Rozdział 36

13.9K 825 16
                                    

 -Jeśli chcesz wysłuchać kawałek mojej historii, to usiądź, może się trochę przeciągnąć- mruknęłam cicho.

 Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie i otuliłam się szczelniej kołdrą.

-Jasne, jeśli tylko to pomoże mi ciebie zrozumieć...- odpowiedziała.

-A więc tak, jak jeszcze mieszkałam we Francji, to miałam chłopaka. Byłam z nim w związku przez ponad rok. Miał na imię Tobias i był strasznie przystojny. Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek i ślepo robiłam wszystko co chciał. Zawsze myślałam, że go kocham, ale tak nie było. Nie zachowywaliśmy się jak normalne pary. Nie wychodziliśmy do kina, na spacery. Cóż, może przez pierwszy miesiąc. Oficjalnie byliśmy parą, pokazywaliśmy się czasem razem, ale jemu zależało tylko na jednym... Ten związek był toksyczny. Przez pierwsze miesiąc było pięknie i kolorowo, jak w tanich romansidłach. Tobias dawał mi kwiaty, wychodziliśmy razem, ale kiedy już mu się oddałam, zaczęło się. Tobias krzyczał na mnie, poniewierał mnie i wykorzystywał kiedy i gdzie chciał. Kiedy nie chciałam mu się oddać, bił mnie. Raz nawet mnie zgwałcił- ostatnie zdanie wyszeptałam.

 Roksana wciągnęła gwałtownie powietrze, zakrywając dłonią usta. Starając się uspokoić, wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam, puki starczyło mi odwagi.

-Ja oczywiście nie widziałam w tym niczego złego. Ba, specjalnie się podkładałam, byle by mnie nie zostawił. I wtedy, w magiczny sposób ponownie spotkałam Christophera i Francisa. Byli moimi przyjaciółmi z pierwszego miejsca zamieszkania. Straciliśmy kontakt po mojej wyprowadzce. Dowiedziałam się, że chłopaki wprowadzili się do tego samego miasta co ja i umówiliśmy się w kawiarni. Kiedy rozmawialiśmy do środka wpadł Tomas i dosłownie wywlekając mnie ze środka. Wszedł na jakąś opuszczoną uliczkę i zaczął na mnie krzyczeć, że go zdradziłam. I że puszczam się z nimi. Uderzył mnie w twarz, a ja się przewróciłam. Wtedy pierwszy raz naprawdę zaczęłam się go bać i zrozumiałam, że to nie tak powinno wyglądać. Nie wiadomo skąd przybiegli moi przyjaciele i odciągnęli ode mnie Tobiasa, który się szarpał i wyzywał mnie od najgorszych- pociągnęłam nosem, a Roksana podała mi opakowanie chusteczek do nosa z szafki.- Francis go trzymał, a Christopher pomógł mi wstać i zabrał mnie do ich domu, nie wiem jak to się stało, że sam Francis poradził sobie z Tobiasem, bo przyjaciel w porównaniu do mojego byłego chłopaka wyglądał jak chucherko. Ale prawda jest taka, że tej nocy spałam u chłopaków w mieszkaniu i nigdy więcej nie widziałam Tobiasa z czego niezmiernie się cieszyłam. Jedyne co chłopcy powiedzieli mi, to to, że nie będzie mnie więcej dręczył. Potem, dla swojego bezpieczeństwa, zapisałam się na kurs krav magi, potem kupiłam sobie pierwszy ścigacz i zaczęłam się uczyć wszystkiego od chłopaków- zaśmiałam się cicho.- Traktowali mnie jak swoją młodszą siostrę- moja twarz ponownie przybrała zamyślony wyraz.- Potem, zapisałam się na sztuki walki, czyli kickboxing. Umiejąc to wszystko, czułam się bezpieczniejsza- wzruszyłam ramionami.- To w pewnym sensie ukształtowało mój charakter. Jak już pewnie zauważyłaś, nie stanę się dla nikogo popychadłem. Utwierdziłam się w swoich przekonaniach, a w tym wszystkim pomagali mi właśnie Christopher i Francis. Oni byli... można powiedzieć, filtrem dla chłopaków i ochroniarzami w jednym. Każdy, kto chciał ze mną być musiał najpierw przedrzeć się przez nich. Pozwalałam chłopakom podejść do mnie blisko, nawet ich do tego prowokowałam, ale to zawsze ja miałam kontrolę. A kiedy poznałam Ashtona, o tym wszystkim kompletnie zapomniałam. Dlatego tak się załamałam, kiedy uderzył mnie. Leżałam na ziemi, a on stal nade mną próbując się uspokoić. Wszystkie wspomnienia wróciły, a cała odwaga i poczucie kontroli, wyparowały... w sumie, to o to właśnie chodzi. A ja już myślałam, że może my... rany, przecież ja mu się prawię oddałam.

