Wybiła właśnie ósma rano, a co za tym idzie pierwszy i zarazem ostatni dzwonek, sprowadzający w tym roku uczniów do wyróżniającego się w okolicy budynku. Budynku, do którego tej chwili w zawrotnym tempie zmierzał, a raczej biegł zdyszany, cały zmarznięty nastolatek.
Brunet, widząc że jest już tuż tuż przed upragnionymi, wielkimi drzwiami przyspieszył kroku, by po chwili z niewyczuciem otworzyć je na oścież, wypełniając tym samym ciepłe pomieszczenie chłodnym i nieprzyjemnym powietrzem.- Alle zzzimno! - Zazgrzytał zębami, wchodząc do szatni, w której już na progu poczuł miłe ciepło na ciele i w sercu, zauważając czekającego - śpiącego - na niego przyjaciela. - Typowo - szepnął cicho pod nosem i podszedł do leżącego na ławce szatyna. - Simon, wstawaj. - Potrząsnął lekko jego ramieniem, a otrzymując jedynie niezadowolone jęknięcie i machnięcie ręką, uśmiechnął się odrobinę, siadając przy jego głowie, którą po chwili zaczął czule głaskać, wplatając dłonie w miękkie włosy szatyna. Nie wiedział kiedy i dlaczego, ale dziwnym trafem głowa nastolatka znalazła się na jego kolanach, wywołując tym u niego niewyobrażalne szczęście. Szczęście, które nawet przechodzący obok nich spóźnieni i bardzo zainteresowani nimi uczniowie nie obchodzili go tak bardzo jak Ten, jeden, słodko śpiący, mącący mu w głowie chłopak. Chłopak, który nawet teraz: leżący i milczący sprawia u niego niewyobrażalny mętlik w głowie. Zaczynający i kończący się na jego smaku ust, które już przy pierwszym zetknięciu się z jego wargami podwyższają mu - w dobry sposób - ciśnienie, a co lepsze wzbudzają go w o wiele lepszy stan psychiczny, który trzyma się nawet parę godzin po ich dotknięciu. A to już naprawdę coś znaczy, bo nigdy, nawet przy jego ostatniej "wielkiej" miłości mu się to nie zdarzało. Nie zdarzało mu się uśmiechać choćby na jedno jej skinięcie głową; jeden, ledwo odczuwalny dotyk; niepowtarzalny, słodki zapach; a co najbardziej dziwne w jego sytuacji: nigdy się nie uśmiechał, gdy o niej wspominał w myślach... Nie! On nigdy o niej tak wiele nie myślał jak o nim! O nim. Chłopaku; przyjacielu o tej samej płci; niższym o kilka centymetrów szatynie, noszącym od kilku dni bez-gustowne, brązowe okulary, a to tylko dlatego, że Ten zgubił gdzieś swoje jedyne szkła kontaktowe...
- O czym znowu myślisz? - Usłyszał niewyraźnie głos przyjaciela, który zaspany patrzył się na niego z dołu, śmiesznie przy tym marszcząc brwi, co od razu wywołało u niego szeroki uśmiech na twarzy. - Co Cię tak bawi?
- Raczej kto?! - Zachichotał, przeczesując niesforny kosmyk z twarzy zaskoczonego nastolatka.
- Aha, czyli śmiejesz się ze swojego jedynego, wiernego przyjaciela, który specjalnie dla Ciebie ryzykował swoje cenne życie, wsiadając do tego samego auta, co Ty?
- Tak, właśnie z Ciebie! - Zaśmiał się i bezmyślnie cmoknął krótko zaciśnięte usta szatyna, który mimo szczęścia z jego czynu oderwał się od niego i nie patrząc w jego stronę ruszył w stronę drzwi.
- Hej, a Ty dokąd?! - Nim się spostrzegł został mocno przyciśnięty do ściany przez wkurzonego ciemnookiego, którego nawet szybka reakcja brązowookiego oraz ostrzeżenie kolegi nie odciągnęło od wystraszonego Lewisa, który przełknął ciężko ślinę i spojrzał mu w oczy.
- Na lekcje, a niby dokąd?! - jęknął, kiedy wyższy mocniej zacisnął jego nadgarstki, po czym z chłodem w oczach zbliżył twarz do tej jego, sycząc mu na ucho:
- Nigdzie nie idziesz, prymusie!
- Mów co chcesz i zostaw go Sebastian! - Pociągnął go za nadgarstek zmartwiony brązowooki, który nie mógł stać bezradnie, widząc cierpienie bezbronnego przyjaciela. - Zostaw go!
- Ooo! Bohater się znalazł! - Zaśmiał się perliście, odpychając od siebie nastolatka. Nie lubił, kiedy go się nie słuchało, a jeszcze bardziej gdy mu się rozkazywało. - Nie prowokuj mnie lepiej.
