Rozdział 18

2.4K 195 22
                                    

Spało im się tak dobrze, że nawet irytujący, ciągle powtarzający się budzik Lightwooda nie wyrwał ich ze stanu ukojenia i relaksu, który - jak się po kilku minutach okazało - został zburzony przez Maryse, pukającą i wrzeszczącą na cały korytarz, by ten w końcu wstał z łóżka oraz zaszczycił rodzinę swoją obecnością na śniadaniu. Co zaspany chłopak skomentował jedynie przewróceniem oczu i bez żadnych oporów, przytulił się do swojej poduszki, która... oddychała?

Zdziwiony tym stanem, otworzył powoli oczy i spuścił wzrok na swoją poduszkę, którą - na jego nieszczęście - okazał się spokojnie śpiący brunet, który mruknął coś niezadowolony i przyciągnął go z powrotem do siebie, gładząc jego miękkie w dotyku włosy.

Nieświadomy gest wykonany przez Bane'a, sprawił u Aleca przyspieszone tętno, które tym razem nie było spowodowane jego wściekłością, a po prostu miłym dotykiem nastolatka. Nastolatka, przy którym w tej chwili chciał pozostać nawet przez cały dzień, tylko leżąc z nim w łóżku, tuląc się do niego i rozmawiając o muzyce czy o czymkolwiek, byleby słyszeć jego zachrypnięty głos, sprawiający, że aż uśmiecha się z byle jego słowa.

Zacisnął mocniej swoje dłonie na bokach chłopaka i zagryzł mocno usta, przypominając sobie ich wspólnie spędzoną noc na głupkowatych rozmowach i czułych gestach, które nie powinny mieć miejsca, ale stały się, a mu to się podobało. I chyba za bardzo, bo nawet w tej chwili przytulał się do niego bez jakiegokolwiek komentarza, sprzeciwu czy skrępowania.

Co ty ze mną wyprawiasz, tęczusiu? - pomyślał, mrucząc z zadowolenia, kiedy ręce nastolatka oplotły go z boków, a jedna dłoń trafiła na jego biodro, lekko je masując. Ten jeden gest wywołał u niego rumieńce na twarzy i przyspieszony oddech, którego poczuł brunet i otworzył zaspany oczy.

- Dzień dobry, Aniele - szepnął swoim zachrypniętym głosem i przyłożył dłoń do jego zaczerwienionego policzka, delikatnie je muskając.

- Dzień dobry - odparł, patrząc w prost w jego brązowe tęczówki, które aż rzucały w niego ciepłem i czułością.

- Jak ci się spało, groszku? - spytał, nadal gładząc jego policzek, który z każdą minutą stawał się coraz cieplejszy.

- Nawet dobrze. Jesteś bardzo wygodny, tęczusiu. - Mrugnął do niego, uśmiechając się szeroko - co również Bane odwzajemnił i złożył na jego czole lekki pocałunek, który wywołał u niego szybsze bicie serca.

- Schlebiasz mi, słońce.

- Ciesz się chwilą, dobrze ci radzę, tęczusiu - zachichotał, po czy spojrzał na zegarek.

- Oj, wiem przecież. Wiesz, aż za dobrze cię już znam, by wiedzieć, że z tobą życie jest jak jazda bez trzymanki - odparł, przeczesując jego niesforne włosy. - Która godzina?

- Zbyt późna, by zdążyć na lekcje - stwierdził Lightwood, zamykając oczy.

- Czyli nie idziemy do szkoły? - Bardziej stwierdził niż spytał Bane, który przyglądał się spokojnej twarzy błękitnookiego.

- Jak chcesz to możesz iść. Ja cię nie zatrzymuję, tęczusiu - rzekł mało przekonująco, tuląc się bardziej do jego klatki piersiowej, gdzie czuł te spokojne bicie serca, które na jego słowa przyspieszyło, wywołując tym samym lekki uśmiech na twarzy Lightwooda. - To co, idziesz czy zostajesz, słodziaku?

- Muszę cię zmartwić, słońce, ale zostaję u ciebie. I nawet siłą mnie stąd nie wyrzucisz.

- A kto mówi, że chcę cię wyrzucić, hmm? - Zaśmiał się, gładząc jego umięśniony brzuch przez cienką, dobrze opiętą koszulkę.

Poskromić Złośnika // MalecWhere stories live. Discover now