Rozdział 35

1.9K 150 13
                                    

Też Cię kocham... - jedno krótkie zdanie, a może tyle zmienić w życiu zakochanego nastolatka. Nastolatka, który z ponurego i zbyt obłudnego świata wyszedł na ten lepszy, rozpromieniony, w którym wszystko idzie o wiele lepiej i szybciej niż dotychczas. No, tak się tylko może wydawać, bo rzeczywistość nie zmieni się z dnia na dzień tylko dlatego, że usłyszało się w końcu te upragnione słowa od ważnej w swoim życiu osoby... I to nie ważne, że były one wypowiedziane nieświadomie wprost w swoją klatkę piersiową. Nie, to wcale nie ważne w takim przypadku jak u Magnusa Bane'a! Bo u niego to naprawdę dużo, a to wszystko z racji tego, że on trafił na taką osobę, która za żadne skarby, by tego mu nie przyznała - nawet wtedy, gdy byłaby tego pewna i świadoma.

No - pewna i świadoma. Te dwa słowa u Lightwooda nigdy nie szły ze sobą w parze. Zawsze kiedy jedno u niego dominowało, to te drugie jakimś magicznym sposobem zanikało gdzieś głęboko w nim, pozostawiając u niego dziwną niewyjaśnioną pustkę.

Dlatego Magnus, który był pewny tego, że Alec nie powtórzy tego tak szybko i to świadomie, otworzył powoli oczy i z uśmiechem na ustach postanowił cieszyć się każdą spędzoną z nim chwilą.

Chwilą, która w jego rozumowaniu powinna zacząć się od dobrego, pełnowartościowego śniadania, które oczywiście on postanowił mu przygotować.

No, ale jeden był tylko w tym szkopuł. Bo nie wiedział on, że oni dwaj byli sami w domu bez żadnego członka rodziny Lightwooda.

Zamyślony przez moment brązowooki, ucałował delikatnie usta chłopaka, po czym powoli oraz bardzo ostrożnie wypełzł spod jego ciała, podchodząc do wielkiego zasłoniętego okna, które odsłonił na tyle, by zobaczyć podjazd Lightwooda.

- Czyli twojej mamy nie ma - mruknął pod nosem, uśmiechając się odrobinę, bo jedną osobę miał już z głowy.

- Są w Los Angeles. - Usłyszał przy swoim uchu cichy szept czarnowłosego, który jak zwykle po śnie przykleił się do niego jak rzep psiego ogona.

- Dzień dobry, Aniele - odparł spokojnie chłopak, odwracając się do zaspanego błękitnookiego.

- Dobry. - Lightwood przyciągnął go do siebie, wpijając się leniwie w jego usta. - Może masz ochotę na małe co nieco? - dodał po chwili, uśmiechając się lekko, co ten skomentował skinięciem głową i szybkim poderwaniem go do góry. - Pamiętaj, limit, tęczusiu! - zachichotał, odchylając głowę w bok, by dać mu większe pole do popisu.

- Limit, limitem, groszku. Nie wyczerpie się on tak szybko. - Powoli położył go na łóżku i dźwignął do góry jego czarną bokserkę.

- Jak tam chcesz, ale muszę Cię teraz ostrzec, że później nie dam Ci bonusów...

- Bonusów?! - Zostawił na chwilę jego klatkę piersiową, przenosząc się ustami na twarz. - Groszku, co to za bonusy w naszej sytuacji? - spytał ciekawy, poruszając nieco biodrami o te Lightwooda, który westchnął głośno i zagryzł wargę, powtarzając ruch Bane'a.

- Jeżeli o Ciebie chodzi, to pozwolę Ci na przykład na wieczorne, potajemne  spotkania w moim pokoju, gdzie mam naprawdę wygodne łóżko oraz wspaniałą muzykę, tęczusiu.

- O tak, przy twoich słodkich jękach muzyka będzie wskazana, Alexandrze. - Zagryzł lekko jego płatek ucha i spełzł dłonią na biodro  Lightwooda.

- Ej! Ja w ogóle nie jęczę!

- Czyżby? - Uśmiechnął się złośliwie nastolatek i szybkim ruchem umieścił dłoń na jego kroczu. - Nie powstrzymuj się, groszku - wyszeptał zmysłowo w jego usta, ruszając dłonią coraz szybciej, a jak to jeszcze nie poskutkowało, zaczął poruszać regularnie swoimi biodrami. - Alexandrze, zrób to dla mnie...

