Rozdział 17

2.3K 214 45
                                    

Pięć minut później obaj siedzieli na łóżku, nie wiedząc jak zacząć na ogół błahą rozmowę, która według Aleca nie była w ogóle potrzebna. Bo po co ma mu mówić, że wkręcił go dla żartu tylko dlatego, że ten wkurzył go przez głupie zdrobnienia, od których na sam widok przeważnie go mdliło? 

Nie, to idiotyczne wyjaśnienie - za które nawet on by sobie przywalił, gdyby znalazł się na miejscu chłopaka.

Dlatego siedział cicho coraz bardziej zirytowany sytuacją, która powinna skończyć się od razu przed wejściem nastolatka. Nastolatka o imieniu Magnus Bane, który zjawił się nieproszony w jego dotychczas chaotycznym i samotnym życiu, by już jednym głupim pytaniem strasznie mu w nim namącić. Przez niego stał się dwoma osobami naraz, co coraz bardziej go przerażało. Bo jakby nie spojrzeć z każdym dniem pokazywał więcej swojej prawdziwej twarzy, a nie maski, która chroniła go i wzmacniała jego psychikę przed trudami codziennego życia. Z wcześniej strasznego i omijanego z daleka chłopaka, stał się mniej straszny i milszy, co mieszało w jego relacjach międzyludzkich, których w przeszłości po prostu nie miał - z czego był zadowolony. A teraz? Teraz z jego wolności przed wkurzającymi i namolnymi osobami, nie zostało mu prawie nic. Prawie, bo nadal jest jeszcze omijany szerokim łukiem, ale z każdą nową sytuacją związaną z Bane'em ludzie coraz śmielej patrzą na niego, mrugają, a niekiedy zagadują, co po prostu ignoruje i zmierza dalej, próbując nie patrzeć za siebie. Tak, próbując, bo każda kolejna taka sytuacja przychodzi mu coraz gorzej niż dotychczas, kiedy miał wszystkich gdzieś, więżąc swoje sumienie głęboko w sobie, skąd przez zamach na życie chłopaka, uwolniło się i ze słabego stało się mocniejsze oraz wolne, nie zdolne do pochwycenia i uwiezienia go po raz drugi...

- Ekhm! - odchrząknął Bane, który po dwudziestu minutach ciszy robił się coraz bardziej niecierpliwy oraz zmartwiony stanem chłopaka, tępo wpatrującego się w jego oczy. - Alec, możesz mi w końcu to wyjaśnić? - Niepewnie przyłożył dłoń do zimnego policzka Lightwooda, który czując nagłe ciepło, delikatnie przesuwające się po jego twarzy, zamrugał kilkukrotnie i odsunął się szybko, uświadamiając sobie, że jest dość blisko Bane'a, a co gorsza zaczyna mu się to podobać. - Wszystko w porządku? 

- Taa, jak najbardziej - mruknął i podszedł do wieży, włączając swój ulubiony zespół. Musiał się szybko odprężyć, bo nie wiedzieć czemu był całkiem spięty i cichy, tak jak za dawnych czasów, do których jak na razie nie chciał wracać. - Tak lepiej - rzekł uśmiechnięty, wracając na łóżko, na którym położył się i spojrzał z zadziornym uśmieszkiem na rozbawionego nastolatka. - Wiesz, przez ten czas myślałem czy ci powiedzieć prawdę czy jakieś kłamstwo, ale teraz stwierdzam, że nic ci nie wyjaśnię, bo po prostu nie muszę. 

- Nie musisz, powiadasz? - Odwzajemnił zadziorny uśmieszek, kładąc się obok niego. 

- Dobrze słyszałeś, tęczusiu. - Zaśmiał się błękitnooki, zaplatając ręce na piersi. 

- Ach, tak? A coś mi się zdaje, że ty ze mną pogrywasz, słodziutki. - Przybliżył się do niego tak, by po chwili złapać go w pasie i przyciągnąć do siebie. - A mi się to strasznie podoba i daję ci się na to złapać - szepnął w prost w jego rozchylone usta, które Lightwood mimowolnie zagryzł i spojrzał w jego oczy, w których znów zobaczył tą dziwną, jeszcze mu nie zrozumiałą iskrę. 

- "Słodziutki" ja z tobą nie pogrywam, to na pewno.

- Tak? To powiedz mi czemu raz jesteś dla mnie miły, a nawet czuły. A innym razem - wredny i złośliwy? - spytał, sunąc dłońmi po jego smukłych biodrach, które na jego dotyk przybliżyły się do niego jeszcze bardziej. - No słońce, czekam.

- Sam nie wiem. To dziwne, ale ty tak na mnie działasz, tęczusiu. A to mi się w ogóle nie podoba - stwierdził, odnajdując błądzącą po swoim ciele, rękę, po czym splótł ich dłonie razem, zaczynając bawić się nimi.  

- Kłamiesz maluszku...

