Rozdział 16

2.1K 202 21
                                    

Pisał coraz to więcej wiadomości do Lightwooda, mając nadzieję, że ten w końcu odpisze. Co jednak się nie stało, a on martwił się coraz bardziej.

- Cholera, musiało naprawdę się coś stać, jeśli nawet po kilkudziesięciu wysłanych pod rząd wiadomościach nie odpisał wkurzony żebym dał mu spokój - stwierdził Bane, chodząc po pokoju z telefonem w ręce, który miał nadzieje zlituje się nad nim i wyda ten upragniony dźwięk. Dźwięk, który oczywiście nie nadchodził od dobrych paru godzin, podburzając tym samym jego i tak zdenerwowane wnętrze.

- Nie no, nie mogę tak dalej! - krzyknął wściekły, postanawiając sprawdzić czy z Aleciem jest wszystko okey. Dlatego będąc w samych dresach i bez makijażu, którym nawet nie zawracał sobie głowy, wybiegł z domu prosto do zaparkowanego pod budynkiem samochodu. - No to w drogę - mruknął, odpalając silnik i wyjeżdżając na miasto, gdzie po kilku minutach skapnął się, że nie zna jego adresu. - Istny kretyn! - Zacisnął wściekły dłonie na kierownicy, zatrzymując się na poboczu, by pomyśleć kto mógł wiedzieć, gdzie Lightwood mieszka - co na szczęście zajęło mu chwilę, w której omal nie walnął sfrustrowany głową o kierownicę, czekając na krótki dużo znaczący dźwięk. - W końcu! - burknął, czytając SMS-a.

¤¤¤¤¤

Obudził się około pierwszej w nocy z pustym, burczącym brzuchem oraz natychmiastową chęcią wzięcia orzeźwiającego prysznicu, o którym przed zaśnięciem nawet nie pomyślał. Dlatego wyszedł z ciepłego łóżka i podążył do łazienki wziąć szybką relaksującą kąpiel, która od razu poprawiła mu humor i otrzeźwiła jego zamroczony od spania, umysł.

- O jak dobrze - westchnął szczęśliwy, wychodząc w samym ręczniku z pomieszczenia.

- Alec! Otwórz te cholerne drzwi! - Nagle usłyszał dobrze znany mu głos i głośnie walenie do drzwi, które z pewnością nie byłyby całe, gdyby nie otworzył ich nie poddającemu się natręcy.

- Co się tak drzesz?! - burknął, przekręcając klucz w zamku.

- Całe szczęście nic ci nie jest! - Od razu - nawet nie patrząc na rozmówcę, którego ton głosu znał aż za dobrze - rzucił się na niego, tuląc mocno jego mniejsze ciało do swojej piersi.

- Dlaczego miałoby mi się coś stać? I co cię tak bardzo interesuje mój stan? - spytał oniemiały, będąc wciąż przyszpilonym do jego ciała, które na jego pytanie wzdrygnęło się i mimowolnie napięło.

- Dlaczego? Ty się jeszcze pytasz, Alexandrze?! - omal nie krzyknął wściekły na zachowanie niebieskookiego. Bo on tu się o niego martwi, wypisuje przez pół nocy SMS-y i przyjeżdża do jego domu, by sprawdzić czy nic mu nie jest, a ten spokojnie się pyta, dlaczego?!

No po prostu on jest niemożliwy!

A za to czarnowłosy, słysząc końcówkę, która jak mantra przepełnia jego umysł, zacisnął mocno pięści na bluzie chłopaka i zaczął oddychać głęboko, starając się znów na niego nie wybuchnąć - co na szczęście jak poprzednim razem udało mu się niemal od razu.

No właśnie, od razu! A on nigdy i to przenigdy nie uspokajał się tak łatwo, biorąc tylko trzy głębsze wdechy powietrza, którego niemal łaknął w tej chwili - a to wszystko przez słodki zapach Bane'a. 

- Nieziemsko pachniesz, tęczusiu - mruknął, przesuwając głowę w głąb szyi bruneta, na której po chwili, delikatnie złożył lekki, przelotny pocałunek. Pocałunek, który był jedynie muśnięciem, a sprawił, że ich oba szybko bijące serca omal nie stanęły. - Co to za zapach? - szepnął, napawając się tą chwilą, która na pewno zostanie zniszczona przez jednego z nich.

- To drzewo sandałowe. - Przełknął głośno ślinę, czując znów usta na swojej wrażliwej skórze oraz nos, który przesuwał się po nim tak delikatnie, że niemal tracił rozum, podpowiadający, by rzucił się na niego, mocno całując te pełne, kuszące usta. Ale nie mógł w tej chwili tego zrobić, bo dobrze domyślał się, co stałoby się potem. A powiedzmy sobie szczerze to by miało koszmarny wpływ na ich jeszcze nie tak dobrą relację, więc zagryzł mocno wargę i odezwał się: - Nie mydl mi tu oczu moim "nieziemskim" zapachem, tylko tłumacz się, groszku. - No i po ich chwili! Krótkiej, ale dość intensywnej jak dla nich. Bo po raz pierwszy zbliżyli się do siebie bez większych krzyków na siebie, co Bane'a zaskoczyło i uszczęśliwiło, uzmysławiając sobie, że ich znajomość idzie w dobrym kierunku. A Lightwooda zmartwiło, że coraz bardziej lubi chłopaka i co gorsza - powoli uzależnia się od niego.

A słysząc słowo mydło, omal nie zemdlał na miejscu.

Na Anioła! Ja brałem prysznic i otworzyłem mu w samym ręczniku! - pomyślał wstrząśnięty, próbując wyswobodzić się z uścisku, co po chwili udało mu się i starając się nie zaczerwienić czy onieśmielić, spojrzał w zaciekawione oczy towarzysza.

- Yyy, tęczusiu ja ci to wszystko wyjaśnię, ale może innym razem, wiesz? No to cześć! - powiedział szybko, próbując zamknąć mu drzwi przed nosem, co mu się nie udało. I zamiast wypchnąć go z domu, został sam wepchnięty do środka, a co lepsze dla Bane'a, został przyszpilony do ściany bez najmniejszego oporu czy sprzeciwu, bo Lightwooda omal wcięło zachowanie nastolatka.

- Nie "innym razem" tylko teraz, ptysiu - szepnął mu do ucha, zagryzając lekko jego płatek, wywołując tym u niego szybsze bicie serca i przyspieszony oddech, który mógł poczuć nawet nie oddalając się od niego na centymetr.

- Okey? Tylko nie nazywaj mnie tak - rzekł opamiętując się i z całej siły odepchnął od siebie zadowolonego chłopaka, który jak zahipnotyzowany patrzył na rumieńce na jego twarzy i oczy, które nie były już takie zimne jak kiedyś. - Nie gap się na mnie tylko chodź, bo jeszcze obudzisz moją matkę lub gorzej, siostrę. A wtedy nawet twój cudowny zapach nie powstrzyma mnie przed rzuceniem się na ciebie - rzekł poważnie, zmierzając w stronę pokoju, by w końcu się ubrać.

- Jak dla mnie, możesz rzucić się nawet teraz, słońce - stwierdził nastolatek, zamykając pokój chłopaka, który zabrał tylko potrzebne rzeczy i udał się z powrotem do łazienki, pozostawiając jego uwagę bez jakiegokolwiek komentarza.

#####

Najszybszy rozdział w moim życiu! 

Poskromić Złośnika // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz