|66| Taele (Taeyong x Chenle) (NCT)

874 29 19
                                    

Szedłem ciemną ulicą, z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach. Było już bardzo późno, ale mnie to nie obchodziło. Dorosłość oznacza wolność, mogę sobie robić co chcę. Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów, wyjąłem jednego i zapaliłem. Wciągnąłem trochę dymu i odetchnąłem. Dlaczego palenie, gdy jest się niepełnoletnim jest zabronione? Pewnie dorośli nie chcą, by zabierano im takie przyjemności. Ale teraz sam do nich należę, więc jestem zadowolony. W dzieciństwie matka mi wszystkiego zabraniała i cały czas pilnowała. W swoje osiemnaste urodziny uciekłem i zamieszkałem z przyjacielem. Papierosy, alkohol i seks to najlepsze rzeczy, jakie odkrył człowiek. Wypuściłem dużą chmurę dymu, gdy usłyszałem czyjeś krzyki. Jeden należał do mężczyzny, a drugi do chłopca. Zajrzałem w ślepy zaułek, skąd dobiegały odgłosy szarpaniny i ujrzałem w nikłym świetle latarni napakowanego faceta, który przytrzymywał z tyłu ręce chłopca, w wieku jakoś siedemnastu, osiemnastu lat*, który próbował się uwolnić. Starszy zasłonił mu usta i jadowicie wysyczał:

- Zobaczymy, czy będziesz tak krzyczeć, jak będę cię pieprzył.

Normalnie bym poszedł sobie dalej, niech sobie sam radzi, takie jest życie, ale poczułem w środku ukłucie. Nie panując nad ruchami podbiegłem do nich i uderzyłem napastnika z pięści w skroń. Mężczyzna puścił młodego, który upadł ciężko dysząc, a tamten ryknął wściekle.

- Chcesz mi go zabrać? Chcesz się zabawić z nim sam? On jest mój, ja go złapałem! -krzyknął i rzucił się z pięściami na mnie.

Obroniłem się przed kilkoma ciosami, ale raz trafił mnie w szczękę. Poczułem metaliczny smak w ustach, co mnie jeszcze bardziej rozjuszyło. Kopnąłem go w krocze, przywaliłem w brzuch i dobiłem, popychając go na ścianę tak, że porządnie uderzył w nią tyłem głowy, tracąc przytomność. Ciężko oddychając, dotknąłem swoich warg i szczęki. Tylko rozcięta skóra. Przypomniałem sobie, że ktoś był jeszcze tutaj, więc odwróciłem się w stronę chłopaka. Skulił się przerażony pod ścianą po przeciwległej stronie. Miał srebrne włosy i delikatne rysy twarzy. Był bardzo chudy, jakby bardzo rzadko jadł. Na sobie miał skórzaną czarną kurtkę, czerwony T-shirt i czarne rurki, a na nogach czarne trampki, brudne i poszarpane. Dziecko ulicy. Tylko czemu taki słaby? Obojętnie się odwróciłem i skierowałem w stronę wyjścia z zaułka.

- D-dziękuje - usłyszałem za sobą cichy głosik. Zatrzymałem się, ale nie spojrzałem na niego.

- Miałeś szczęście, szczeniaku. Ale następnym razem może ci już nie sprzyjać.

Zrobiłem kilka kroków, gdy usłyszałem, że za mną idzie.

- Jak ci na imię? - spytał. Zacisnąłem pięści. Nie po to go ratowałem, by się mnie teraz uczepił.

- Są rzeczy, których nie powinieneś wiedzieć.

- A to powinienem. W końcu mnie uratowałeś. -zrównał ze mną kroku i spojrzał na mnie, obdarzając mnie uśmiechem. Ładny miał uśmiech. Był mniej więcej mojego wzrostu, ale wyglądał dalej dziecinnie.

- Taeyong -westchnąłem, rzucając swoje imię, by się odczepił.

- Ja jestem Chenle. Miło mi cię poznać.

Coraz bardziej mnie denerwowała jego serdeczność. Nie powinien być przerażony? Trząść się ze strachu? Przed chwilą obcy mężczyzna chciał go brutalnie zgwałcić.

- Wracaj do domu. Mama na pewno się martwi.

Wtedy uśmiech zszedł mu z twarzy. Zastąpił go smutek, w oczach ujrzałem łzy, odbijające światło ulicznych lamp. Nie obchodziło mnie, co się stało, chciałem już wrócić do domu i iść do klubu. Przyspieszyłem kroku, by się od niego oddalić.

❞one ѕнoтy❝ ❧ ĸpop [zaмówιenιa zawιeѕzone]Where stories live. Discover now