiowych.
-Nie oddycha i nie ma pulsu! -zwróciłam się do pana, który dzwonił po karetkę. -Może mi pan ich podać?
Mężczyzna podał mi telefon. Szybko się przedstawiłam i opisałam stan chłopaka. Dałam na głośnomówiący i odstawiłam telefon obok.
-Umie pani dokonywać reanimacji? -spytał dyspozytor.
-T-tak -mój głos zaczął drżeć.
-To proszę zrobić 30 uciśnięć na klatkę piersiową na dole mostka i dwa wdechy, pamiętając o odchyleniu głowy.
Położyłam ręce na jego klatce piersiową, wzięłam szybki wdech i zaczęłam sztuczne oddychanie. W dzieciństwie byłam harcerką, więc znałam się na pierwszej pomocy, jednak pierwszy raz używam swoich umiejętności w prawdziwym życiu. Po 30 uciskach odchyliłam jego głowę do tyłu, przyłożyłam swoje usta do jego i wdmuchnęłam dwa razy powietrze do jego gardła. Gdyby nie sytuacja, może i bym się tym jarała, jednak nie teraz, nie gdy człowiek może umrzeć. Czynność powtórzyłam 5 razy gdy poczułam, odgłos łapania oddechu. Sprawdziłam puls. Wrócił.
-Oddychaj, zaraz przyjedzie karetka. -powiedziałam do Wonho, chociaż nie wiedziałam, czy mnie słyszy. Co jakiś czas jeszcze sprawdzałam puls i oddech, ale ich nie stracił już do przyjazdu karetki. Po chwili usłyszałam sygnał ambulansu, a potem zauważyłam zbliżający się pojazd. Ludzie ciągle się gapili. Mnie to zawsze wkurza. Od tego zależy ludzkie życie, gdyby ich bliskim się coś stało, to by pewnie chcieli by wszyscy wokół pomogli. Ten ludzki egoizm. Z karetki wyszli ratownicy i podeszli do mnie. Kilku się zajęło chłopakiem, a jedna kobieta zaczęła mi zadawać pytania, co się mniej więcej stało i w jaki sposób udało mi się pomóc, po czym mi podziękowała i dołączyła do ekipy ratunkowej. Nawet się nie pytałam, czy mogę jechać, bo pytaliby kim dla niego jestem, a tania wersja, że jego dziewczyną by nie przeszło. Jest zbyt popularny, to by mogło zniszczyć i jego i moje życie. Spytałam Spytałam się tylko, do jakiego szpitala go zawożą i pobiegłam w jego stronę. Na pewno nie zdążę przed nimi, ale chciałam znać jego stan. Po 10 minutach biegu, zwolniłam, bo biegłam naprawdę szybko, a byłam już koło zajazdu karetek. Weszłam do środka i usiadłam, by złapać oddech. Wtedy wstałam i podeszłam do recepcjonistki, przedstawiając jej sytuację i prosząc o chociaż informacje o jego stanie. Ta jednak powiedziała, że po wszystkich badaniach sama będę mogła go zobaczyć. Więc usiadłam z powrotem na krześle i wyjęłam telefon. W mediach już jest mowa o wypadku, jednak nie mówią, kim była ofiara. Po 2 godzinach, lekarz pozwolił mi wejść na salę. Wszędzie było biało, w sali były 3 łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Wonho miał obandażowaną głowę, plaster na policzku, rękę w gipsie i kilka mniejszych zadrapań. Nie wiem, czy był nieprzytomny czy spał, więc usiadłam na krzesełku obok i po prostu patrzyłam na niego. Dlaczego kierowca się nie zatrzymał? Czemu nie pomógł i odjechał? Złapali go? Tyle pytań mi się kotłowało w głowie, że nie zauważyłam 3 chłopaków, którzy weszli na salę.
-Czy to ty udzieliłaś mu pomocy? -usłyszałam za sobą i mało nie zleciałam z krzesła. Odwróciłam się i zobaczyłam Shownu, Hyungwon'a i Minhyuk'a. Pokiwałam głową na tak. Wtedy zauważyłam jakiś ruch. Hoseok się obudził! Właśnie dotykał ręką głowy i natknął się na bandaż.
-Co się stało? -spytał słabym głosem z lekką chrypką.
-Podobno jakiś debil w ciebie wjechał, ale ta młoda dama ci uratowała życie, inaczej byś umarł. -powiedział Minhyuk, na co się lekko zarumieniłam.
-Dziękuję -powiedział i się słabo uśmiechnął.
-Hyungwon, leć po lekarza. -polecił mu Shownu i kucnął przy łóżku, obok mnie. Chwilę o czymś rozmawiali, a ja się wpatrywałam w twarz Wonho. Czyżbym się zauroczyła? I to nie w idolu, tylko człowieku, któremu uratowałam życie? Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, na co znowu się zarumieniłam i odwróciłam głowę. Na szczęście, w tym momencie wrócił Hyungwon z lekarzem. Wyproszono nas z sali, więc wyszłam i postanowiłam już wracać do domu.
-Czekaj! -usłyszałam głos Shownu -Chciałem ci w imieniu zespołu podziękować, za uratowanie jego życia. -ukłonił się i podał mi rękę, którą uścisnęłam. Poczułam, że dał mi jakąś karteczkę. Po wyjściu spojrzałam na nią.

Napisz do Wonho, bardzo prosił
+82 538 829 109

Czyżby gadali o tym przy mnie, a ja nawet tego nie usłyszałam? Jednak byłam szczęśliwa. Wróciłam do domu i napisałam do niego, nie oczekując na odpowiedź, w końcu był zmęczony, mógł mieć badania. Ale odpowiedź przyszła

Wonho

Jak wyjdę ze szpitala, możemy się spotkać?

***

Stoję przed parkiem i się bardzo denerwuję spotkaniem z Wonho. Nigdy się nie umawiałam z chłopakiem. Po chwili czekania zobaczyłam go. Jedną rękę trzymał za plecami. Już nie miał żadnych śladów po wypadku. Przy przejściu dokładnie sprawdził czy nic nie jedzie i dopiero przeszedł na drugą stronę i znalazł się obok mnie.
-Hej -przywitał się i zza pleców wyciągnął bukiet kwiatów -To dla ciebie w podzięce za uratowanie mi życia.
-Dziękuję, są piękne. A tamto to był mój obowiązek. Inaczej wszyscy by po prostu stali i patrzyli.
Spędziliśmy razem 2 godziny. On musiał już wracać do dormu, bo miał próbę, ale jeszcze na chwilę mnie zatrzymał.
-Bo zainteresowałaś mnie trochę i... się chyba w tobie zakochałem...
Mówiąc to patrzył mi w oczy, ale się lekko rumienił. -Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?
Zatkało mnie totalnie. Co on we mnie widział? Zwykła dziewczyna...
-Tak!
Nasz pocałunek był najszczęśliwszym momentem w moim życiu.

Skończyłam w końcu. Jak oceniacie?

❞one ѕнoтy❝ ❧ ĸpop [zaмówιenιa zawιeѕzone]Where stories live. Discover now