Rozdział 41

1.5K 140 4
                                    

- Pospiesz się, Alexandrze! - Słysząc głos zafiksowanego przyjaciela, westchnął cierpiętniczo i ruszył powolnym krokiem w stronę kolejnego, wybranego przez Bane'a sklepu.

- Ech! Po co mi to było?! - burknął zmęczony pod nosem, zbliżając się do uśmiechniętego nastolatka, u którego po trzygodzinnym chodzeniu po centrum handlowym nie było nawet śladu potu lub zmęczenia, co było dla niego niezmierną zagadką, którą z każdym rzutem oka chciał coraz bardziej rozwiązać... I oczywiście tylko na swoją korzyść! Bo jak się tak zastanowił, to dzięki poznaniu sekretu tych uciążliwych zakupów zyskałby potrzebną wiedzę na temat swojego przyjaciela, jego nastawienia oraz motywacji - która była tak oczywista i prosta, że ten oczywiście jej nie zauważył. No, bo kto by pomyślał, że jedyną - już od pół roku - motywacją był i jest on sam. On, Alexander Lightwood, jego bliskość, spojrzenie, uśmiech, rozmowa, a nawet cisza, która prawie nigdy nie trwa między nimi dłużej niż jedną na pozór krótką minutę...

- No chodź, groszku! - szepnął uśmiechnięty Bane, łapiąc mniejszą dłoń w swoją, po czym pociągnął go lekko w stronę wejścia ostatniego i konkretnego - od samego początku - sklepu. - Czas kupić ci idealną kurtkę, Aniele!

- Mówisz tak od trzech godzin, tęczusiu! - jęknął wykończony Lightwood, idąc ramię w ramię z zadowolonym przyjacielem, który zaśmiał się promienie i pokręcił głową, skręcając do konkretnego przedziału, postanawiając, że już da spokój swojemu wyczerpanemu przyjacielowi.

- Tym razem to ta kurtka, Alexandrze - stwierdził i podał mu konkretne ubranie, które przyjął z grymasem na twarzy, czym w ogóle nie zaskoczył nastolatka, wpychającego go do jednej z wolnej przymierzalni. - Magnus, to nie mój kolor! - jęknął, spoglądając na rzecz wiszącą na wieszaku.

- To właśnie twój kolor, kochanie - stwierdził brunet i jednym zamachem zdjął z nastolatka starą, czarną kurtkę, którą po chwili zastąpił niebieską, dość ciepłą oraz puchatą odzieżą. - Perfekcyjnie!

- Fuj! Ohyda! Magnus ta kurtka jest koszmarna! - burknął, chcąc zdjąć z siebie wygodne ubranie, które było nawet całkiem, całkiem... Tylko ten kolor automatycznie ją u niego dy-sklasyfikował.

- Jest idealna, a nie koszmarna! - oburzył się Bane, stając zza nastolatkiem, którego objął ramionami i cmoknął w policzek, przyczyniając się do lekkich wypieków na jego śnieżnych policzkach. - Widzisz, idealnie - szepnął, posyłając mu szczery uśmiech, który na chwilę zmalał na widok grymasu Lightwooda.

- Czarna byłaby lepsza...

- Ech, przyjrzyj się słońce obiektywnie i trochę pozytywnie jej. Patrz! - szepnął i umieścił dłonie na jego ramionach. - Podkreśla twoje szerokie i idealnie umięśnione ramiona. Jest luźna, ale nie na tyle by Cię pogrubiać i ukrywać twoją talię oraz smukły Abs. - Zjechał powoli dłońmi po jego klatce piersiowej i zatrzymał na smukłych biodrach, które pomasował i przybliżył do tych swoich delikatnie nimi bujając w boki. - Nie jest za długa, ani za krótka. Długość jest w sam raz, widzisz? - spytał, a widząc rozluźnioną twarz nastolatka oraz zamknięte oczy, uśmiechnął się lekko i ucałował jego policzek, szepcząc po chwili: - I najważniejsze, jest w kolorze twoich nieziemskich oczu, Aniele, co jest jej największym atutem, muszę przyznać.