- Tylko nie maluszku! - burknął, rzucając mu gniewne spojrzenie, które tylko rozśmieszyło chłopaka. 

- Oj, dobrze, brzdącu. - Pogłaskał wolną dłonią jego czerwony ze złości, policzek, który aż płonął w tej chwili ze złości.

- Nie igraj ze mną, panie brokatowy. - Strzepnął dłoń z policzka i wyrwał się z jego uścisku, oddalając się jak najdalej od niego. - I nie zbliżaj się do mnie. - Zastrzegł, widząc ruch obok siebie, który nic sobie nie robiąc, nie zatrzymał się dopóki go do siebie nie przyszpilił. - Mówiłem ci coś! - krzyknął cicho, odpychając go od siebie. 

- Wiesz co, mam pomysł, smyku - rzekł chłopak, sprawiając tak by Lightwood znalazł się na jego biodrach, co znacznie zmyliło nastolatka, który zaczął wyobrażać sobie coś niestosownego.  

- Mów - odparł, zaciskając swoje dłonie na tych większych, znajdujących się na jego biodrach. 

- Z racji tego, że cię bardzo lubię, a wyobraź sobie, że ja nikogo tak nie lubię jak ciebie i te twoje humorki, które po prostu uwielbiam...

- Do rzeczy.

- Stwórz listę zakazanych zdrobnień, których nie będę mógł używać. 

- Długa by była. A nie możesz mówić do mnie tylko po imieniu?

- Dobrze, Alexandrze. - Uśmiechnął się zadziornie, gładząc jego biodra, które specjalnie przylgnęły do tych jego, powodując tym samym, że Lightwood znalazł się centralnie kilka centymetrów nad jego twarzą. Przez co Bane'owi zrobiło się nagle gorąco, a oddech mu przyspieszył, co również Lightwood odczuł na sobie, ale się tym zbytnio nie przejmował. 

- Powiedz mi kochanie, ile razy mam ci powtarzać te same słowa? - spytał, tym razem z uśmiechem na twarzy, zbliżając się do jego rozwartych ust, które ominął, muskając jego policzki z obu stron. - Hmm? No tęczusiu, ile razy?

- Jak dla mnie możesz zawsze mi to powtarzać. Ale mówię ci od razu, że nie będę cię w tej sprawie słuchał, Alexandrze - mruknął, gładząc powoli jego plecy. - A wiesz dlaczego? Bo mnie to po prostu kręci, groszku.

- Ach, tak?

- Yhm, a jak coś mnie kręci to od tego nikt mnie nie oderwie nawet taki seksowny, złośliwy, inteligentny, miły, czuły, źle ubierający się Alexander Lightwood, który ma niewyobrażalnie dobry gust muzyczny.

- Mówisz, że podoba ci się mój gust muzyczny? - spytał zaskoczony, odrywając się od niego i zmierzając do półki z jego ukochaną muzyką, której przenigdy nie zamieni na coś innego.

Bane widząc reakcję chłopaka, który zwrócił tylko uwagę na pochwałę muzyki, pokręcił rozbawiony głową i usiadł na łóżku, przypatrując się jego poczynaniom.

- Lubisz post hardcore? Wiesz, taki gatunek muzyczny wywodzący się...

- Z muzyki hardcore - dokończył, zbliżając się do zdumionego nastolatka, który po chwili posłał mu szczery, dość szeroki uśmiech, którego odwzajemnił i wziął pierwszą lepszą płytę, puszczając jedyną znaną mu piosenkę. - Słucham różnych zespołów, ale z tej płyty mam tylko jedną ulubioną - odparł i pociągnął nastolatka z powrotem na mebel, gdzie położył się i wymownie spojrzał na Lightwooda, który wywrócił oczami i opadł na plecy, spoglądając w pusty sufit.

- Też lubię tą piosenkę. Wiesz, jak pierwszy raz usłyszałem "Don't Lose Your Heart" to od razu miałem takie wrażenie, że Dream, On Dreamer śpiewają ją właśnie dla mnie - szepnął cicho, wsłuchując się w melodię.

- Też tak miałem - mruknął, przyciągając Lightwooda do siebie, który bez najmniejszego oporu wtulił się w jego pierś i zamknął oczy, rozkoszując się chwilą ciszy, poprzeplataną z melodią oraz z równomiernym biciem serca, Bane'a, który czule bawił się jego przydługimi włosami.

- Wiesz tęczusiu, w tej chwili lubię cię troszkę bardziej niż prawie - ziewnął, wdychając słodkie perfumy Magnusa, dzięki którym niemal od razu odpłynął.

- Cieszę się, Aniele. - Uśmiechnął się czule, widząc spokojną twarz nastolatka, który niezrozumiale mruknął coś pod nosem i wtulił się bardziej, przerzucając nogę przez jego biodro. - Dobranoc, Alexandrze - szepnął, całując czubek jego głowy, po czym nie widząc innego wyjścia, zamknął oczy i również po krótkiej chwili, oddał się w ramiona Morfeusza.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now