|40| Jeongcheol (Jeonghan x S.Coups) (Seventeen)

877 20 5
                                    

Siedziałem w klatce. Nagle usłyszałem kroki. Zastrzygłem uszami. Ludzie. Nienawidzę ludzi. Są rządni władzy, pieniędzy, fałszywi, nieczuli na krzywdę, lubią patrzeć na cierpienie słabszych. Byli coraz bliżej. Skuliłem się w kącie, jak najdalej od drzwiczek.
-To jest hybryda kota, znaleziony miesiąc temu.
Drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w nich ukazała się dwójka ludzi. Jeden to był Huang, łowca magicznych stworzeń, który był najgorszy ze wszystkich ludzi. A drugiego nie znałem. Miał ciemne włosy opadające na czoło, twarz bez wyrazu i był umięśniony. Podeszli do mojej klatki.
-Chodź tu, mały.
Ani myślałem słuchać tego oszusta. Udaje tylko miłego przed klientami. Tak naprawdę to nas męczy, eksperymentuje, bije. Często doprowadza do naszej śmierci. Jeszcze bardziej się skuliłem.
-Powiedziałem, chodź tu! Ty mały...
-Spokojnie, ja to załatwię. -przerwał mu drugi mężczyzna. -Kici kici, chodź do mnie. Nic ci nie zrobię.
Spojrzałem na niego. Wydawał się miły. Na pewno kłamie, by zdobyć moje zaufanie. Każdy człowiek jest taki.
-Nie bój się.
Miał w sobie coś, co mnie przyciągało. Ostrożnie zacząłem podchodzić do otwartych drzwiczek. W razie potrzeby ucieknę z powrotem do środka. Gdy byłem blisko niego, pogłaskał mnie. Był delikatny. Zamruczałem z przyjemności. Może jednak nie jest taki zły? Nagle poczułem, jak ktoś zarzuca mi pętlę na szyję. Jęknąłem z bólu, gdy się zacisnęła na moim ciele.
-Zaraz go spakuję do pudła. -usłyszałem szyderczy śmiech Huanga.
-Nie, puść go. Nie chcę go męczyć i nie chcę by cierpiał. I lepiej żebyś zaczął dobrze traktować te stworzenia. Masz te pieniądze. I do widzenia.
Nieznajomy skierował się do wyjścia. Chyba powinienem iść za nim. Należę do niego. Niestety. Jeszcze się odwróciłem do sprzedawcy. Stał z otwartymi ustami i banknotami w dłoni. Pokazałem mu język i pobiegłem do mojego nowego właściciela. A jeszcze niedawno byłem wolny.
-Jak się nazywasz? -spytał, gdy wyrównałem z nim kroki.
-Jeonghan... A-a pan?
-Seungcheol.
Hm? Chyba nie jest zbyt rozmowny. Doszliśmy do czerwonego sportowego auta. Nie znam się na pieniądzach i cenach, ale wyglądało na drogie. Kazał mi wsiąść do niego. Obejrzałem drzwi. Nie wiedziałem jak się je otwiera. Cheol to zauważył i podszedł.
-Tu masz uchwyt. Przyciągasz go do siebie i masz otwarte drzwi. -pokazał mi. Wsiadłem, a on za mną je zamknął. Wsiadł z drugiej strony, coś kliknął i auto zaczęło warczeć. Nie podobało mi się to. Zacisnąłem mocniej dłonie na fotelu.
-Spokojnie, to tylko silnik. -powiedział Seungcheol i podrapał mnie za uchem. Znowu zamruczałem. Może on jest jednak inny, niż wszyscy ludzie? Jechaliśmy ruchliwą ulicą. Wszędzie byli ludzie. Na chodniku, w sklepach, w innych autach. Mam nadzieję, że on mieszka chociaż na jakimś odludziu. Nagle przyszło mi do głowy jedno pytanie. Po co mu ja?
-Proszę pana...
-Hm? Mów mi po imieniu, nie przepadam za formalnościami.
-Dlaczego mnie kupiłeś?
-By sprawiać mi przyjemność.
Wzdrygnąłem się. Mam być jego zabawką erotyczną?
-Ale nie w tym sensie, co wszyscy myślą. Po prostu nie chcę być samotny, ty będziesz mi towarzyszył.
Odetchnąłem z ulgą. Chociaż tyle.
-Chyba że byś bardzo chciał. -zaśmiał się. Udałem, że tego nie słyszę.
-Jesteśmy na miejscu.
Moje prośby zostały wysłuchane. Był to duży dom, a wokół pola. Po drugiej stronie drzwi znalazłem uchwyt i zrobiłem, jak mi wcześniej mówił mój nowy pan. Rzeczywiście, otworzyły się. Podbiegłem pod drzwi domu i wpadłem do środka, ponieważ Seungcheol już tam wszedł. Obwąchałem powietrze. Czułem czekoladę i lawendę. Moje ulubione zapachy. W domu panowały biele, szarości i czasem pastelowe kolory. Było tu przytulnie.
-Od teraz to także twój dom. Jak będziesz czegoś potrzebował, mów.
