Rozdział 20

2K 186 17
                                    

- Ty serio jesteś do niczego!

- I kto to mówi?! Pan czaruś we własnej osobie nie potrafi nawet mocno uderzyć! - krzyknął z zadziornym uśmieszkiem zmęczony Lightwood, wymierzając cios wprost w prawy policzek nastolatka, u którego przez cały dzień nie było żadnej błyskotki czy brokatu na ciele - co niezmiernie podobało się błękitnookiemu, który przez cały dzień trzymał kolegę z dala od lustra, by ten przypadkiem nie zemdlał na miejscu, widząc swój dotychczasowy stan.

- Mocniej się nie dało? - odparł Bane, który figlarnie mrugnął do niego i z całych sił rzucił się na rozbawionego chłopaka, który z refleksem ominął zadany mu cios i nieznacznie podstawił mu nogę. - Ty gnojku! - burknął, widząc nad sobą całego mokrego czarnowłosego, który po chwili usiadł na jego biodrach i zamachnął się przykładając mu całkiem mocny cios, od którego wstąpił na jego usta zadowolony uśmieszek i z niezmierną szybkością obrócił ich tak, by Lightwood znalazł się pod nim. - Nie powiem to było coś, Aniele.

- Ćwiczyło się, tęczusiu. - Wyrwał rękę z zacisku i lekko przyłożył kolanem w bok jego uda, po czym z siłą obrócił chłopaka na bok, znów siadając na nim. - Nie to co niektórzy. - Wymownie spojrzał na bruneta, po czym wstał z niego i ustawił się na swoim miejscu. - Jeszcze raz chłoptasiu. Trzeba cię tu trochę podszkolić, byś nie zbłaźnił się przed swoimi ofiarami - zachichotał, spoglądając na wymęczonego, całego z ziemi Bane'a. - No dalej! Wstawaj mięczaku! - Podszedł do wciąż leżącego chłopaka i kopnął go lekko w nogę, co ten wykorzystał i powalił go na ziemię blokując jego ruchy tak, że nawet siłą nie wydostałby się spod niego.

- No pokażesz mi mięczakowi jak się wydostać? - zadrwił, przybliżając twarz do wyszczerzonych z podziwem ust, o które niemal zahaczył cmokając jego podbródek. - Czy poddajesz się, groszku?

- A co wolisz?

- Hmm? U ciebie bym wolał to pierwsze, bo jakoś cię nie widzę poddającego... się! - krzyknął pod koniec wstrząśnięty, kiedy z niewiadomych mu przyczyn został uwięziony w nie do przejścia chwycie. - Jak to zrobiłeś? Bo widzisz ten chwyt działa na każdego.

- Na wszystko znajdzie się sposób, kochaniutki. A na ciebie to już nawet nie wspomnę.

- To co mnie pogrążyło? - spytał zaciekawiony, patrząc w oczy Lightwooda, który zaśmiał się promiennie i mrugnął do niego.

- Domyśl się, tęczusiu.

- Może jakaś podpowiedź? Bo wybacz, ale niektórzy nie są tak mądrzy jak pan wszystko wiedzący Alexander Lightwood.

- Rusz głową, a będziesz wiedzieć - mruknął, schodząc z niego, po czym podał mu rękę. - Chodź, na dziś ci wystarczy tego bicia mnie. - Posłał mu zadziorny uśmieszek, dźwigając go na nogi.

- Nie żartuj mi tu, dobra? Ja ci przyłożyłem może z dziesięć razy, a ty to już nie zliczę. - Weszli do salonu, gdzie obaj wyczerpani usiedli na kanapie i wypili wodę, którą Alec zostawił przed ich wyjściem na dwór.

- To czemu mnie oszczędzałeś, hmm? - Podniósł brwi, patrząc na niego z boku.

- Nie oszczędza...

- Nie, wcale?! - przerwał mu, uderzając go w ramię, na co ten skrzywił się i chwycił się za nie. - Boli cię? - spytał, dotykając lekko je, na co Bane tylko pokiwał głową. - Oj, słabiaku, kładź się - rozkazał, ciągnąc go na brzuch, po czym usiadł okrakiem na nim.

- Co ty kombinujesz?

- A na co ci to wygląda? - spytał, sunąc dłońmi pod koszulką, którą nieco dźwignął do góry, ukazując sobie umięśnione plecy nastolatka.

- Na bezwstydne macanie mojego seksownego ciałka, groszku - odparł, czując zwinne dłonie, które po chwili zjechały na jego tyłek mocno go masując. - Co ty...

