Rozdział 1

6.1K 298 57
                                    

Szedł powoli z uniesioną głową i zadziornym uśmieszkiem, powodując tym samym - tak jak co dzień - zwrócenie całej uwagi na siebie. Każdy następny, postawiony krok sprawiał, że coraz mocniej czuł na sobie te jakże irytujące maślane i wwiercające spojrzenia. Spojrzenia, które bez jakichkolwiek skrupułów obserwowały jego najmniejszy ruch. Studiowały bladą, idealną z niewielkim zarostem twarz. Czarne, przydługie włosy, które z każdym wstrząsem i podmuchem opadały na głębokie jak ocean, niebieskie oczy. Szerokie, ukryte pod swetrem ramiona w których nie jedna dziewczyna chciała się znaleźć. Długie lekko umięśnione nogi, które z powodzeniem zakrywały znoszone, dziurawe jeansy. No i to co najbardziej przykuwało, a zarazem odpychało ludzi - zadziorny uśmieszek oraz zabójczy wzrok.
Właśnie dzięki tym drobiazgom miał w większości spokój od nachalnych dziewczyn, chłopców czy nawet znienawidzonych nauczycieli.

- Jaki on przystojny. - Słysząc szept jednej z pewnie pierwszej klasy uczennicy, uśmiechnął się zadziornie i mrugnął do nieopodal stojącej grupki dziewczyn. Widząc ich zalotne spojrzenia i nieznośne dla ucha chichoty, przewrócił oczami i wszedł do środka budynku, w którym spędzi ostatni rok swojej edukacji, a potem wyprowadzi się z dala od swojej irytującej matki i zacznie nowe życie na uniwersytecie w Los Angeles.

- Alec! Oj, sorry! - Głos szczupłej, długonogiej brunetki przeszył się przez liczne rozmowy panujące w pomieszczeniu. Nastolatek, słysząc siostrę odwrócił się ze szczerym uśmiechem wiedząc, że ta lada chwila rzuci mu się w ramiona. Jednak jak to się nie stało, zacisnął zęby i ruszył w stronę sprawcy popsucia jego dobrego humoru.

Zazwyczaj się nie przejmował otaczającymi go osobami. Nie obchodziły go ich sprawy miłosne, smutki czy nawet szczęście.

Po prostu miał wszystkich gdzieś.

Lecz jak każdy człowiek miał taką osobę, która co by nie zrobiła to i tak będzie dla niego najważniejsza. A taką osobą była jego jedyna siostra - Isabelle Lightwood, która na jego oczach flirtowała z jakimś zidiociałym, niewyżytym nastolatkiem.

- Ekhm! Nie przeszkadzam? - rzekł tym swoim, oczywiście wyuczonym nieprzyjemnym głosem.

Mniejszy od niego brunet, przełknął głośno ślinę i powoli spojrzał w jego strzelające nienawiścią niebieskie oczy.

- Ach, Alec! - pisnęła szczęśliwa dziewczyna, rzucając się w jego szerokie ramiona. - Witaj braciszku. - Uśmiechnęła się szeroko, uwalniając ze szczelnego uścisku.

- Isabelle, chodź zaprowadzę cię do klasy - mruknął, nie zaszczycając swoją uwagą wciąż stojącego obok nich chłopaka.

- Okey - westchnęła i spojrzała na swojego przyszłego kolegę. - Do zobaczenia Raphael. - Wyciągnęła ręce, by go przytulić, ale Lightwood szybko zareagował i pociągnął ją w stronę planu zajęć, zostawiając zszokowanego nastolatka wśród nieznajomych osób.

- Nie przejmuj się. On już taki jest - Szepnął mu ktoś do ucha. Zaskoczony nagłym uczuciem ciepła przy swojej twarzy, odskoczył szybko od nieznajomego. - Przepraszam... - zaśmiał się perliście, wyciągając do niego rękę. - Jestem Simon Lewis, druga klasa - przedstawił się, posyłając mu szeroki uśmiech.

- Raphael Santiago - odparł, ściskając trochę mniejszą od swojej dłoń. - Też druga klasa.

- Zatem jesteś tu nowy - stwierdził, rozglądając się dookoła, po czym złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę wolnej ławki.

- Co ty...

- Siadaj i słuchaj. - Poklepał wolne miejsce obok siebie. Na co Santiago przewrócił oczami i wymownie spojrzał na kolegę. - Jako, że jesteś tu pisklakiem...

