|45| Hunhan (Sehun x Luhan) (Exo)

771 24 5
                                    

Byli coraz bliżej. W oddali ujrzałem wysoki mur i otwartą bramę. Musimy zdążyć. On musi zdążyć.
-Luhan, biegnij szybciej.
Przyspieszył. Obróciłem się i zobaczyłem, że Łowcy są coraz bliżej.
-Hej! Czekajcie! -krzyknąłem i zacząłem machać rękami. -Nie zamykajcie!
Luhan musi tam dobiec. On musi być bezpieczny. Nie dlatego, że jest potrzebny ojcu przez moc. A dlatego, że go kocham. Wielkie drzwi zaczęły się zamykać.
-Nie! Czekajcie! -wrzasnąłem, jednak nic to nie dało. Brama zamknęła się z hukiem. Przyspieszyłem. Dorównałem kroku Luhanowi i razem dobiegliśmy do bramy.
-Halo! Wpuśccie nas! Błagam!
Nikt nie odpowiedział. Nie zdążyliśmy, a druga brama jest po drugiej stronie muru, nie zdążymy. Dogonią nas. Spojrzałem na niego. Na jego piękną, delikatną twarz pod kapturem płaszcza.
-Pobiegnij do drugiej bramy. Ja odciągnę ich uwagę. Nie może ci się nic stać.
-Ale czemu...
-Bo cię kocham. -przyciągnąłem go do siebie i cmoknąłem w usta. Uwielbiałem jego wargi. Smakowały malinami i dziką miętą. Odsunąłem się i lekko popchnąłem.
-Uciekaj. I obiecaj mi, że przeżyjesz.
Dobyłem miecza i stanąłem przed nimi. Nie widziałem ich twarzy, ponieważ były skryte pod czerwonymi kapturami. Wszyscy mieli łuki i strzały wycelowane we mnie. Zacisnąłem palce na rękojeści miecza. Jednak kątem oka zauważyłem ciemny kształt. Spojrzałem tam i zobaczyłem Luhana, który dzierżył nóż myśliwski.
-Miałeś uciekać! -powiedziałem.
-Nie zostawię cię.
Chciałem coś odpowiedzieć, jednak jedna ze strzał poleciała w naszym kierunku. Odbiłem ją mieczem i ruszyłem. Ciąłem powietrze mieczem, odbijałem groty tak, że trafiały z powrotem do właściciela, utykając w jego ciele. Luhan odbijał strzały swoim nożem, kierował podmuchami wiatru tak, by drewno poleciało w inną stronę. Wykorzystywał swoją moc kontaktu z naturą, sprawiał, że z ziemi wyrastały ciernie i owijały się wokół wroga, przebijając jego skórę. Innemu ptaki wydłubały oczy, kłując małymi dzióbkami. Jeden z ostatnich Łowców przyparł mnie do muru, krzyżując nasze miecze. Walczyłem, by jego ostrze nie dotarło do mojej skóry, jednak powoli opadałem z sił. Zebrałem jej resztki i naparłem, lecz on ustąpił i upadł martwy. Kilka metrów za nim stał Luhan z łukiem. Spojrzałem na jego nieskazitelną twarz. Był taki delikatny, a zarazem potężny. Chciałem go zganić za nieposłuchanie mnie. Mógł zginąć, do czego nie mogłem dopuścić. Uśmiechnął się i ruszył w moją stronę. Jednak po kilku krokach nagle się zatrzymał. Jego oczy były rozszerzone. Wystraszyłem się. Wtedy on się zatoczył i upadł. Słychać było dźwięk łamanego drewna i krzyk bólu.
-Nie! -wrzasnąłem i podbiegłem do niego. Usłyszałem szelest liści gdzieś nad nami. Błyskawicznie wyjąłem nóż i cisnąłem nim w stronę źródła hałasu. Z gałęzi wypadł Łowca z nożem wbitym w czoło. Uklęknąłem przed ukochanym, mając łzy w oczach. Grot strzały, wbity w plecy, wyzierał groźnie błyszczącym ostrzem z klatki piersiowej. Zdjąłem swój płaszcz, podarłem na długie pasy i zabrałem się za opatrunek.