- Ty gnojku! - jęknął głośno, nie mogąc dłużej wytrzymać tej intensywnej przyjemności.

- O jak słodko! - Uśmiechnął się satysfakcjonująco, po czym nie poprzestając swoich ruchów, wpił się w rozchylone usta niebieskookiego.

Pobudzony do granic możliwości czarnowłosy, przeturlał się na niego i przejął inicjatywę, ściągając z Bane'a koszulkę.

- Jesteś taki seksowny - jęknął cicho Lightwood, obcałowując dookoła sutek nastolatka.

- Alexandrze! Może już wystarczy tego "małe co nieco" na tą chwilę, co?! - westchnął głośno brunet, błądząc dłońmi po plecach nastolatka, który słysząc jak przez mgłę jego uwagę, poprzestał swoich ruchów i zawisł nad nim oniemiały. - Hej? Wszystko okej? - Pogładził czule jego rozgrzany policzek i spojrzał uważnie w błękitne tęczówki. - Alexandrze?

- Gdyby nie Ty, to byśmy zaszli o wiele za daleko - szepnął cicho Lightwood, schodząc ze zmartwionego chłopaka, który jak najszybciej podszedł do niego i przyciągnął do szczelnego uścisku.

- Ale nie doszło, kochanie. Pamiętaj - powiedział łagodnie, gładząc czarne włosy nastolatka, który wdychając uzależniający zapach uspokoił się nieco i zamknął oczy, oplatając szczelniej jego biodra. - Lepiej już?

- Yhm! Jak zwykle przy tobie, tęczusiu. - Odsunął się odrobinę od niego i posłał mu lekki uśmiech. - Masz może  dzisiaj jakieś plany, tęczusiu?

- Tak i to bardzo ważne, groszku.

- Och! - Zesmutniał momentalnie i spuścił wzrok na ich splecione dłonie. - To dobrze. W takim razie do jutra - mruknął cicho, puszczając dłonie Bane'a, który uśmiechnął się szeroko i przyciągnął go znów do krótkiego uścisku.

- Dzisiaj cały swój dzień spędzam z takim nieziemsko seksownym, złośliwym oraz mądrym przyjacielem. Znasz go chyba aż za dobrze, Aniele - powiedział powoli i pociągnął go w stronę drzwi pokoju, przy których nagle się zatrzymał. - Jesteś...

- Spokojnie wrócą za kilka dni, tęczusiu! - Zaśmiał się promienie czarnowłosy i otworzył drzwi, mając niezmierną ochotę na coś słodkiego. - To co, naleśniki z dżemem i bitą śmietaną?

- O nie, Alexandrze! - od razu zaprotestował Bane, odrywając go od kuchenki. - Dzisiaj to ja zrobię śniadanie i to zdrowe, a Ty grzecznie będziesz siedział na tyłku i mi nie przeszkadzał - stwierdził poważnie, usytuowując zaskoczonego Lightwooda na szafce kuchennej i po raz kolejny cmoknął go w usta.

- Ale chcę coś słodkiego, Bane! - jęknął głośno, chcąc zejść z mebla, ale został jak zwykle zatrzymany przez zawziętego chłopaka.

- Nie ma mowy, Alec! Znam Cię od kilku miesięcy, a już zauważyłem, że ciągle jesz jakieś słodycze lub fast-foody.

- Magnus, ale dzień bez tych przyjemności to dzień stracony! - stwierdził szybko błękitnooki, patrząc na niego błagalnie. - Proooszę!

- Nie Al...

- Jak nie dostanę chociażby batona to nie licz nawet na naszą randkę! - Użył ostatecznej broni, która jak przypuszczał wywołała u Bane'a mieszane uczucia.

- Ty wiesz, że to szantaż?

- No i co z tego. Jestem dorosły, więc mogę robić co chcę, a w szczególności JEŚĆ co chcę! - zaakcentował słowo i wymownie spojrzał na niego. - Wybieraj Magnus: Randka czy zdrowe śniadanie.

- To i to, groszku. - Uśmiechnął się szeroko Bane, wpadając na genialny pomysł, który pozwoli mu poznać bliżej Aleca, no i spędzić z nim konkretnie dzień.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now