- Wypraszam sobie! Jestem z twojego wieku, Simon.

- To nie zmienia faktu, że jesteś tu nowy - rzekł pewny siebie, poprawiając rękaw swojej marynarki. - Zatem, ja jako dobry kolega przedstawię ci grupy na które dzieli się nasza szkoła. Więc... widzisz tego blondyna stojącego obok wysokiego bruneta w niebieskiej koszuli? - spytał, wskazując wymienionych stojących w małej grupce dziewczyn. - To jest grupa tak zwanych popularsów. No, a jak kto woli, elita szkoły. Wiesz, więcej mają w bicepsie niż w mózgu. - Zaśmiali się, z czego przykuli uwagę następnej grupy. - To jak widzisz są plotkarzy. A tam obok ich jest grupka sportowców, którym radzę ci nie wchodź w drogę. - Przełknął ślinę, przypominając sobie niezręczną sytuację sprzed wakacji. - Tu są prymusi, tu tancerze, pisarze, plastycy, no nawiasem mówiąc wszelkiego rodzaju artyści... - rozgadał się, przedstawiając każdą grupkę w kilku zdaniach. Podawał informację, rady i inne potrzebne szczegóły, by nowy poradził sobie w nowym otoczeniu. Wiedział, że to może być dla niego nie ważne i niepotrzebne, ale jak to on musiał zadbać o chłopaka, by na starcie nie zepsuł sobie życia w szkole.

- A Isabelle, do której należy? - Pokazał na przechodzącą obok brunetkę, która uśmiechnęła się i mrugnęła w ich kierunku.

- Oj, chłopie. Radzę ci się trzymać od niej z daleka - ostrzegł, spuszczając wzrok na swoje spocone dłonie. Co jak co, ale nie chciał mieć u Aleca przechlapane przez za długie patrzenie na jego siostrę.

- Co ty gadasz? Niby dlaczego mam ją unikać? Przecież ona jest wspan...

- Niedostępna, raczej - przerwał mu, widząc znikającą za ścianą parę. - Isabelle Lightwood to młodsza siostra najgroźniejszego chłopaka w szkole.

- Alec. Tak ma na imię?

- Tak. Alexander Lightwood, ale wszyscy zwracają się do niego Alec. I radzę ci na przyszłość nie wypowiadaj jego pełnego imienia, bo pożałujesz.

- A co? Pobije mnie? - Zaśmiał się, przypominając sobie sytuację sprzed kilkunastu minut. - Wiesz nie boję się go. Może wygląda na...

- Pobił swojego instruktora tak mocno, że ten trafił na oiom. A Hodge, bo tak się nazywa jest najlepszy we swoim fachu.

- Okey, to nie będę do niego mówił, a nawet się na niego nie patrzył. Ale Isabelle sobie nie odpuszczę. Umówię się z nią i już.

- Umówisz? Proszę cię - odparł, rozbawiony nastolatek. - Dopóki jej brat się nie umawia, to nie masz nawet szans na wyjście z nią na kawę.

- Niby dlaczego, Izzy się nie um...

- Jej matka to tyranka. Ma bzika na punkcie bezpieczeństwa swoich dzieci... no powiedzmy na Izzy bezpieczeństwie, bo Alec to chłopak, którego nie łatwo podpuścić. Więc wymyśliła sobie, że jak on będzie się umawiać to wtedy ona też będzie mogła.

- Więc dopóki on się nie umówi to nie mam u niej szans? - spytał zaskoczony, na co odpowiedziało mu twierdzące mruknięcie - W takim razie znajdę mu kogoś.

- Nie rozśmieszaj mnie. Przy nim żaden chłopak nie wytrzyma...

- A ty mi w tym pomożesz - rzekł stanowczo, wstając z ławki. - Nie patrz się tak, tylko chodź poszukać kandydata. - Przewrócił oczami, widząc zwątpioną minę towarzysza, po czym pociągnął go w stronę - jak przypuszczał - stołówki.

#####

Witajcie w drugim ff, słoneczka :))

Mam nadzieję, że ta oto historia będzie równie dobra jak poprzednia, no i oczywiście, że wam się spodoba.

Rozdziały tak jak w poprzednim ff (o ile to wypali) będą dodawane co trzeci dzień.

Do następnego!

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now