|41| Changlix (Changbin x Felix) (Stray Kids)

534 41 13
                                    

aussieboiii

Podjadę po cb po lekcjach

Dzięki, ale nie skorzystam

Czm? :<

Bo chce iść pieszo

To pójdę z tb

S A M

Jak chcesz Feluś ;_; Za niedługo wracam do Australii, więc mi trochę smutno

Już cały zdenerwowany wystukiwałem wiadomość, gdzie wyzywałem Chana, gdy poczułem, jak w coś uderzam. A raczej kogoś. Uniosłem wzrok znad komórki i ujrzałem niższego ode mnie chłopaka. Nie mogłem w to uwierzyć.

- Changbin?

- Felix?

Nie minęło wiele sekund, a już stałem w objęciach starszego. Tak mi go brakowało, dotyku jego skóry, jego zapachu, jego silnych ramion, oplatających moje ciało. Brakowało mi jego oddechu, padającego na mój policzek. Brakowało mi jego obecności przez tak długi czas, jakim był ten rok.

- Ale ty wyrosłeś, młody, ostatnim razem byliśmy prawie na równi! - powiedział i przeleciał wzrokiem w górę i w dół, przyglądając się mnie. Przypomniała mi się sytuacja sprzed roku. Oczy mi zaszły łzami. Byłem głupi, bardzo głupi.

- Tęskniłem, hyung. - wyszeptałem i znów się w niego wtuliłem.

rok wcześniej

- Zjadłeś już popcorn? Nie minęła nawet połowa filmu! - szepnął oburzony Bin wśród ciemności panujących w kinie. Z okazji moich urodzin poszliśmy na film animowany "Biały Kieł", czyli adaptację mojej ulubionej książki.

- Przepraszam. - odszepnąłem i zachichotałem. Wyjąłem z plecaka żelki, które przemyciłem na salę i podałem chłopakowi całą paczkę. W nikłym świetle z ekranu było widać, że się uśmiecha i zaczął sam zajadać się słodyczami. Był już późny wieczór, więc pomimo tego, że film był naprawdę interesujący, więc w pewnym momencie moja głowa opadła na jego ramię. Nie protestował, nie chciałem psuć swojego święta i się balem jego reakcji. Seans dobiegł końca, a ja zadowolony wyszedłem z nim z kina. Seul w nocy wyglądał bajecznie, kolorowe światła, odbijające się w rzecze Han. Usiedliśmy na brzegu i podziwialiśmy widoki. Przez myśl przeszła mnie jedna rzecz. Muszę mu w końcu powiedzieć.

- Hyung - wymruczałem, patrząc na wolno płynący statek. Dam radę?

- Hm? - spytał przyjaciel, patrząc w ten sam punkt.

- Bo... - zamilkłem, gdy jego wzrok przeniósł się na mnie. Za późno, muszę mu się zwierzyć. Położył swoją rękę na mojej, co dodało mi o dziwo odwagi. - Bo chyba się w tobie zakochałem.

Odwróciłem się jeszcze bardziej, zawstydzony, moja odwaga błyskawicznie wyparowała ze mnie. Bałem sie jego reakcji. Cisza. Odważyłem się spojrzeć na niego kątem oka. Jego twarz nie wyrażała nic. Czułem, jak w moim gardle rośnie gula. Co zrobi? To był dobry pomysł, się tak przyznać? Westchnął, wstrzymałem oddech.

- Jest późno, musisz wracać do domu.

Do oczu napłynęły mi łzy. Czułem, że serce rozpada mi się na miliony malutkich kawałeczków, których nie byłbym w stanie pozbierać. Bez słowa wstałem i wróciłem do domu. Od tej pory nie pisaliśmy ze sobą, ani się nie spotykaliśmy. On chodził do innej szkoły, ja jeszcze do gimnazjum. Zrozpaczony i załamany postanowiłem znaleźć kogoś, kto mnie zrozumie, a może i pokocha. Znalazłem Koreańczyka, mieszkającego w Australii na aplikacji randkowej. Przyjemnie nam się pisało, ale on się zbyt napalił i nie daje mi spokoju. Nie zerwałem z nim kontaktu tylko dlatego, że jest moim jedynym znajomym, tak to bym już nie miał nikogo.

Wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie z podwójną siłą. Pierwsza łza zaznaczyła ślad na moim policzku i skapnęła na ziemię. Nie mogłem nad tym zapanować. Wbrew woli pociągnąłem nosem, czego natychmiast pożałowałem. Zauważył.

- Feluś, nie płacz, proszę. - powiedział spokojnym, lecz łamiącym się głosem. Jest mu przykro? Z perspektywy osób trzecich pewnie wyglądało to komicznie, chłopak wyjący w objęciach niższego od siebie kolegi. Lecz w tym momencie miałem to gdzieś. - Po lekcjach możemy pójść nad rzekę, wszystko ci wyjaśnię. Nie musisz się zgodzić, ale proszę, daj mi szansę. Zgodziłem się i umówiliśmy się za godzinę przed wejściem do szkoły. Czy ja mu wybaczę ten rok bólu i cierpienia?