-Luhan! Wytrzymaj, proszę, zaniosę cię do lekarza...
Chłopak złapał moją rękę w nadgarstku, uniemożliwiając mi dalsze opatrywanie.
-Nic mi już nie pomoże. -wycharczał, a z jego ust wydostała się strużka krwi.
-Proszę! Nie możesz umrzeć! Ja cię kocham, rozumiesz?! -krzyknąłem przez łzy, które już spływały po moich policzkach.
-Sehun, obiecaj mi coś.
Chciałem zaprotestować, ale nie mogłem. Musiałem go wysłuchać.
-Obiecaj mi, że się znowu zakochasz. Znajdź sobie żonę, lub chłopaka, jeśli chcesz. Miej dzieci i wnuki. Ale pamiętaj. Kogo obdarzysz uczuciem, to tak jakbyś mnie nim obdarzył. Stanę się częścią osoby, którą pokochasz.
-Ale ja kocham tylko ciebie! Nie opuszczaj mnie!
-Obiecaj. -mocniej ścisnął mój nadgarstek. Niepewnie kiwnąłem głową. On się słabo uśmiechnął.
-Nie martw się o mnie. Teraz mi będzie dobrze.
W tym momencie osłabił uścisk, jego głowa opadła bezwładnie, a wzrok stał się nieobecny.
-Luhan! -wrzasnąłem i drżącymi rękami złapałem jego twarz. Łzy zasłaniały mi cały widok.
-Dlaczego? Dlaczego? -krzyknąłem w martwą przestrzeń. Ptaki przestały śpiewać, ucichł szum drzew, słońce skryło się za chmurą. Wstrząsnął mną szloch. Zamknąłem palcami jego oczy i wziąłem jego bezwładne ciało na ręce. Jego twarz była spokojna, wyglądał tak bezbronnie. Czym on zawinił światu, że musiał odejść? Dlaczego życie jest takie okrutne i zabiera to co najpiękniejsze? Zatrzymałem się na małej polanie i położyłem delikatnie jego ciało. Własnymi rękoma wykopałem dziurę w ziemi wielkości człowieka. Ułożyłem go w wykopanym grobie, skrzyżowałem jego ręce na piersi i włożyłem w jego ręce dwie gałązki. Gałązkę buku: symbol mojego rodu, i gałązkę brzozy: symbol rodu Luhana. Obok niego dałem też jego miecz myśliwski i pocałowałem go w już zimne czoło. Nieobecny duchem zakopałem jego ciało. Wtedy jeszcze bardziej wybuchłem.
-Dlaczego mnie nie posłuchałeś? Dlaczego zostałeś? To ty powinieneś teraz żyć! Pójść do mojego ojca, żyć szczęśliwie. To ja powinienem być martwy, nie ty!
Strumień łez wypływał z moich oczu. Kilka kropli spadło na świeżo zakopany grób. Patrzyłem nieobecny wzrokiem, miałem rozmazany obraz. Nagle ujrzałem coś zielonego na ciemnym tle. Zamrugałem kilka razy, by wyostrzyć widzenie i ujrzałem małe wyrastające drzewko. Dotknąłem malutkich listków.
-Dotrzymam obietnicy. Dla ciebie.

***

Lata minęły. Tak jak obiecałem, znalazłem żonę, piękną księżniczkę z innego królestwa, dorobiłem się z nią potomstwa. Codziennie przychodziłem do jego grobu i podlewałem rosnące drzewo. Czasem z nim rozmawiałem, jakby był żywą osobą. Jakby przede mną stał żywy Luhan. Nikomu nie mówiłem, że coś nas łączyło, wszyscy znali wersję, że był moim przyjacielem. Nie chciałem, by wiedzieli. Nie dla własnego dobra, a dobra królestwa. Kilka razy przyszedłem z rodziną. Dwójka dzieci biegała wokół drzewa. Jedno z nich nazwałem na cześć mojego ukochanego - Luhan. Jednak nigdy nie zapomniałem o miłości do niego. Nigdy nie udało mi się pokochać nikogo jak jego.

Takie trochę smutne
Czekam aż shipperki mnie za to zabiją :)

❞one ѕнoтy❝ ❧ ĸpop [zaмówιenιa zawιeѕzone]Where stories live. Discover now