- Spełniam twoje słowa, tęczusiu - zachichotał, wkładając dłonie pod jego brzuch.

- Przestań mnie podniecać... Alexandrze! - krzyknął jego imię, gdy ręce chłopaka znalazły się na jego obolałych ramionach, na których po chwili poczuł zimną maść, wsmarowywaną z czułością przez uśmiechniętego Lightwooda. - Ach! Jesteś niesamowity...

- Przestań w końcu gadać - mruknął, nie poprzestając wykonywać swoich czynności, i z zadziornym uśmieszkiem zagryzł jego bok pleców.

- Ty pijawko! - wrzasnął, czując lekkie ukłucie i usta ssące jego wrażliwą w tamtej okolicy skórę.

- Zemsta jest słodka - szepnął, składając pocałunek na czerwonym śladzie. - To cię oduczy robienia mi malinek na szyi i to w sklepie, tęczusiu.

- To w takim razie, gdzie chcesz bym ci je robił? Wiesz, ja się mogę dostosować do ciebie, kochanie - rzekł, uśmiechając się figlarnie i odwrócił się na plecy, by mieć widok na - tak jak przypuszczał - zawstydzonego błękitnookiego, który spoglądał wszędzie byle tylko nie na niego i nieświadomie zagryzał wargę, wspominając miłe w dotyku usta na swoim obojczyku. - Alexandrze, spójrz na mnie, proszę - poprosił, sunąc dłońmi po jego udach aż dotarł do bioder i ścisnął je lekko, zataczając kciukami na nich kółka.

- Nie nazywaj mnie tak! - burknął, wsuwając ciepłe dłonie pod koszulkę Bane'a.

- Znów pokazujemy pazurki? - zachichotał, czując mocne gładzenie swojej klatki piersiowej.

- Może? - odparł z zadziornym uśmieszkiem nie poprzestając swoich czynności. - Lubisz mnie takiego, co? - mruknął, składając lekki pocałunek na jego szyi.

- Raczej uwielbiam, mój złośniku...

- Przynajmniej ty jeden - westchnął, kiedy poczuł na swojej skórze ciepłe dłonie gładzące jego brzuch. - Przestań mnie macać, tęczusiu.

- To ty też przestań, groszku - odparł rozbawiony zachowaniem nastolatka, który widząc, która jest godzina, zszedł z niego i wymownie na niego spojrzał.

- Wiesz na co mam ochotę? - spytał, ciągnąc go do łazienki, gdzie kazał mu zamknąć oczy i ustawił go tak, by stał na wprost dużego lustra.

- Co ty kombinujesz? - mruknął uśmiechając się lekko, kiedy czuł dłonie na swoich biodrach.

- Na pewno ci się to spodoba. - Wyciągnął z kieszeni telefon i włączył aparat, po czym z zadziornym uśmieszkiem kazał mu otworzyć oczy, co ten wykonał i omal nie krzyknął, widząc siebie w lustrze. - Widzisz, mówiłem, że ci się spodoba! - zachichotał Lightwood, mrugając w stronę jego odbicia, co ten skomentował wściekłym spojrzeniem.

- Jesteś martwy, Aniele! - krzyknął, zauważając telefon w jego dłoni, która z refleksem skryła go do tylnej kieszeni. - Skasuj to zdjęcie - burknął, próbując wyciągnąć urządzenie z kieszeni, w czym mu przeszkadzał czarnowłosy odpychając go od siebie. - Alexandrze! - wrzasnął, gdy ten uciekł mu z pola widzenia do swojego pokoju, gdzie zamknął się na klucz. - Otwórz mi drzwi!

- Wiesz, może już sobie pójdziesz, co? - bardziej stwierdził niż spytał czarnowłosy, stojąc za drzwiami, w które ciągle uderzał nastolatek.

- Nigdzie nie pójdę dopóki nie skasujesz zdjęcia i nie pożyczysz mi jakiś ciuchów!

- Muszę cię rozczarować, ale nic ci nie pożyczę, a zdjęcie specjalnie dla ciebie ustawię sobie na tapecie! - zachichotał, spełniając swoje słowa. - Ustawione, tęczusiu!

- Nienawidzę cię! - wrzasnął,  wychodząc z mieszkania, a Lightwood, widząc go przez okno uśmiechnął się szeroko i rzucił się na łóżko, spoglądając na zrobione przez siebie zdjęcie.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now