 Dopiero teraz zauważyłam, że łzy spływają po moich policzkach. Schowałam twarz w dłoniach bezgłośnie płacząc. Poczułam oplatające mnie ramiona przyjaciółki i jej cichy szept.

-Przepraszam, że przeze mnie musiałaś to przeżywać jeszcze raz.

-Nic nie szkodzi- również szepnęłam.- Rozmowa pomaga. A teraz jesteś jedną z trzech osób, które znają całą prawdę. Nawet moi rodzice znają okrojoną wersję. Odkochałam się w jednym, a zakochałam w drugim. Brawo serce, brawo- mruknęłam.

-Teraz wiem, że muszę cię przed nim chronić. Nie ma bata. Teraz masz trzech ochroniarzy.

 Zaśmiałam się cicho z jej słów. Odsunęła mnie na długość ramienia, żeby przyjrzeć się mojej twarzy.

-Dziękuję ci. Jesteś prawdziwą przyjaciółką.

-Chciałaś powiedzieć najlepszą przyjaciółką- uśmiechnęła się szeroko.

-Właśnie, jesteś prawdziwą najlepszą przyjaciółką.

-I to ja rozumiem. A teraz pogadajmy o czymś innym.

 Z chęcią przystałam na jej propozycję i zaczęłyśmy rozmawiać o szkole, czyli o tym, po co się spotkałyśmy. Dowiedziałam się, że Ashton nie przyszedł dzisiaj do szkoły. Zdziwiło mnie to trochę, ale nie brnęłam w to głębiej. Później dowiedziałam się, że w konkursie matematycznym zajęłam trzecie miejsce w wynikach stanowych. Teraz myślałam, że mogłam się bardziej postarać, ale nie jest źle, a nawet bardzo dobrze. Potem Roksana opowiadała o niej i Jacksonie. Widać, że zakochała się w nim po uszy. Świadczył o tym, na przykład jej błogi wyraz twarzy i szeroki uśmiech, gdy o nim mówiła.

  Niestety nadszedł moment pożegnania i dziewczyna musiała iść już do domu, jednak wcześniej umówiłyśmy się na wyjście do fryzjera. A raczej Roksana tak zadecydowała, a ja przystałam na jej propozycję.

  Położyłam się do łóżka, przykrywając kołdrą. Do brzucha przytuliłam cieplutki termofil z owieczką, który dostałam od mamy. Próbowałam zasnąć, ale niestety wciąż znajdowałam się w rzeczywistości. Westchnęłam zirytowana u przekręciłam się na drugi bok. Mimowolnie moje myśli pokierowały się w ciemny zakamarek pamięci, tam, gdzie przechowywałam wspomnienia, dotyczące Tobiasa. Myśli pokierowały się do mojego starego domu, gdzie już w progu, moi rodzice serdecznie witali się z chłopakiem, nie wiedząc, że będzie się nade mną znęcał psychicznie. Teraz patrzę na to wszystko z dystansem i nie mogę przestać upominać siebie, za swoją głupotę.

  Rodzice wiedzą tyle, że rozstaliśmy się ponieważ był zbyt zazdrosny i zbyt porywczy. Nie miałam pojęcia, co bym teraz zrobiła, gdybym na przykład spotkała go na ulicy. Mogłabym wykorzystać wszystkie nabyte umiejętności i złamać mu szczękę, albo skulić się przed nim ze strachu. Nie miałam pojęcia, ale wiedziałam jedno. Nie chcę go już nigdy w życiu widzieć.

Z tą myślą, w końcu usnęłam.

~~~~~~~~~~~~

Macie krótki rozdział napisany zaraz po powrocie :3 Mam nadzieją, że cieszycie się, że już wróciłam.

Nie zapomnę również zapytać, jak tam początek roku szkolnego, hę? Aż nie można uwierzyć, że to koniec wakacji. :D

Dla zainteresowanych, następny rozdział pojawi się najpóźniej w niedzielę.

Pozdrawiam.

Stand & driftWhere stories live. Discover now