Rozdział 55

1.4K 127 8
                                    

- Nareszcie, co tak długo chłopaki?! - Usłyszeli śmiech wtulonej w jakiegoś chłopaka, brunetki.

Alec zaskoczony tym stanem nie odpowiedział jej tylko zacisnął zęby, powoli podchodząc do grupki nastolatków. Nie lubił on gdy obcy faceci wykorzystywali jego siostrę - nawet poprzez tulenie, które jak na relację Izzy z obcym chłopakiem było... dość dziwne. Bo z każdy, bez wyjątku, przytulała się krótko i ostrożnie, a teraz było wręcz przeciwnie. Tuliła się do niego pewnie, z radością widniejącą w oczach. Czuła się bezpiecznie, to również zauważył, lecz to mało go interesowało, bo cholera, ona była PIJANA! A nietrzeźwa Isabelle to same kłopoty...

- Alexandrze! - Głos Bane'a przebił się przez jego zatłoczony umysł, dlatego zamrugał szybko, po czym spojrzał pytająco na biegnącego w jego stronę, bruneta. - Przestań! - Usłyszał, na co zmarszczył brwi, odwracając się w stronę zszokowanej młodzieży, która nie wiedząc co jeszcze wpadnie mu do głowy, zrobiła krok do tyłu, otrząsając go tym ze zdziwienia.

Teraz już rozumiał. Wszystko rozumiał. Rozumiał, co się stało; o co chodziło Bane'owi, a co lepsze lub gorsze dla niego, rozumiał zachowanie swojej siostry. Teraz dość wkurzonej młodszej Lightwood, która jak spostrzegł, otrzeźwiała momentalnie, podchodząc do niego z mordem oraz bezsilnością w oczach.

- Alexandrze!

- To był przypadek, Izzy! - krzyknął szybko, robiąc krok do tyłu. Nie mógł go przecież uderzyć aż do tego stopnia! Nie! On przecież nawet mu nie spojrzał w oczy czy zamienił słowo!

- Przypadek?! Alec od kiedy ty "przypadkiem" nazywasz pobicie jedynego, którego tolerujesz ze mną, chłopaka?! - Uderzyła go w tył głowy, wskazując na wysokiego, smukłego, ale dość wysportowanego kręconowłosego bruneta. Krwawiącego z nosa i ust swojego bliskiego oraz porządnego, starszego o rok kolegę. - Nie lubisz już Jordana?!

- Nie! To znaczy lubię! Tylko ja naprawdę go nie rozpoznałem! - Bronił się błękitnooki, patrząc ze smutkiem na zawsze promienną twarz, która teraz pomimo krwi również posiadała uśmiech, lekki, ale szczery i przyjazny, mówiący jak zwykle, że ten mu wierzy i wybacza - na co u brunetki nie mógł tak szybko liczyć. Niestety.

- Ty kretynie, przecież on się w ogóle nie zmienił! Ty masz oczy, Alec?!

- Przestań Izzy - odezwał się poturbowany nastolatek, powoli podchodząc do Lightwoodów, którzy nie patrząc na swoje dotychczasowe słowa, podbiegli szybko do niego, łapiąc słabnącego piwnookiego po obu stronach. Teraz nic się dla nich nie liczyło oprócz zakrwawionego Jordana. Szczerego i zawsze pomocnego Kyle'a.

- Magnus pomóż, proszę! - Błękitnooki spojrzał na swojego chłopaka, który jak zawsze spełnił jego prośbę, łapiąc nastolatka ze strony brązowookiej, pomagając w ten sposób Alecowi zanieść go do salonu.

- Przepraszam Cię chłopie - powiedział czarnowłosy, kładąc go ostrożnie na kanapie. - Naprawdę Cię nie rozpo...

- Spoko, już tyle razy od Ciebie dostałem, że to - wskazał na krwawiący nos - nie zmieni mojej opinii o tobie, buntowniku - wychrypiał słabym głosem, mrugając z grymasem w jego stronę. - A tak poza tym, wesołych spóźnionych świąt, księżniczko!

- Eh, nic się nie zmieniłeś, przystojniaku! - Uśmiechnął się lekko, ale szczerze, delikatnie czochrając włosy leżącego chłopaka. - Nadal taki wspaniały i wielkoduszny, nie to co ja, buntownik z wyboru.

- Chciałbym powiedzieć, że głupoty gadasz, ale wiedząc, że mi już nie przyłożysz mogę śmiało i jednorazowo się z Tobą zgodzić.

