Rozdział 34

14.9K 886 75
                                    

     Siedziałam przed telewizorem i skakałam po kanałach, opatulona w kocyk i koniecznie z kubkiem herbaty. Mimo że było dość ciepło, to mi było zimno.

   Na policzku wykwitł mi nie mały siniak, ale czegóż nie zamaskuje podkład. Tylko boli przy dotykaniu, więc po prostu tego nie robię. Roksana wróciła do domu rano, po tym jak zobaczyła, że wszystko ze mną dobrze. Teraz siedziałam i nie mogłam znaleźć niczego ciekawego w TV.

   W końcu zdenerwowałam się i zostawiłam na jakiejś głupiej hiszpańskiej telenoweli.

-Nie twój interes, Viktor Manuel nie kocha ciebie, tylko mnie, dlatego aż kipisz.

-Zamknij się.

-Szaleje za mną.

-Milcz!- i druga babka strzeliła liścia pierwszej.

-Wkurzyłaś mnie- i pierwsza laska sprzedała prawego sierpowego drugiej.

  Sekundę potem, obie tarzały się po ziemi szarpiąc za włosy i wyzywając.

-Dowal jej!- zawołałam do telewizora.

Mama wychyliła się z kuchni i posłała mi spojrzenie,mówiące Czy aby wszystko z tobą okej? Posłałam jej jedynie słaby uśmiech i wruciłam do telewizora.

-Jak śmiesz?!

-Ty ścierwo!

-Oberwiesz!

-Zazdrosna zdzira!

  No no no, robił się ciekawie.

   Oglądanie przerwało mi dzwonek do drzwi. Odłożyłam kubek na stolik i szybko pobiegłam do kuchni, gdzie siedziała mama.

-Otwórz drzwi, proszę- powiedziałam.

-Ale, jestem teraz zajęta, robię zupę- powiedziała z zaskoczeniem.

-To idź otwórz, a ja pomieszam za ciebie, proooszee.

-No dobra- westchnęła wycierając dłonie o fartuszek.

  Rozległ się ponowny dźwięk dzwonka, a ja szybko powiedziałam.

-Jak to Ashton, to mnie nie ma. Wyszłam.

-Nie wiem co między wami zaszło, ale prędzej czy później będziesz mu siała z nim porozmawiać.

-To je wolę później.

  I poszła.

   Mieszałam chwilę tę jej zupę, ale po chwili pobiegłam do salonu i słuchałam:

-Nie ma jej, wyszła się przejechać- powiedziała moja mama.

-Ale widzę jej ścigacz na podjeździe- powiedział Ashton.

  Cholera, wpadka. Czemu ja nie zamknęłam go w garażu?! Właśnie, rano w magiczny sposób, mój ścigacz znalazł się na podjeździe.

-Pewnie poszła się przejść, a teraz przepraszam, ale chyba zupa mi się pali.

-Dobrze, do widzenia pani- usłyszałam smutek w jego głosie.

  Pff, ma czelność tu jeszcze przychodzić?! Co jest z nim nie tak?!

   Po chwili całkiem o nim zapomniałam, gdyż do mojego nosa dobiegł swąd spalenizny. Ruszyłam pędem do kuchni i potwierdziłam moje obawy.

  Spaliłam zupę.

-Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nie należy zostawiać cię zam na sam z garnkiem na gazie. Jak można spalić zupę? Jak?!- zaczęła mówić mama, gdy tylko weszła do kuchni.

Stand & driftWhere stories live. Discover now