Rozdział 65

493 34 1
                                    

Na Anioła! Mogłem się tego domyślić. Kretyn! Przecież ten opis... - Alec zamknął oczy, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę dotyczącą, ojca trzylatka. 

- Jaki jest twój tata, Max? Opiszesz mi go? Hmm? - spytał wtedy, siadając wraz ze swoją porcją jedzenia obok zajętego pałaszowaniem frytek, malucha. Ten słysząc pytanie, uniósł swoją - już ubrudzoną ketchupem - buzię w górę i posłał mu szczery uśmiech, kiwając energicznie główką na "tak".

-Jest taaaki duży! - chłopczyk wzniósł ręce ku górze, chcąc zobrazować Alecowi i Magnusowi  dokładniej wysokość swojego taty, czym wywołał u nich cichy śmiech i pełne ekscytacji spojrzenia, zachęcające go jeszcze bardziej do opisu opiekuna. - Jest bardzo silny, umie mnie podnieść na jednej ręce... tak jak ty! - Wskazał na Lightwooda, który próbując się nie roześmiać, pokiwał głową, że rozumie i zrobił przy tym wielkie oczy, udając zdumionego opisaną mu siłą obcego mężczyzny. - Ma takie włosy jak ty i... oczy też! Taak! Ma niebieskie oczy! - krzyknął z radością, wyrzucając ręce do góry i przy okazji również dwie frytki, które opadły szybko z powrotem na stół, świadcząc tym koniec jego perfekcyjnego opisu swojego ojca. 

Aleca wtedy to mocno rozbawiło. Wiedział, że malec ma bujną wyobraźnię i właśnie przez to opisywał swojego ojca, upodobniając go właśnie do niego, uginając przy tym trochę prawdy. Ale co on wtedy mógł zrobić? Przecież nie mógł mu zarzucić kłamstwa i nakrzyczeć na niego za jego bujną, dziecięcą wyobraźnie. 

A jak sekundę później pomyślał jeszcze raz nad jego przedstawionym opisem, uzmysłowił sobie wtedy jedną dość szczególną rzecz. A mianowicie - był on przecież dzieckiem, a co za tym idzie... dzieci zawsze mówią prawdę. Nawet tą najgorszą.

- Czyli twój tata jest taki jak Alec? - spytał zaciekawiony Bane, spoglądając tajemniczo w niebieskie oczy, roześmianego Lightwooda...

- Czyli twój tata to tak naprawdę również mój ojciec, a ty jesteś moim przyrodnim bratem - mruknął do siebie niebieskooki, spoglądając na roześmianego malucha, ufnie wtulającego się w lekko uśmiechniętego mężczyznę. - Huh, szkoda, że Cię już polubiłem, Maxie Lightwoodzie - szepnął i postanawiając dać im trochę czasu dla siebie, odwrócił się do nich tyłem, złapał Magnusa za rękę i ruszył z nim do pobliskiej ławki.

- Ehh, nareszcie! - jęknął zmęczony Bane, rozkładając się na niezbyt wygodnym siedzeniu. - Już myślałem, że nie znajdziemy faceta, a co gorsze będziemy musieli przygarnąć tego urwisa - mruknął, kładąc nogi na swoją torbę, a zaś głowę ulokował na ramieniu swojego chłopaka. - Słodki z niego dzieciak, ale taki żywiołowy.

- Oj nie mów, że cię wykończył, tęczusiu! - zaśmiał się, wciąż patrząc na rodzinną scenę. Jak on by chciał mieć taki kontakt z rodzicem. Ehh.

- Wykończył. Ale nie tylko on, Aniele - przyznał, jeżdżąc z małym uśmieszkiem, dłonią, po wrażliwym boku nastolatka. - Choć muszę przyznać z wielkim bólem serca, że po tobie to spodziewałem się czegoś zupełnie innego, groszku. Czegoś co by mnie, jak i ciebie mocno wykończyło, jednocześnie przy tym sprawiło nam ogromną frajdę - szepnął mu do ucha, podgryzając je odrobinę. - Co myślisz o tym, słodziaku?

Alec przełknął ślinę i odetchnął głęboko, uspokajając odrobinę rytm serca.

Teraz albo nigdy. Pomyślał.

- Twoje podanie zostało przyjęte. Czas realizacji - nieokreślony, tęczusiu.

- Ugh! Ty kretynie! - Zbeształ się w myślach, chcąc schować - teraz czerwoną - twarz w kapturze swojej wiosennej kurtki.

- Cieszę się więc z tego, mój słodki - zaśmiał się jedynie Magnus, po czym widząc zbliżającego się do nich malca, odsunął się odrobinę od zawstydzonego Lightwooda i zdjął mu szybkim ruchem kaptur, szepcząc mu, by się uspokoił, bo zbliża się jego ulubieniec.

- Kto?

- Alec! Magnus! - Usłyszał tuż przed sobą szczęśliwy głosik malca, a później poczuł szarpnięcie zza rękaw. - Aleec, pobawisz się ze mną? 

- Noo jasne... - Już chciał wziąć Maxa za rączkę i iść w stronę fontanny, by tam coś wymyślić do zabawy, ale jego plany zepsuł mu oczywiście długo oczekiwany ojciec, który zaskoczony relacją bruneta z jego młodszym synem, stanął naprzeciw nich i odezwał się po raz pierwszy od kilku lat do starszego syna.

- Alexandrze, co ty tu robisz? I skąd znasz Maxa?

- Tyś chyba oszalał, ojczulku!  

No to po zabawie.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now