- Stul dziób, ropucho! - warknął Lightwood, zbliżając się niebezpiecznie do twarzy Kyle'a, którego - w tamtej chwili - Bane miał ochotę zamordować przez jego bliski kontakt z błękitnookim, aż za bliski, bo cholera! Znajdowali się tak blisko, że stykali się nosami, a co gorsza mieli swoje usta na wyciągnięcie ręki. No, ale jak miał tak wielką chęć to zrobić, to jeszcze bardziej zaczął się martwić nadchodzącym wybuchem Lightwooda, którego wszystko w tym zdradzało. Zmrużone oczy, zaciśnięte usta, niebezpieczna odległość, no i zaciśnięte pięści, które zbliżały się do twarzy nadal lekko krwawiącego nastolatka. A to mu już wystarczyło, by oprzytomnić Aleca zanim znów zrobiłby coś czego by żałował.

- Alexandrze - powiedział łagodnie, dotykając jego napiętego ramienia, czym przykuł uwagę leżącego Kyle'a, którego pomimo nieznania i początkowej chęci mordu, zrobiło mu się szkoda. - Alexandrze - powtórzył, odwracając wzrok od zbolałego chłopaka na tego swojego, który jak przedtem miał wrogą minę, a ręce tuż obok twarzy kolegi. Kamień, istny kamień, który za nic się nie ruszył, ani mrugnął czy uśmiechnął. Nic, po prostu nic! A to znaczyło tylko jedno - Alec wybuchnie, a straty będą kolosalne.

- Księżniczko, od kiedy pozwalasz do siebie mówić po imieniu?

- Nie pozwalam - odpowiedział cicho niebieskooki, nie ruszając się ani na milimetr, co było zaskakujące dla Bane'a, który dopiero teraz zauważył, że w pokoju znajdowali się tylko oni trzej, a inni jak gdyby nic pili i tańczyli na zewnątrz, w ogóle nie przejmując się mrozem okrywającym ich ciała.

- Aha, czyli ten koleś za Tobą, jest strasznym głupcem odzywając się tak do Ciebie - stwierdził, puszczając oczko do Lightwooda, a później do oniemiałego Bane'a. - Ślicznotko uciekaj póki jeszcze możesz. Dobrze Ci radzę. Z tą księżniczką się nie zadziera - oznajmił z błyskiem w oczach kręconowłosy, cmokając po chwili nos nieruchomego nastolatka, który ku zaskoczeniu bruneta zaśmiał się promiennie, czochrając włosy kolegi. - Widzisz, ślicznotko, Ta księżniczka jest bardzo niebezpieczna. Zatuli Cię na śmierć, a Ty jeszcze nie będziesz tego świadomy!

- Jordan, przestań straszyć Magnusa, bo spełnię twoje słowa dwa razy - zachichotał błękitnooki, przyciągając go do mocnego uścisku. - A zacznę już teraz!

- Dobra, dobra. Nie słuchaj mnie Magnus - wychrypiał z grymasem nastolatek, klepiąc plecy Lightwooda. - Wystarczy tego dobrego, księżniczko!

- Co, już mnie nie kochasz?! - zachichotał czarnowłosy - w końcu - odrywając się od Kyle'a, który nic nie powiedział tylko uśmiechnął się, spoglądając na zaciśnięte usta bruneta.

Nareszcie, znalazłeś dobrego chłopaka, którego idzie przejrzeć na wylot - stwierdził w myślach chłopak, wskazując na stojącego brązowookiego, którego Alec szybko dopadł i wiernie wtulił się w niego.

Jak słodko!

- Ekhm! Nie chcę przeszkadzać, ale Alec możesz mi w końcu przedstawić swojego chłopaka? - spytał z uśmiechem, zauważając zdziwienie w oczach nastolatków.

- Skąd?

- Izzy mi powiedziała, bo od Ciebie pewnie bym się dowiedział na waszym ślubie, Alec. - Spojrzał rozbawiony w oczy zarumienionego błękitnookiego. - A teraz księżniczko czyń swój obowiązek.

- Alexandrze? - Bane spojrzał na wtulonego w siebie Lightwooda, który westchnął słabo i mruknął nie odkrywając się od niego ani na milimetr.

- Jordan to Magnus Bane, mój przyjaciel i chłopak. Magnus to ropucha.

- Jordan Kyle, wierny i jedyny przyjaciel księżniczki, miło mi poznać!

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now