Poszedł na górę, zostawiając mnie samego. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Odezwała się moja kocia natura. W końcu nie muszę siedzieć w klatce. Chciałem się pobawić, jednak samemu nie jest fajnie. Może on się ze mną pobawi? Ostrożnie wszedłem po schodach. Jednak zobaczyłem cały korytarz drzwi. Gdzie on poszedł? Zacząłem uważnie nasłuchiwać. Podchodziłem do każdego pokoju i starałem się wyłapać jakiś dźwięk, świadczący, że on tam jest, lub choćby zapach. Przy 3 drzwiach go poczułem. W aucie zapamiętałem, jak pachnie. Pachniał tak męsko, ale przyjemnie. Chwyciłem klamkę i ją nacisnąłem. Nic. Zapukałem. Cisza.
-Miau -miauknąłem i czekałem.
-Co chcesz? -spytał zza drzwi.
-Nudzi mi się. -przeciągałem słodko głoski.
-Pobaw się sam. Nie mam teraz ochoty.
Co mu się stało? Co prawda, wcześniej zauważyłem, że jest trochę ponury, ale teraz coś go mocno ugryzło. Usłyszałem pociąganie nosem. Czy mój pan płacze? Jeszcze raz miauknąłem i zacząłem lekko drapać w drzwi. Wpadłem na dobry pomysł. Może i jestem hybrydą, ale magię w sobie też posiadam. Położyłem rękę na klamce i zamknąłem oczy. Mocno się skupiłem, po chwili poczułem, jak szczęknął zamek. Ostrożnie otworzyłem drzwi. Zobaczyłem go siedzącego przy biurku i patrzącego w zdjęcie. Po jego policzku spływała pojedyńcza łza.
-Mówiłem, że nie mam ochoty. -powiedział tonem bez wyrazu.
-Słyszałem, że płaczesz. Chciałem cię pocieszyć... -spuściłem wzrok i potarłem podeszwą buta o panele. On się uśmiechnął przez łzy.
-Nie jestem zły. Chciałem chwilę pobyć w samotności, ale skoro już tu jesteś to chodź. -rozłożył ręce, tym samym zapraszając mnie do wskoczenia mu na kolana. Skorzystałem z tego i po chwili już na nim siedziałem, wtulając się w jego ciepłe ciało. Obejmował mnie rękami. Byłem od niego nie tyle niższy, co po prostu mniejszy. Było mi przyjemnie. Powoli się do niego przywiązywałem. Kolejna łza spłynęła po jego twarzy. Otarłem ją.
-Nie płacz już. Coś się stało? -spytałem cicho.
-Wiesz, dlaczego cię kupiłem?
Zaskoczył mnie. Przecież mi mówił.
-Żebym ci sprawiał przyjemność i dotrzymywał towarzystwa.
-To prawda. Ale coś musi być tego powodem, co nie? Rok temu zginęła moja siostra. Kochałem ją, jak nikogo innego. Wiedziała o mnie wszystko i mi pomagała. W dzieciństwie bałem się ludzi. W szczególności kobiet, oprócz niej. W domu nie mieliśmy najlepiej. Tata zmarł, gdy miałem 5 lat, a mama alkoholiczka. Biła nas, wyzywała. Ale siostra się nie bała, zawsze mnie broniła. Gdy skończyła osiemnaście lat, uciekliśmy z domu. Źle to się skończyło. To był grudzień, mrozy. Zamarzła. Przerażony zostawiłem jej martwe ciało. Do dziś tego żałuję. Znalazła mnie policja i oddali mnie do domu dziecka. Przygarnęła mnie bogata rodzina. Mili ludzie, ale ja byłem zamknięty w sobie. Gdy dorosłem, dali mi pieniądze, dom i puścili wolno. Zawsze chciałem mieć przyjaciela, ale nie człowieka. Zraziłem się do nich. Ironia, sam nim jestem. Jednak gdy zobaczyłem twoje zdjęcie w tamtym sklepie, przypominałeś mi ją. Głupio mi, że musiałem cię kupić. Ale cieszę się, że cię mam.
Odgarnął mi włosy za ucho i pocałował w usta. Nie wiedziałem co robić, nie jestem człowiekiem. Starałem się robić to co on, dawało mi to przyjemność. Czy to ludzie nazywają miłością? Znałem go ledwie kilka godzin, a już stał się dla mnie ważny. Wiedziałem, że to nie ja potrzebuję od niego pomocy, a on ode mnie. I byłem gotowy mu pomóc. Są też ludzie, którzy nie są jak wszyscy. Tylko niestety stają się tacy po cierpieniu zadany przez drugiego człowieka. Dlatego nienawidzę ludzi.

Dla xdopefirestone
Masz białe uszka (ogonek też jest, ale nie uwzględniony XD) tak jak chciałaś uroczo słodko, Coups miał być surowy a wyszedł zamknięty w sb, sry XD

❞one ѕнoтy❝ ❧ ĸpop [zaмówιenιa zawιeѕzone]Where stories live. Discover now