Rozdział 1

31.3K 1.5K 71
                                    

   Nie odzywałam się do rodziców od tamtego pamiętnego dnia. Czyli będzie jakiś tydzień. Stwierdzenie, że lecimy do Ameryki nie byłoby niczym aż tak strasznym, gdyby nie fakt, że lecę tam tylko ja, mama, tato i nasze bagaże. Tylko nasza trójka. A przyczyną mojego milczenia był nie tyle fakt, że wyjeżdżamy z Francji, a to, że ścigacza nie wepchnę do samolotu i musiał tu zostać. Rodzice ledwie mnie od niego odciągnęli, a jak już to zrobili przestałam się do nich odzywać. Unikałam ich, jadłam gdy ich nie było akurat w kuchni i w ciszy pakowałam najważniejsze rzeczy.

   Nie zabieraliśmy ze sobą żadnych rzeczy ze starego domu, chyba że tyle, ile zmieściłam do swojej walizki. Były to między innymi książki, zdjęcia i kilka pamiątkowych bibelotów, całą resztę mogłam kupić już na miejscu. Ciocia Dorothea z mężem i synem dopilnowali, abyśmy, jak tylko przylecimy mieli gdzie mieszkać, czyli w naszym nowym domu.

   Tak więc jechaliśmy wynajętym samochodem w nieznane mi miejsce, a rodzice ciągle wymieniali te spojrzenia. Chyba coś mnie ominęło, ale jak przystało na upartą nastolatkę, postanowiłam, że nie odezwę się i nie spytam o co chodzi. Patrzyłam w okno przyzwyczajając się do nowych widoków, a już po kilku godzinach, w końcu podjechaliśmy pod obcy dom i wysiedliśmy z samochodu.

-A więc to tutaj- powiedziała do mnie mama z lekkim uśmiechem, którego nie odwzajemniłam. Bardzo starała się wykrzesać ze mnie chociaż trochę entuzjazmu- Twój pokój znajduje się na poddaszu.

Dom nie wydawał się najmniejszy, więc od razu nie podobało mi się że tylko mój pokój będzie znajdował się na górze, ale już bez słowa skierowałam się do domu. Nie powiem, ale znajdowaliśmy się w bardzo ładnej dzielnicy. Wszystkie domy pomalowane na jasne kolory, a trawniki przy ścieżkach przystrzyżone. Obok każdego znajdowały się garaże mogące pomieścić dwa samochody. Weszłam do domu i nie rozglądając się dookoła, skierowałam się na kręcone schodki zaraz po prawej. Był to dom parterowy z poddaszem.

Kiedy znalazłam się na górze, aż zaniemówiłam. Część sufitu była oszklona, a na „oknach" znajdowały się rolety w razie upałów. Wielkie białe łóżko znajdowało pośrodku przeciwległej ściany. Biała pościel i bordowe poduszki pięknie wyglądały i zachęcały do położenia się i odpoczęcia. Na lewo był fotel w kolorze poduszek i wysoki regał na książki oraz dwie pary drzwi, a na prawo biurko z ciemnego drewna i szafka. Ściany były białego koloru, a podłoga ciemno brązowa. Stałam tak chwilę przyglądając się wnętrzu, czy to jacyś projektanci, czy ciocia we własnej osobie, naprawdę się postarali.

-Danielle, zejdziesz na dół? Mamy dla ciebie niespodziankę.

  Już bardziej zaciekawiona niż zła zeszłam na dół i wciąż jednak nie pisnąwszy ani słowa wyszłam na ulicę. Tato podał mi mały pilot otwierający bramę garażową. Z miną wyrażającą niesamowite znudzenie- na tym etapie już tylko dla zasady- wcisnęłam guzik, a drzwi zaczęły się podnosić.

  Niedowierzanie coraz bardziej ogarniało moje ciało. Przede mną znajdowało się nowiutkie Kawasaki Z1000SX. Jeden z najnowszych modeli. Czarno-zielony lakier kusił do podejścia i zrobienia małej rundki po obrzeżach miasta. Tato wsadził mi do ręki kluczyki, doczepiony był do nich breloczek z Francuską flagą. Spojrzałam na nie, a potem na nowy ścigacz i w końcu na rodziców.

-Co to ma znaczyć?!- zapytałam podnosząc łamiący się głos.

  Patrzyli na mnie, zdziwieni moim wybuchem.

-Chcecie mnie przekupić, czy co?

-Nie, to nie tak...- zaczęła mama.

-Nie mogliśmy patrzeć jaka jesteś smutna po stracie tamtego motocykla, a ty przecież... tak bardzo lubisz jeździć- dokończył tato.

Stand & driftWhere stories live. Discover now