Rozdział 14

21.3K 1K 34
                                    

 Następny dzień, poniedziałek. W skrócie poranna pobudka i szkoła.

 Wstałam jakieś pół godziny przed budzikiem i w piżamie mozolnie zeszłam na dół. Usiadłam na stołku w kuchni i oparłam czoło o blat, głośno ziewając.

 -Nie wyspałaś się?- spytała mama.

 Robiła właśnie naleśniki.

 -Gdzie tam...

 Przerwał mi głośny dźwięk budzika z mojego pokoju.

 -Nieeee...- jęknęłam przeciągle.

 -Leć- powiedziała mama z uśmiechem, a ja musiałam wczołgać się się z powrotem po schodach.

 Po wyłączeniu tego szatańskiego przedmiotu, stwierdziłam, że mogę od razu się ubrać. Wyjęłam z szafy moje krótkie spodenki i bordową koszulę w kratkę. Pod to biały podkoszulek na ramiączkach i przeszłam do łazienki. Koszuli nie zapinałam, a rękawy podwinęłam do łokci. Włosy zaplotłam w długiego warkocza i nałożyłam makijaż.

 Po załatwieniu porannej toalety i ubraniu się zgarnęłam plecak i zeszłam w skarpetkach na dół. Postanowiłam założyć już moje czarne trampki i w nich iść na śniadanie. Usiadłam w kuchni przy stole i zaczęłam zajadać moje naleśniki z nutellą, które mama wcześniej przygotowała.

 -Czyli idziecie dzisiaj z ojcem na te zawody...

 -Monster trucków- dokończyłam za nią z szerokim uśmiechem.- Tak, idziemy zaraz po...

 Nie dokończyłam, bo do kuchni wpadł tato.

 -Dzień dobry kocha...- powiedziała mama, ale jej też nie było dane dokończyć.

 Rany, problemy z wysławianiem się, czy co?

 -Dzień dobry, dzień dobry- tato zabrał mamie kubek z kawą i upił porządnego łyka.- Przepraszam, ale bardzo się śpieszę. Zadzwonili po mnie pięć minut temu i mówią że mają jakieś poważne problemy i mam natychmiast przyjechać.

 -Założyłeś na odwrót koszulę- powiedziałam z uśmiechem.

 -Rany- szybko ją zdjął przewinął na dobrą stronę.

-Nie świeć klatą!- krzyknęłam zasłaniając oczy.

Tato wywrócił oczami i powiedział do mam:.- Dzięki, że masz na mnie oko- pocałował ją szybko w usta i poczochrał mi włosy.- Przepraszam ptaszyno, ale nie będę mógł dzisiaj z tobą pojechać na zawody, ale możesz wziąć mój bilet i pójść z kimś w moim zastępstwie.

 -No dobrze, rozumiem- powiedziałam smutno.

 -Oj nie martw się, jeszcze będzie nie jedna okazja kiedy pospędzamy razem wspólny czas. Może jak mamy nie będzie to...

 -Chyba się bardzo śpieszyłeś- powiedziała mama z uniesioną brwią.

 -Tak, tak! Do wieczora.

 Wyściskał nas obie i pobiegł do wyjścia.

 Mama wciąż opierała się przodem do mnie o blat, popijając resztę kawy.

 - Kim jest ten chłopak który nas odwiedził?

 -Nazywa się Ashton Peterson. Więcej nie wiem.

 -Cóż, widziałam go z tobą kilka razy. A wtedy jak przyszedł do ciebie rano, myślałam że zejdzie z połamaną ręką, tak krzyczała środku- zachichotała.- A więc co? Mam ci wygłosić mowę, którą normalny rodzic powinien wygłosić dziecku przed...

 -Nie- przerwałam jej.- To nie będzie konieczne.

 -Tak, oczywiście, nie daj mi być jak normalny rodzic. A poza tym dobrze wiem, że masz pierwszy raz ze sobą. Wiem co się dzieję z moim jedynym dzieckiem.

Stand & driftWhere stories live. Discover now