Rozdział 7

22.7K 1.2K 49
                                    

 Zerknęłam na zegarek z nadgarstka i stwierdziłam, że jechaliśmy równe 20 minut. Odchyliłam głowę do tyłu patrząc w niebo i przysłaniające je korony drzew. Byliśmy po drugiej stronie parku. Bardziej poczułam niż zobaczyłam, że chłopak usiadł obok mnie. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech.

  A biedak był taki pewny siebie.

 -I co, wygrałam?- spytałam, wciąż się uśmiechając.
  
 -Na to wygląda- powiedział zrezygnowany, ale również lekko się uśmiechnął.

Czy ten uśmiech nie schodził z jego twarzy?

 -A gdzie jest moja nagroda?- zaśpiewałam, obracając się w jego stronę.

 Chłopak zaśmiała się i powiedział:

 -Mów czego chcesz.

 -Skoro już tu jesteśmy możesz zaprosić mnie do kawiarni. Oczywiście z chęcią za nas zapłacisz- dodałam, żeby mieć pewność że zrozumiał.

 -Mogłem się tego domyślić...- odpowiedział, śmiejąc się.- I z chęcią za nas zapłacę- powiedział wstając i lekko kłaniając się.

 -A więc w drogę, mam ochotę na carmel macchiato i sernik.

 Zostawiliśmy motocykle na parkingu przy ulicy i weszliśmy do kawiarni.

 Postanowione. To jedno z moich ulubionych miejsc. Od razu jak weszłam uderzył mnie cudny zapach karmelu i świeżych ciasteczek. Właśnie za to, w jeden dzień, pokochałam to miejsce.

 Usiadłam na niebieskim miękkim fotelu, na którym zdążyłam już siedzieć  kilka razy. Chłopak usiadł obok mnie, wtedy podeszła do nas Roksana. Wczoraj się dowiedziałam, że jest tu kelnerką.

 -Cześć Dan!- powiedziała przyjaźnie.- To co wczoraj?

 -Oczywiście, tylko dodatkowo carmel macchiato.

 -Jasne. A dla ciebie?- to pytanie było skierowane do chłopaka.

 -Frappe.

 -Zaraz przyniosę- powiedziała i już jej nie było.

 Siedzieliśmy chwilę w ciszy, a ja wsłuchiwałam się w cichy utwór lecący z głośników. Chłopak chciał już przerwać ciszę, ale mu przerwałam.

Tato zawsze mówił, że brak mi obycia.

 -Stop- powiedziałam.- Najpierw mi coś wyjaśnij- skinął na potwierdzenie głową- Jak masz na imię? Nie mam w zwyczaju siedzieć w kawiarni z kimś kogo imienia nie znam. Swoją drogą pojawiłeś się tak nagle pod moim domem, że nawet nie miałam czasu o to zapytać. Choć z drugiej strony sam powinieneś pierwszy się przedstawić. Więc...?

 Uśmiechnął się lekko i powiedział:

 -Ashton.

 -A więc Ash, mogę tak na ciebie mówić, prawda?- nie czekając na odpowiedź kontynuowałam.- Jak już pewnie słyszałeś, ja nazywam się Danielle. Nie wiem tylko skąd miałeś mój adres, wydaje się to nieco niepokojące.

-Dan, mogę tak do ciebie mówić, prawda?- powtórzył z cwaniackim uśmiechem.

 -Ależ oczywiście.

Oparł się wygodnie i założył ręce na piersi.

-Plotki szybko się rozchodzą...- uniosłam lekko brew słysząc jego odpowiedź.- No dobra- zaśmiał się- mój kumpel przejeżdżał obok jak się wprowadziliście. Nie codziennie mamy tu nowych mieszkańców, więc muszę przyznać że byłem ciekawy.

-To już brzmi dużo bardziej wiarygodnie- zaczęłam bawić się saszetką cukru.

 -Poznajmy się- powiedział z entuzjazmem- skąd przyjechałaś? 

Stand & driftWhere stories live. Discover now