***

Zdenerwowany czekałem na przyjaciela. Czy mogę go nadal nazywać przyjacielem? W sumie to nie jego wina, to ja wszystko zniszczyłem, udając odważnego, a ta odwaga zniszczyła nasze relacje. Poczułem, jak ktoś klepie mnie w prawe ramię. Obróciłem się w prawą stronę, ale nikogo nie zauważyłem. Dopiero gdy spojrzałem w drugą stronę, ujrzałem roześmianego Changbina. Jego humor go chyba nigdy nie opuszcza.

- Znowu się nabrałeś. - zachichotał i złapał mnie za rękę. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Pomimo naszej rozłąki, wciąż do niego coś czułem. To uczucie sprawiało, że mało nie traciłem zmysłów w jego obecności. Chłopak zauważył moje zmieszanie i wziął dłoń. Szliśmy całą drogę w milczeniu. Czy historia się powtarza? Ta cisza wbijała ciernie w moje serce, ale teraz nie chciałem się odezwać. Nie chciałem znowu powiedzieć o kilka słów za dużo. Doszliśmy do rzeki i usiedliśmy na brzegu. Tak jak rok temu. Wciąż się nie odzywaliśmy. Ciszę przerwał Changbin.

- Za tydzień masz urodziny, prawda?

Kiwnąłem głową i wciąż patrzyłem przed siebie. Miałem wrażenie, że co bym nie zrobił i nie powiedział, robię źle, jeszcze bardziej niszczę naszą już i tak bardzo naruszoną relację.

- Rok temu, jak tu siedzieliśmy, powiedziałeś mi coś.

Zagryzłem wargę, muszę być dzielny, nie będę znowu płakał.

- Pod wpływem mieszanych emocji złamałem ci prawdopodobnie serce. Byłem wtedy rozdarty między tobą, a moją sąsiadką. Jednak chciałem zdobyć jej względy, ponieważ rodzice by mnie z domu wyrzucili, gdyby się dowiedzieli, że mam chłopaka, a i tak wiesz, jak to z nimi jest. W jednym chociaż chciałem im zaimponować. Głupi byłem, wiem, beznadziejny powód i nawet to nie był powód, by tak cię potraktować. Potem zrozumiałem swój błąd. Ta dziewczyna, to było tylko chwilowe zauroczenie. To siedziałeś w moim sercu, jako ten najważniejszy. Jednak nie miałem odwagi do ciebie napisać, czy cokolwiek, po tym co zrobiłem. Pewnie mnie teraz nienawidzisz, nie oczekuje na odwzajemnienie uczuć czy nawet wybaczenie, zasługuje na to, ale jednak chcę cię przeprosić i byś poznał całą prawdę.

Patrzyłem wciąż na rzekę, która powoli się rozmazywała od zbyt długiego patrzenia w jeden punkt. Powoli do mnie docierały jego słowa. Nieśmiało na niego spojrzałem, na jego pięknej twarzy wykwitły szkarłatne rumieńce, dodając mu uroku i swego rodzaju niewinności. Wyglądał tak delikatnie, nieszkodliwie, że chciało się go przytulić, by ochronić przed światem. Sumienie mi podpowiadało, że mam nic nie robić, każdy ruch, każde słowo może powtórzyć sytuację sprzed roku. Ale ja się nie słuchałem sumienia. Pochyliłem się nad nim i musnąłem ustami jego wargi. Nie naciskałem, nawet chciałem się odsunąć, ale on złapał moją twarz w swoje dłonie i mnie bardziej przyciągnął do siebie. Moje serce biło w szaleńczym tempie, sprawiając, że krew docierała w dużych ilościach do mojej twarzy. Dotyk jego warg był najcudowniejszą rzeczą, jaką w życiu doświadczyłem. Mógłbym siedzieć i całować się z nim tak całą wieczność, smak jego ust był niepowtarzalny, to uczucie było niepowtarzalne. Odsunął się trochę ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. W ciemnych tęczówkach widniały radosne iskierki, blask, który dodawał mu jeszcze więcej uroku.

- Ja cię po prostu kocham, Felix.

Czułem, że do moich oczu znów napływają łzy. Tym razem łzy radości. Nie chciałem, by takiego mnie oglądał, więc się w niego wtuliłem, wciągając w nozdrza jego zapach.

- Nie opuszczaj mnie już, hyung.

- Już cię nigdy nie opuszczę, skarbie.

Shocik dla chocolataemilky

Miał być lepszy, ale jak już pisałam, nie wyszło, ale mam nadzieję, że choć trochę ci przypadnie

Still przyjmuje zamowienia (chociaż mam ich dużo, ale hui)

❞one ѕнoтy❝ ❧ ĸpop [zaмówιenιa zawιeѕzone]Where stories live. Discover now