- Czyli wybrałeś ją, bo ma kolor moich oczu? - Otwarł zaskoczony oczy i spojrzał pytająco w lustrzane odbicie chłopaka, który pokiwał głową i cmoknął jego czubek głowy. - Jesteś pokręcony, Bane! - zachichotał, łącząc ich dłonie.

- Yhm! Jestem i co z tego? Przecież to dobrze, prawda, Alexandrze? - spytał, a nie otrzymując odpowiedzi spojrzał złowrogo w lustro i zacieśnił uścisk, przyczyniając się tym do chichotu Lightwooda. - Nie śmiej się tylko przytaknij, dobrze Ci radze! - I znowu śmiech, który tym razem był tak głodny, że rozbiegł się na całe pomieszczenie, zaskakując i interesując tym pozostałych klientów. - Alexandrze!

- Oj, już dobrze, brokaciku! - Pogłaskał kciukiem jego dłoń i wtulił się w jego tors. - Prawda, pokręcony to w twoim przypadku dobrze. A nawet wspaniale, Magnusie. Wiesz, to jedna z tych najważniejszych cech, które sprawiają, że jesteś na swój sposób wyjątkowy - stwierdził cicho i założył na siebie kaptur, próbując ukryć się przed intensywnym i zaciekawionym wzrokiem przyjaciela, który będąc w pozytywnym szoku, puścił go i obrócił w swoją stronę, ściągając - siłą - z niego kaptur.

- Uważasz, że jestem wyjątkowy? Hmm? - Spojrzał w błękitne tęczówki i pogłaskał jego zarumieniony policzek, uśmiechając się delikatnie do niego - czym bardziej onieśmielił Lightwooda, który z szybko bijącym sercem, pokręcił głową i spojrzał zza niego, mówiąc po chwili:

- Każdy na swój sposób jest wyjątkowy, tęczusiu. Wiesz, Isabelle, która pomaga wszystkim nie mając z tego żadnego pożytku. Maia, miła i zabawna dziewczyna, której nie da się nie lubić, a Ty...

- Ja?

- Ty, to po prostu Ty. - Wzruszył ramionami, po czym szybko wyszedł z przymierzalni, udając się w stronę najbliższej mu kasy.

Na Anioła, po co mu to mówiłem?! Jaki ja jestem głupi, teraz to na pewno nie da mi spokoju! - krzyczał w myślach, stojąc w kolejce, która z każdą myślą dłużyła mu się coraz bardziej, a co gorsza dawała czas Bane'owi na znalezienie jego i ponowne zaczęcie tego cholernego tematu, którego ten nie postanowił ciągnąć dalej, bo po co miał to robić, jak z każdym takim zbliżeniem, Alec stawał się bardziej otwarty i wylewany na takie tematy. Dlatego wolał on poczekać niż męczyć go tym... A nuż zniechęciłby go tym, a co gorsza tak wkurzył, że ten później omijałby go z daleka i uciekał przy nadarzającej się okazji. Co musiał przyznać: nigdy by mu się to nie  spodobało...

- To co, kupujesz ją jednak? - spytał jak gdyby nic Bane, zatrzymując się obok niego, na co ten pokiwał nieznacznie głową i ukradkiem spojrzał na niego, szukając złośliwego uśmiechu lub czegoś innego, co by mu zaszkodziło, lecz nic takiego nie widząc, odetchnął głęboko, po czym podał ubranie kasjerce, płacąc jej należytą sumę, niewyobrażalnie ciesząc się przy tym, że to koniec jego tortur. Oj i to jakich tortur! Bo Isabelle przy Magnusie to naprawdę mały pikuś - o czym Alec przekonał się na własnej skórze.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now