Rozdział 26

18.5K 938 61
                                    

Wszystko dookoła zasłoniła kurtyna deszczu. Nie mogłam niczego zobaczyć oddalonego o dwa metry.

-A ja myślałam, że pogoda nade mną się zlituję- westchnęłam ciężko.-Chodź szybko do domu, bo cali zmokniemy.

-Nie ma tak dobrze, księżniczko.

-Masz rację, praw mi komplementy, może cię ułaskawię.

Chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, popatrzyłam mu głęboko w oczy, a do tego musiałam spojrzeć w górę, gdyż był o jakieś dziesięć centymetrów wyższy. Zauważyłam to dopiero, kiedy stanęłam tak blisko niego. Nie to że jestem jakimś krasnoludkiem, ale jestem przeciętnego wzrostu.

Wróciłam myślami do Ashtona stojącego przede mną, stanowczo za blisko. Wzrok chłopaka zwrócił się wymownie w stronę mych ust, a ja wiedząc co się stanie i nie odsunęłam się. Ash pochylił się lekko nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

Kontrast był niesamowity. Zimna woda spływająca w dół po moim karku i jego gorące wargi na moich. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie przyjemny dreszcz, którego nie mogłam zignorować. Przywarłam mocniej co niego, oplatając jego szyję rękoma. Zaczęliśmy się całować coraz bardzie namiętnie, kiedy w końcu ja się odsunęłam.

Kto by pomyślał?! Ja pierwsza się odsunęłam! Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem i w jego oczach widziałam, że nie jest zadowolony moim przerwaniem. Pocałowałam go szybko w usta, żeby osłodzić mu to co zaraz zrobię i odsunęłam na dwa kroki. Odwróciłam się na pięcie i puściłam biegiem w stronę domu. Kiedy nie przytulałam już się do chłopka, poczułam dreszcze zimna na ciele.

Biegłam w stronę domu i bałam się, że przez ten deszcz się przeziębienie. Na sam początek weekendu! Rozglądałam się naokoło z niepokojem. Jeszcze coś na mnie z krzaków wyskoczy. Cholera, niepotrzebnie zostawiałam Ashtona. Po mojej prawej zobaczyłam jakiś cień i przyśpieszyłam. Wypadłam z parku i przebiegłam przez pustą ulicę. Niedługo potem znajdowałam się w domu. Jedynym co mogłam powiedzieć to to, że zmokłam do suchej nitki. I po co mi był ten płaszczyk?!

Czym prędzej zdjęłam go z siebie i to samo zrobiłam z butami.

-Mamo! Daj mi coś na przeziębienie!- zawołałam wbiegając do kuchni.

-Co robiłaś z tym Ashtonem, kiedy na dworze pada? Cała jesteś przemoczona!

-Nic, tylko rozmawialiśmy...

-Ehe, a ty mówisz, że między wami nic nie ma.

-Kobieto, dajże sobie spokój i daj mi już te proszki!

-Dobrze, ale najpierw leć się przebrać.

Posłusznie wykonałam jej polecenie i pobiegłam na górę. Założyłam moje cieplutkie, grube legginsy i ciepłą bluzę. Do tego frotowe skarpetki i tak zeszłam na dół.

Usiadłam na krześle w kuchni i wypiłam posłusznie całą zawartość podstawionej mi szklanki. Po chwili w moich dłoniach znajdował się kubek gorącej herbaty.

-Więc... co porabialiście?

-A wiesz, Ashton zabrał mnie na spacer do parku, ale się rozpadało, więc wróciłam do domu.

-Na pewno tylko rozmawialiście?

-Jasne, że nie! Dobrze wiesz, że się całowaliśmy- wywróciłam oczami, ale widząc jak moja mama podskakuję radośnie piszcząc, nie mogłam się nie uśmiechnąć.

Pochyliła się nade mną i miała coś powiedzieć, kiedy do kuchni wszedł tato.

-Co tam dziewczyny? O czym tak gadacie?- zapytał.

Stand & driftWhere stories live. Discover now