- Raphael zostaw go, proszę! - Szatyn spojrzał na przyjaciela błagalnie, widząc, że Ten znów chciał go od niego odciągnąć - czego na szczęście nie zrobił przez natychmiastową reakcję stojącego nieopodal blondyna.
- Nie przerywaj mu, a wszystko będzie dobrze - Jace szepnął mu spokojnie na ucho, odrywając go tym samym od nastolatków, z których jeden szepnął drugiemu na ucho swoje wymagania, po czym puścił go, podchodząc do zmartwionego i zarazem wściekłego bruneta.
- Macie ostatnią szansę, by wywiązać się ze słowa, a jak nie to koniec z Wami, pedale - warknął, popychając go w stronę zszokowanego przyjaciela, który złapał go w biodrach i mocno przytrzymał, kiedy spostrzegł wchodzących do pomieszczenia dwóch radosnych chłopaków. - Aww! Spójrz Jace już się chcą pieprzyć!
- Coś Ty powiedział?! - Rozbrzmiał po wnętrzu donośny, przepełniony jadem głos, zmierzającego w ich stronę, Lightwooda.
- No proszę, kogo my tu mamy?! Trzeci ped... - przerwała mu zaciśnięta pięść czarnowłosego, który nie zwracając uwagi na miny kolegów, uderzył go ponownie, po czym z uśmieszkiem wyższości rzucił nim o podłogę.
- No proszę, kto tu sobie leży?! - Uśmiechnął się fałszywie, przyciskając butem jego gardło. - Największa szumowina i odraza świata! No co, gdzie podziałeś swój uśmieszek, Sebusiu? - spytał, bardziej dociskając podeszwę do skóry poszkodowanego, który wychrypiał niewyraźnie coś pod nosem i spojrzał mu ze łzami w oczy. - O proszę, nasz chłoptaś płacze. Popatrzcie beczy jak małe bezbronne dziecko!
- Alex... Alec zostaw go już. - Usłyszał uspokajający głos Bane'a, który podszedł do niego powoli i umieścił dłoń na ramieniu, dając znak by się już wycofał póki mieli jeszcze czas. - Alec.
- Już, już, tylko jeszcze jedno. - Odsunął stopę od Sebastiana, po czym niezbyt mocno kopnął go w bok brzucha, wywołując tym głośny jęk ciemnookiego oraz stłumione westchnięcia zszokowanych chłopaków. - Zostaw ich w spokoju, bo w przyszłości porozmawiamy sobie inaczej. I obiecuję, nie będę tak łaskawy jak teraz, Sebusiu! - warknął i odszedł, ciągnąc zaniepokojonego Bane'a za sobą.
- Policzymy się jeszcze!
- Nie rozśmieszaj mnie, że umiesz liczyć! - Po raz ostatni rozbrzmiał głos rozbawionego błękitnookiego, który od tej chwili postanowił nie spuszczać wzroku z młodszych kolegów. - Magnus, oni mają coś za skórą, a ja się już dowiem co - oznajmił, wpychając bruneta do schowka woźnego.
- Aniele, lepiej nie wtrącaj się w ich sprawy.
- Muszę, bo inaczej ten kretyn im coś zrobi, a uwierz, Sebastian w furii jest prawie gorszy ode mnie - stwierdził i spychając młodszych chłopaków na drugi plan, popchnął lekko bruneta na ścianę, po czym z uśmiechem włożył większe od swoich dłonie do swoich tylnych kieszeni, znacząco patrząc na rozbawionego chłopaka. - A teraz koniec zbędnych rozmów tęczusiu i rób to co do Ciebie należy.
- Przypomnij mi, bo zapomniałem Aniele - odparł, przybliżając jego biodra do tych swoich. - Czego Pan pragnie, Alexandrze?
- Pragnę twoich ust, Panie Bane - mruknął i zbliżył swoje usta do uśmiechniętych warg. - Magnus! Nie mamy czasu na bawienie się w niedostępnych, więc proszę Cię pocałuj mnie w końcu.
- Okey, jak sobie życzysz, groszku! - Zachichotał i bardzo powoli złączył ich usta w leniwym pocałunku, ciesząc tym niewyobrażalnie spragnionego cały poranek jego ust, nastolatka.
#####
Szczęśliwego Nowego Roku, kochani ;)
YOU ARE READING
Poskromić Złośnika // Malec
FanfictionAlexander Lightwood to zbuntowany nastolatek, do którego nikt się nie zbliża. Co się stanie, gdy do jego liceum dojdzie chłopak gotowy postawić mu się poprzez zbliżenie się do jego siostry? Informacje: * Magnus jest wyższy od Aleca. * Inspirowane f...